Oświęcimskiego szkoleniowca zabolała zwłaszcza porażka w Katowicach. To było jedno z tych spotkań, w których wygrana z niżej notowanym zespołem była wręcz obowiązkiem. Spotkania minionego weekendu miały wspólny mianownik, czyli zawodnicy mieli kłopoty z motywacją.
- Nie wiem już, jakich zaklęć mam używać, aby zmienić mentalność chłopców, że rywal plasujący się za nami w tabeli jest tylko teoretycznie słabszy - piekli się Josef Dobosz, trener Unii. - Zarówno w meczu przeciwko Katowicom, jak i sosnowiczanom, chłopcy zbyt rozluźnieni podeszli do swoich obowiązków przed bramką rywali. Zbytnio kombinowali, zamiast stosować najprostsze rozwiązania.
O ile sosnowiecka młodzież nie była w stanie przeciwstawić się Unii, więc nawet złapanie kontaktu przez SMS na 3:2 nie wprawiło oświęcimian w zakłopotanie, to w Katowicach na marnowanie pozycji bramkowych nie można było sobie pozwolić, zwłaszcza, że nie było ich zbyt wiele.
- Przecież katowicki bramkarz wcześniej występował w słowackiej ekstraklasie w Popradzie i to on wygrał katowiczanom mecz - wspomina Dobosz, który po weekendzie ma jeszcze jeden zarzut pod adresem swoich podopiecznych. - Kary, jakie my łapiemy, to jest dla mnie coś zupełnie niezrozumiałego. Przecież sami prosimy się o „klapsa”. Jeśli chłopcy nie zaczną unikać głupich wykluczeń, to w potyczkach z zespołami z czołówki nie mamy czego szukać. Po prostu nas „zdemolują”. Meczem w Krakowie rozpoczynamy cykl spotkań z medalistami poprzedniego sezonu.
Oświęcimianie w pierwszym meczu przegrali z Cracovią 2:5, ale długo toczyli zacięty bój. Jednak krakowianie będą podrażnieni wyjazdową porażką po karnych w Jastrzębiu. - To mógł być wypadek przy pracy mistrza albo oznacza jego małą zadyszkę - analizuje Dobosz. - Czy stać nas na jakąś zdobycz w „paszczy lwa”? Jest kilka warunków, żeby postawić się mistrzowi. Bramkarz musi mieć swój dzień, ale pozostali muszą zagrać zdyscyplinowanie i przede wszystkim cierpliwie. Nie możemy sobie pozwolić na otwartą grę z Cracovią. Chłopcy nie mogą wyjść na lód ze strachem w oczach. Najgorsze, to przegrać już w szatni.
Oświęcimski szkoleniowiec wyraźnie dał do zrozumienia, że Unia pod Wawelem zamierza szukać swojego szczęścia w kontrach. - W meczach przeciwko ligowym faworytom motywacja jest zupełnie inna niż na zespoły z dolnych rejonów tabeli, więc może uda nam się sprawić jakąś niespodziankę, którą byłaby jakakolwiek zdobycz w hali lidera - analizuje Peter Tabaczek, kapitan Unii.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?