Euro

Grzegorz Miecugow: SWOJE WIEM

Bywa też wręcz przeciwnie, gdy czegoś nie zapominamy. Tak właśnie jest ze mną. Nie mogę na przykład zapomnieć pewnego spotkania pana premiera i pana ministra finansów z dziennikarzami. Było to w październiku 2008 roku. Właśnie kilka tygodni wcześniej upadł bank Lehmann Brothers, i dla wszystkich było jasne, że kryzys jest nieuchronny. Nikt przy tym nie wiedział ani jak on będzie głęboki, ani jak długo potrwa, więc to jeszcze bardziej wzmagało niepokój. I zatroskany pan premier powiedział, że oczywiście bylibyśmy bardziej bezpieczni, gdyby Polska była już w strefie euro. Już rok później było wiadomo, że sytuacja była dokładnie odwrotna. Bezpieczeństwo zapewniała nam nasz własna waluta. Co prawda drożej kosztowały nas wakacje zagraniczne, więcej też płaciliśmy za towary sprowadzane z zagranicy, ale słabnący kurs złotego napędzał nam eksport, i jakoś przebrnęliśmy przez najtrudniejszy czas. Dziś po ponad 3 latach od tamtej konferencji bogatsi jesteśmy o kolejne doświadczenia, także te greckie. I każą one poważnie przemyśleć sprawę wspólnej waluty. Być może ma ona sens, ale tylko na obszarach podobnie gospodarczo rozwiniętych? Grecka, portugalska a także hiszpańska gospodarka nie dają się porównać do niemieckiej czy francuskiej. Na zdrowy rozum system wspólnej waluty został wprowadzony zbyt pochopnie, i teraz za ten pośpiech przyjdzie nam wszystkim zapłacić. A kiedy my wejdziemy do strefy euro? Optymistycznie do problemu podchodząc, sądzę, że za jakieś 15 lat.