To skutki nieopanowanego apetytu na grzyby, który doprowadził do znacznego przetrzebienia leśnego runa. Cóż, przyroda ma ograniczone moce produkcyjne, które we Włoszech osiągnęły maksimum możliwości. Po pierwsze - trzeba kupić stosowne pozwolenie.
Odpowiednik naszej karty wędkarskiej. Niedrogo, ale za brak grozi kara. Pierwsza z wielu. Po drugie, waga. U nas można zbierać do oporu, tam na kilogramy. Lokalne władze urozmaicają ludziom życie i na przykład łupią mandaty za nocne grzybobranie. Łażenie po lesie z latarką to jak dla mnie sport ekstremalny, ale dla Włochów widać nie.
Do tego tam nie oszczędzają na strażnikach, to i prawdopodobieństwo wpadnięcia w łapy leśnej sprawiedliwości jest duże. Wreszcie tu i ówdzie trzeba zdać egzamin ze znajomości gatunków trujących i jadalnych. Czy ktoś marzy o grzybobraniu w słonecznej Toskanii?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?