MKTG SR - pasek na kartach artykułów

God save Balcerowicza

Redakcja
Codziennie boję się, że wjadę komuś w bagażnik. Przejeżdżając skrzyżowanie Al. Jerozolimskich i Marszałkowskiej w Warszawie, nie mogę oderwać oczu od jaskrawej tablicy. Świeci na niej dwunastocyfrowa liczba, której końcówka miga w szaleńczym tempie. To licznik zadłużenia kraju.

Tadeusz Jacewicz: Z BLISKA

W środę, 2 marca w południe, stan licznika wskazywał 775 miliardów złotych z groszami i narastał jak wściekły. Na każdego z nas przypadało 20.365 złotych. Tyle musimy, a raczej musielibyśmy wtedy oddać. Dzisiaj jest już więcej. Licznik bije 24 godziny na dobę. Ciągle w górę.

Instalacja jest świetnym, choć niepokojącym pomysłem prof. Leszka Balcerowicza i jego Forum Obywatelskiego Rozwoju. Bardzo mi się podoba ten sposób bezpośredniej rozmowy z ludźmi. Nasze życie publiczne zdegenerowało się do przerzucania sloganami, mozolnie obmyślanymi bon motami, prostackimi wycieczkami osobistymi. Poziom merytoryczny tych debat jest rozpaczliwy. Durni politycy, przepytywani przez dziennikarskich ignorantów, uważają, że ciemny lud kupi wszystko. Na razie wygląda na to, że mają rację. Matoły przechodzą miękko z kadencji w kadencję, wygrywają wybory, żyją z nas dostatnio. Im dłużej jednak to trwa, tym trudniej będzie wrócić do równowagi i rozsądku. Nie mówiąc już o zatrzymaniu "licznika Balcerowicza”.

W Warszawie kursuje pogłoska o planowanej ofensywie programowej PO po wygranych wyborach. Teoria brzmi dosyć wiarygodnie. Dotychczas nie dotykano trudnych reform, bo priorytetem było powstrzymanie PiS. Taka lokalna wersja strategii"containment”, prowadzonej kiedyś przez USA wobec Moskwy. Amerykanom się powiodło, Platformie też szło dobrze, choć ostatnio gorzej. Z punktu widzenia szamotaniny międzypartyjnej to niezła taktyka. Dla interesów Polski – fatalna.

W demokracji ważne są racje, ale ważniejsza – arytmetyka. Rząd PO poświęcił ważne racje (równowaga budżetu, sprawność państwa, strategia na 10–20 lat) dla walki z PiS. Nie miał czasu na nic innego, nie chciał też ryzykować eksperymentów. W gruncie rzeczy nasze sprawy są dla tych dwóch partyjnych buldogów tylko odległym tłem. Bo co z tego, że wymyśli się mądre programy, kiedy opozycja wypaczy, przekona wyborców i wygra? Polskim modelem politycznym stało się rządzenie przez trwanie. Zamiast robić coś, żeby zdobyć poparcie i wygrać, nie robi się nic, żeby nie przegrać.

Ten model tworzy interesujące możliwości dla nowej partii. W biznesie nazywa się to "niszą rynkową”.Znalezienie i energiczne wypełnienie niszy prowadzi na skróty do pieniędzy. W polityce – do władzy.

Wierzę, że kiedyś to nastąpi i powstanie partia, napędzana naszą irytacją i niechęcią do marnej polityki oraz byle jakich ludzi ją robiących. Nie myślę o grupkach, które wychodzą z istniejącego ugrupowania, trochę pokrzyczą i potem wracają na stare śmieci lub znikają. Nowa partia powinna zastosować metodę Marriotta. Kiedy 23 lata temu poszukiwali załogi do hotelu w Warszawie, wykluczyli kandydatów z jakimkolwiek doświadczeniem w branży. Uznali – słusznie – że są nienaprawialni. Wiele na rynku politycznym weźmie nowa partia, która nie przyjmie nikogo, kto z polityką miał jakiekolwiek związki. Taki osobnik jest dożywotnio zainfekowany.

Trudno będzie, bo nasze pieniądze płyną do dotychczasowych aparatczyków partyjnych. Okopali się skutecznie, nowych nie dopuszczą. Rośnie już drugie pokolenie takich etatowych działaczy. Dzieci, widząc jak fajnie dzieje się starszym, idą w ich ślady. Betonuje się nam model demokracji z wadą wrodzoną.

Na takim tle Balcerowicz jest przekleństwem dla tysięcy ludzi żyjących u nas z polityki. Zakłóca on bezpieczny rytm: władza – opozycja – znowu władza, żąda działania, wskazuje, gdzie trzeba zacząć natychmiast. Burzy spokój, usiłuje wymusić potrzebne decyzje. Największy problem ma z tym rząd, któremu z powodów alarmów profesora spada poparcie. Obawy są przesadne, PO wygra wybory, acz może mieć później pewne trudności z koalicją. Im więcej jednak weźmie z Balcerowicza, tym skuteczniej będzie rządzić. Dryfować dalej już się nie da.

Polska polityka jest głównie pustą gadaniną w telewizji. Nie ma w niej miejsca na starcia koncepcji, idee i pomysły. Za nią zieje zupełna pustka. Brak think–tanków, zespołów doświadczonych i mądrych doradców. Dworskie intrygi i bicie piany to główne zajęcia zaplecza.

To, co robi Leszek Balcerowicz, w jakimś stopniu wypełnia lukę. Nie musi we wszystkim mieć racje, zawsze jednak warto go posłuchać. Na pewno nie jest lobbystą ani nie gra drobnych gierek politycznych. Chce dobrze, dużo wie, jest nam bardzo potrzebny.

Niewielu jest ludzi o tak czystym instynkcie państwowym i zdolnościach jasnego formułowania myśli. Dobrze, że go mamy. Powtórzę więc za Brytyjczykami: "Godsave Balcerowicza”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski