Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Felieton Grzegorza Tabasza. Głód

Grzegorz Tabasz
Połowa marca Roku Pańskiego 1650. Gdzieś na wschodnich rubieżach Rzeczpospolitej. Wojska kozackie spustoszyły okolice zabierając wszystko co było zdatne do jedzenia. Głodujący włościanie nie mają większego wyboru. Praktycznie żadnego.

Jeśli ktoś ocalił resztki ziarna mógł do mąki dosypać zmielonego w żarnach lipowego łyka. Trzeba było iść w las i pracowicie zrywać korę z młodych gałęzi i konarów. Potem mozolnie drzeć cieniutkie pasma pachnącego mile łyka. Kalorii było w tym tyle co kot napłakał, ale śladowe ilości cukru i białek mogły na chwilę oszukać głód. Danie można było wzbogacić liściowym pączkami. Nadawały przyjemny aromat i były o niebo smaczniejsze od namiastki chleba z łykiem.

W cenie były żołędzie. Po przepaleniu na ogniu traciły nieco goryczy. Gotowane kilka godzin dawały namiastkę kaszy. Pracowicie zbierano drobne nasiona lipy. Z orzeszków wielkości ziaren pieprzu można było wytłoczyć kilka łyżek pożywnego oleju, zaś wytłoki mogły dać kilka dni dodatkowego życia dla domowego bydła. Jeśli oczywiście jakimś cudem uszły przed wzrokiem głodnych wojaków. Szczęśliwcy one owoce dzikiej róży czy tarniny. Lub schwytane we wnyki drobną zwierzynę.

Tak naprawdę trzeba było gać na czas. Doczekać chwili, aż z ziemi wyjdą pierwsze pędy pokrzyw. Wyśmienite na pożywną polewkę. Tym, co przeżyli zupa z pokrzyw smakowała niczym najwykwintniejsze dania…

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Tanie linie trują! Ryanair i Wizz Air na czele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski