MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Europejskie ostre hamowanie

Redakcja
Wywiad kanclerz Angeli Merkel dla tygodnika "Der Spiegel” przecina niekończące się domysły, iż z zaskoczenia i bez dyskusji Unia Europejska wkrótce otrzyma ustrój federalny. "To nie jest dobry pomysł, aby tracić czas na teoretyczne dywagacje o tym, jak Unia miałaby wyglądać za 10-15 lat” – kanclerz Niemiec przecina złudzenia jednych i obawy innych.

Jan Maria Rokita: LUKSUS WŁASNEGO ZDANIA

Jej zdaniem, mamy teraz na głowie o wiele bardziej praktyczne problemy. A ich lista obejmuje wyłącznie kwestie gospodarki i finansów: rynek pracy, emerytury, rygory fiskalne i rozdęty socjal. Tylko w tych dziedzinach możliwe jest rozszerzanie europejskich regulacji. Na uporczywe pytania dziennikarzy o sławną "unię polityczną” i "europejski deficyt demokracji” kanclerz reaguje zimno i wymijająco.

Niestety "Spiegel” nie próbuje dociekać przyczyn tak poważnej zmiany pozycji niemieckiej chadecji. Jeszcze niecałe dwa lata temu, na kongresie w Lipsku, CDU uchwaliła fundamentalną dekla­ra­­cję , postulującą powołanie na nowo konwentu europejskiego, który by przygotował tak zasadnicze zmiany ustroju Unii, jak powszechne i bezpośrednie wybory szefa Komisji Europejskiej albo wyposażenie europarlamentu w inicjatywę ustawodawczą. Program lipski zakładał także integrację sił zbrojnych państw Unii i utworzenie europejskiej armii. Zaś sama Merkel postulowała przekształcenie Unii w dwuizbową federację, na modłę ustroju USA. Taki plan rysowała niedawno w wywiadzie dla pięciu gazet europejskich, publikowanym także przez "Gazetę Wyborczą”.

Nowe stanowisko Berlina jest w dzisiejszej sytuacji świadectwem politycznego realizmu. Dalsze forsowanie idei kolejnej nowelizacji traktatów europejskich najpewniej zakończyłoby się spektakularną porażką polityki Niemiec. Gdyby nawet Merkel potrafiła taką zmianę wymusić na przywódcach państw, trudno wyobrazić dziś sobie perspektywę jej zatwierdzenia w coraz bardziej eurosceptycznych społeczeństwach i parlamentach europejskich . A już z całą pewnością ów projekt oznaczałby nieuchronność wypchnięcia z Unii Wielkiej Brytanii. Tego Merkel pragnie uniknąć za wszelką cenę. Jej spektakularne gesty czynione ostatnio wobec premiera Camerona (np. propagandowe goszczenie go z całą rodziną i psem) sygnalizują jasny zamiar wsparcia brytyjskiego premiera w jego nieodległym zapewne starciu z silną grupą torysów, planujących właśnie wyprowadzenie W. Brytanii z Unii. Merkel roztropnie nie chce zostać sama na europejskim placu boju z nieprzyjaznym dziś dla niej Paryżem, który ostatnio niemal otwarcie podburza pogrążone ciągle w kryzysie kraje europejskiego Południa do buntu przeciw narzuconym przez Berlin restrykcjom finansowym.

Tymczasem kanclerz Niemiec wydaje się przekonana, że niechęć rządu Hol­lande’a do reform, wcześniej czy później sprowadzi kryzys także na Fra­ncję, a antyniemieckie próby przejęcia przez Paryż przywództwa nad południową Europą "łacińską”, skończą się kolejnym żałosnym wołaniem o niemiecką pomoc. Wycofywanie się Berlina z idei federalistycznych jest więc w znaczącym stopniu funkcją kryzysu w relacjach niemiecko-francuskich, który logicznie zmusza Niemcy do czynienia politycznych koncesji wobec Wielkiej Brytanii. Polityka lubi paradoksy. Niemcy nie hamowałyby dzisiaj tak ostro integracji politycznej, gdyby we Francji nie doszedł do władzy Hollande, tak chętny przecież wznosić gmach europejskiego państwa, w odróżnieniu od swego prawicowego poprzednika.

Dwa lata temu, kiedy w Paryżu rządził Sarkozy, a prawica dominowała w Europie, program lipski CDU mógł głosić pochwałę "transferu władzy i odpowiedzialności na poziom europejski” oraz wzmocnienia Komisji i Parlamentu w Brukseli. Dziś Merkel obawia się polityki, jaką po przyszłorocznych wyborach europejskich mogą prowadzić nowe władze Unii. Kryzys wynosi do wła­dzy kolejne rządy lewicowe (Francja, Włochy), a Europa buzuje antygermańskim resentymentem. Europejczycy pragną żyć na kredyt, niepomni, do czego tak niedawno doprowadziła ich taka polityka. W takich warunkach Merkel chce mieć pewność, że bez jej akceptacji nie zostanie powołany ani nowy szef Rady, ani Komisji w Brukseli. Nawet jeśli wyniki wyborów europejskich przesądzą, że Komisję wezmą socjaliści, to Merkel wybierze sobie spośród nich takiego, który będzie jej najbardziej pasował, a dla równowagi sama obsadzi stanowisko szefa Rady. Gdyby chciała wprowadzić w życie lipski program federalistyczny, musiałaby pozbyć się tych możliwości. Takie iluzoryczne wizjonerstwo nie tylko kłóciłoby się z wymogami niemieckiej polityki realnej, ale byłoby niebezpieczne dla całej Unii. Więc chyba dobrze, że na razie więcej Europy nie będzie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski