Zmyślne gryzonie jesienią tną gałązki i konary wierzby, osiki i wikliny. Materiał topią w wodzie w koncentrycznych kręgach tuż przy podwodnym wejściu do nory. Zimna woda zapewnia świeży pokarm przez całą zimę, bez potrzeby łażenia po śniegu. Zwierzak wypływa z nory, zabiera porcję obiadową i wraca do domu. Ponoć największe odkryte spiżarnie miały nawet dwadzieścia metrów sześciennych objętości.
Zwykle są o połowę mniejsze. Tak jak magazyn, który odnalazłem na zbiorniku przeciwpożarowym. Miejsce w lesie skąd w razie pożaru można wygodnie czerpać wodę. Ludzie zbudowali groblę na małym strumyku, a bobry zajęły teren. Widać były w ciężkiej konfuzji, gdyż wybrane miejsce leży daleko od małej rzeki skąd musiały przywędrować. Cztery, pięć kilometrów w górę zbocza po śladzie naprawdę małego cieku wodnego. Do tego w okolicy ulubionych wierzb i osik było tyle co kot napłakał. Same świerki, jodły i buki. Tudzież garść brzózek, które gryzoniom raczej nie smakują. Przepatrując okolicę wypatrzyłem nieliczne pocięte wierzby na obrzeżach lasu. Ot, bryndza jak mawiają starzy górale.
Jeśli gryzonie zajęły tak mało zasobne w pokarm miejsce, to niżej w Dunajcu, musi być już rzeczywiście ciasno. Ciekaw jestem, czy owe górskie bobry przetrwają zimę. Dobrze im życzę, ale głód już stoi u wejścia do nory…
Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?