MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Instynkt ceni wyżej niż zdrowy rozsądek. Nawet najedzony będzie polować. Tak dla przyjemności

Grzegorz Tabasz
Kot jest wprost stworzony do polowania. Pięciokilogramowa najwyżej waga ciała pozwala pokonać każdego szczura, nornicę czy mniejszego gryzonia
Kot jest wprost stworzony do polowania. Pięciokilogramowa najwyżej waga ciała pozwala pokonać każdego szczura, nornicę czy mniejszego gryzonia fot. 123RF
Niezależny. O ile pies przybiegnie, gdy tylko kiwnąć palcem, kot tylko wówczas, gdy będzie miał na to ochotę.

Statystyka to paskudna rzecz. Bezlitosna i okrutna. Policzono, iż dziewięć milionów brytyjskich kotów w ciągu roku zabija ponad 60 milionów ptaków. Drugiego, czy może jak chcą niektórzy, pierwszego największego przyjaciela człowieka uznano za najważniejszego niszczyciela różnorodności przyrodniczej.

Jeśli uznać, iż polskie kocury obyczajami i skutecznością łowiecką nie ustępują brytyjskim kolegom, to i u nas skala masowych zabójstw jest podobna. Nie wierzę. Podczas wiosennych i jesiennych wędrówek, setki milionów ptaków pada łupem polowań na Bliskim Wschodzie i wyspach Morza Śródziemnego. Gdyby zsumować wszystkie ofiary, to drobniejsze ptactwo Europy powinno już dawno wyginąć. Skoro wciąż widać i słychać upierzone zwierzaki, to kocia statystyka zda się psu na budę.

Kot domowy stał się towarzyszem człowieka jakieś dziesięć tysięcy lat temu. My daliśmy mu schronienie i opiekę, otrzymując w zamian za ochronę pól uprawnych i spichlerzy przed gryzoniami. Przodka kota upatruje się w kocie nubijskim, zaś za miejsce pierwszego kontaktu starożytny Egipt. To było prawdziwe kocie królestwo.

Naszego mruczka włączono w panteon tamtejszych bóstw. Zwierzaki czczono w świątyniach bogini Bastet, balsamowano i hołubiono na wszelkie sposoby. Było za co. Jeśli w dzisiejszych czasach gryzonie niszczą piątą część plonów, to w państwie faraonów szkody musiały być bardzo dotkliwe. Tylko wspomnę naszego króla Popiela, którego o śmierć głodową miała przyprawić mysia plaga. Z tym udomowieniem, to jest dziwna sprawa.

O ile pies, całkowicie oddał się na służbę ludziom, to koty zachowały spory margines niezależności. Ten pierwszy przybiegnie gdy tylko kiwnąć palcem, zaś kot tylko wówczas, gdy będzie miał na ochotę. Lub interes. I za to bardzo je lubię...

Reszta historii była już prosta. Razem z Rzymianami, koty dotarły do najdalszych prowincji Imperium. Podążały krok w krok za chrześcijańskimi mnichami. Razem z europejskimi osadnikami i kolonizatorami zdobyły świat. W pierw zatrudniane na etacie (o tym za chwilę), zawodowych strażników w spiżarniach i magazynach, potem w bardziej przyjemnej funkcji ozdoby domu. Nie zawsze było miło. W epoce polowań na czarownice, na stosy w majestacie prawa trafiały skazane za kontakty ze złym mocami koty. Nie wierzycie? Co robicie, gdy czarny kot w piątkowy dzień przebiegnie wam drogę?

Kot jest wprost stworzony do polowania. Pięciokilogramowa najwyżej waga ciała pozwala pokonać każdego szczura, nornicę czy mniejszego gryzonia. Idealna zwinność, szybkość, uzbrojenie i precyzyjne narządy zmysłów. Do tego bardzo silny instynkt łowiecki. Nawet najedzony kot będzie polował. Dla przyjemności.

Jeśli nie na myszy, to na ptaki, owady, jaszczurki. Wracając do statystyki, to skrzętnie liczę ofiary moich dwóch domowych kocurów. Gryzoni nawet nie liczę. Mają na sumieniu nie więcej niż dziesięć ptaków rocznie. Straty do zaakceptowania, gdyż od kilku lat żadna mysz nie przekroczyła progu domu.

Ptaszków żal, lecz jeśli sikorka czy rudzik nie ucieka na widok rudo-białego kota, widocznego z oddali niczym mucha na białym suficie, to same sobie są winne. Biada nieuważnym. Niech żyje selekcja! Zresztą, domowe kuny są większymi prześladowcami, bo prócz naziemnych łowów na piechotę, doskonale wspinają się na konary drzew.

Żadne ptasie gniazdo nie ujdzie ich uwadze. Jak sądzę, w naszym najbliższym otoczeniu ukształtowała się pewna równowaga. Zdziczałe koty szybko stały się ogniwem łańcucha pokarmowego. Zabijają i same padają ofiarami większych od siebie drapieżców. Znam beskidzkie przysiółki, gdzie spacerujące po ściernisku kocury regularnie padają łupem polujących na nie orlików krzykliwych. Nawiasem mówiąc, życie na swobodzie nie jest specjalnie długie. Zwierzak mieszkający w domu doczeka piętnastu lat. Na wolności nie przetrwa piątej z kolei zimy.

Wrócę do kocio-ludzkich relacji. Kot Winstona Churchilla jadał z nim obiady przy wspólnym stole. Aleksander Dumas chadzał razem ze swoim pupilem do pracy. Abraham Lincoln cenił własnego kota bardziej niż niektórych członków rządu. Obrazy Pabla Picassa, kolejnego wielkiego przyjaciela kotów, z miauczącym motywem, cenione są wyceniane na setki tysięcy dolarów. Za kotami nie przepadał Aleksander Wielki, Juliusz Cezar, Ludwik XIV i Napoleon Bonaparte. Wszyscy marnie skończyli...

Od XIX wieku brytyjska Royal Mail zatrudniała na etatach strażników przesyłek pocztowych armię dwudziestu pięciu tysięcy kotów. Utrzymanie każdego z ich kosztowało 2 funty tygodniowe wedle stawek z 1980 roku. Przedwojenne Polskie Koleje Państwowe przeznaczały 8 złotych miesięcznie na utrzymanie służbowych kotów. Pracownik miał być obowiązkowo płci męskiej (O, a gdzie parytety płci?), tudzież słusznych rozmiarów ciała. W zakres obowiązków wchodziła systematyczna współpraca z dwunożnymi dozorcami w czuwaniu nad bezpieczeństwem i całością przesyłek zdeponowanych w magazynach. Byłbym zapomniał, owe osiem złotych przeznaczono na miskę mleka i w razie potrzeby na opiekę weterynarza.

Zafascynowała mnie historia czy raczej legenda związana z naszym najrzadszym dzikim kotem, żbikiem. Niegdyś pospolity w każdej kniei, dzisiaj gatunek na skraju zagłady. W Bieszczadach i ostatniej enklawie Beskidu Niskiego żyje ich mniej niż dwie setki. Jedną z przyczyn wyginięcia żbika miało być krzyżowanie ze zdziczałymi, domowymi kotami, jakie przywieziono do nas kilka wieków temu z południa Europy. Ktoś nawet kiedyś ochrzcił bastarda kotożbikiem.

Cóż, teoria pociągająca, bowiem obydwa gatunki są podobne, ale mimo poszukiwań owe mityczne mieszańce znajdowałem głównie w starych, łowieckich opowieściach. Nikt nigdy owego kotożbika nie schwytał. Nikt nie zdobył nawet odrobiny materiału genetycznego, by porównać z kotem nubijskim i ostatnimi dzikimi żbikami. To byłby dowód ostateczny i niezaprzeczalny.

Tuż obok mnie mruczy pasiasty kocur. Pręgowany niczym żbik tyle, że ze dwa razy za mały. Mam uwierzyć, że to kochające ciepły kominek stworzenie miałoby uprawiać miłosne harce w zimnym i wilgotnym lesie? Wygrzany, rozleniwiony piecuch walczący zaciekle o względy dzikiej kotki w marcowe noce w mglistej kniei? Taplać futro w topniejącym śniegu? Nigdy w życiu!

***

Koty żyjące na wolności dożywają średnio do 8 lat, natomiast koty trzymane w domu osiągają wiek do 20 lat. Na długość życia wpływa szereg czynników, takich jak: płeć, styl życia czy zwyczaje.
Najdłużej żyjącym kotem według Księgi rekordów Guinnessa była kotka imieniem Creme Puff.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski