MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Instytut spraw trudnych

Filip Musiał
17 IX 2014 r. - zorganizowane przez oddział IPN w Krakowie obchody rocznicy agresji sowieckiej
17 IX 2014 r. - zorganizowane przez oddział IPN w Krakowie obchody rocznicy agresji sowieckiej fot. Michał Wenklar
Jubileusz. 11 lat po wyborach w czerwcu 1989 roku Janusz Kurtyka zostaje pierwszym szefem krakowskiego oddziału IPN. W innych państwach bloku wschodniego podobne instytucje powstały dużo wcześniej

W tym roku IPN obchodzi 15-lecie działalności. Pierwszy jego prezes Leon Kieres objął swoją funkcję 30 czerwca 2000 r. Trzy miesiące później, we wrześniu, został powołany pierwszy dyrektor oddziału IPN w Krakowie - Janusz Kurtyka. Przez ostatnie 15 lat krakowski IPN dość dobrze zadomowił się w woj. małopolskim i wydaje się, że jest jedną z bardziej rozpoznawalnych instytucji państwowych. Niewątpliwie niemałą rolę odegrała w tym realizowana od 2002 r. współpraca z „Dziennikiem Polskim”.

Niewygodny z natury
IPN powstał bardzo późno. Możemy bowiem uznać, że proces zmiany ustrojowej symbolicznie otwierają czerwcowe kontraktowe wybory z 1989 r., zamykają natomiast pierwsze w pełni wolne wybory z jesieni 1991 r. Tymczasem ustawa o instytucie została uchwalona dopiero w roku 1998, zaś zaczął on działać w roku 2000, po długim okresie sporów i niemożności wskazania prezesa akceptowanego przez parlament.

Niektóre państwa byłego bloku wschodniego powołały swoje odpowiedniki IPN znacznie wcześniej. Niewątpliwie najprężniej działał niemiecki „Instytut Gaucka”, ale np. w 1992 r. powstało także Centrum Badania Ludobójstwa i Ruchu Oporu Mieszkańców Litwy. Niemal każde z państw byłego bloku komunistycznego dążyło do utworzenia specjalnych instytucji, których głównym zadaniem była pomoc w zrozumieniu, czym był totalitaryzm i wyjaśnienie, czego doznały narody ujarzmione przez sowieckie imperium. Zajmować się więc miały jego dziejami, wyjaśniać mechanizmy działania, niektóre miały też kompetencje w zakresie ścigania komunistycznych zbrodniarzy.

Z natury rzeczy pojawiał się więc opór przed ich działalnością. Badania, śledztwa, publikacje naruszały interesy wielu środowisk. W sposób najbardziej oczywisty nie byli nimi zainteresowani reprezentanci reżimu komunistycznego, którzy w efekcie transformacji ustrojowych nadal uczestniczyli - zazwyczaj na równych prawach - w życiu publicznym.

Rychło jednak okazało się, że nie da się oddzielić funkcjonowania systemu komunistycznego od problemów współpracy agenturalnej. Zgłębianie tego zagadnienia jest z kolei nie na rękę części byłych środowisk opozycyjnych. Tym samym zakres działania IPN, i podobnych do niego instytucji w byłych krajach bloku wschodniego, sprawiał, że stawał się on - niejako automatycznie - instytucją niewygodną. Dlatego w III RP długo blokowano pomysł jego powstania, a gdy już się to stało IPN stał się obiektem, bardzo mocnych, ataków, i - niezwykle często nieuzasadnionej - krytyki. Jednym z jej efektów jest przyklejenie mu pejoratywnej etykietki „Instytutu od teczek” - a więc utożsamienie IPN z lustracją.

Etykiety a rzeczywistość
Wbrew medialnym zabiegom, trudno jednak go uznać za maszynę lustracyjną. Pomijając już fakt, że Biuro Lustracyjne działa w ramach IPN dopiero od roku 2007 - nie jest na pewno dominującym pionem merytorycznym. Odgrywa jednak znaczącą rolę w oczyszczaniu życia publicznego. Pamiętać należy, że procedury charakterystyczne dla orzecznictwa sądu lustracyjnego, wzmocnione postanowieniami Sądu Najwyższego i Trybunału Konstytucyjnego powodują, że rzeczywistość lustracyjna i prawda historyczna stają ze sobą w sprzeczności. Przyjęta bowiem na potrzeby postępo- wań lustracyjnych definicja tajnej współpracy jest sztuczna i odbiega od definicji historycznej. Stąd zdarza się, że ta sama osoba zgodnie z warsztatem historycznym zostanie uznana za osobowe źródło informacji, a jednocześnie zostanie uwolniona od zarzutu współpracy w procesie…

Obok pionu lustracyjnego działa także drugi pion zatrudniający prokuratorów, czyli Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, której zadaniem jest ściganie zbrodni niemieckich i komunistycznych. Śledztwa historyczne mają swoją specyfikę. Niełatwo jest udokumentować przestępstwa sprzed kilkudziesięciu lat. Ale nawet wtedy, gdy sprawy nie trafiają ostatecznie na wokandę pozostaje po nich ogromny materiał informacyjny, który może służyć historykom. Pamiętać też trzeba o ograniczeniach, jakie na pion śledczy narzuca ustawodawstwo III RP. Efektem „transformacji ustrojowej” jest uznanie porządku prawnego PRL. Dlatego dzisiaj prokuratorzy IPN nie mogą oskarżać np. funkcjonariuszy bezpieki za służbę w komunistycznym aparacie represji, ale muszą im udowodnić, że podczas zatrudnienia w resorcie łamali prawo… obowiązujące w PRL.

Niewątpliwie największy jest pion archiwalny, zatrudniający kilkuset archiwistów w całej Polsce, sprawujących pieczę nad kilkudziesięcioma kilometrami bieżącymi akt. Archiwum, nazywane często „sercem IPN”, wykonuje ogrom pracy. Obsługuje dziesiątki instytucji, tysiące naukowców i studentów, dziennikarzy i publicystów, dziesiątki tysięcy osób, które chcą sięgnąć do informacji, które bezpieka zgromadziła na ich temat bądź na temat ich przodków.

Widoczna, choć czasem przemilczana przez media, jest działalność edukacyjna i naukowa. Dorobek wydawniczy IPN z minionego 15-lecia jest olbrzymi, a zatrudnieni w instytucie historycy systematycznie wypełniają białe karty polskiej historii najnowszej. Sam oddział krakowski wydał ponad 160 książek. Jednak publikacje naukowe mają mniejszy rezonans społeczny, są raczej cegiełkami, z których za jakiś czas zbudowana zostanie nowa synteza historii Polski XX wieku. Najbardziej widoczna jest aktywność pionu edukacyjnego, organizującego wystawy, wykłady, rajdy, konkursy dla dzieci i młodzieży, wydającego gry historyczne, albumy, dodatki do gazet, obecnego w przedszkolach, szkołach, centrach doskonalenia nauczycieli…

Odbudowa tożsamości
W jednym z ostatnich wywiadów Janusz Kurtyka stwierdzał: „Widziałbym działania IPN jako próbę budzenia narodu do wielkości przez przywracanie mu jego pamięci, odbudowę tożsamości”. Do tego sprowadza się istota tego typu instytucji jak IPN. Półwiecze totalitaryzmu doprowadziło bowiem do zerwania nici tożsamości narodowej, zafałszowania pamięci historycznej, wykoślawienia historycznej świadomości. Rozłożony na lata proces przemilczeń i kłamstw, zafałszowania języka w połączeniu z charakterystycznym dla PRL zaburzeniem tradycyjnej struktury społecznej dokonał spustoszenia tożsamościowego. W pojałtańskiej Polsce sukcesywnie realizowano politykę likwidacji warstw przywódczych. Dotychczasową elitę skazano na egzystowanie na marginesie życia publicznego.

Awansowano natomiast reprezentantów nizin społecznych. Próba zawładnięcia ludzkimi duszami musiała się wiązać z odrzuceniem narodowej tradycji i kultury. Mentalność Polaków w latach PRL została skutecznie zmieniona. Na tyle, że do dziś część establishmentu domaga się poszukiwania pozytywnych zjawisk z lat zniewolenia, podbój Polski nazywa się nadal jej wyzwoleniem, zaś komunistyczni aparatczycy są wciąż patronami ulic i szkół, a nawet bohaterami kolorowych magazynów. Nic lepiej nie świadczy o spustoszeniach poczynionych przez komunizm, niż to, że część środowisk opiniotwórczych suwerennej już Polski czuje bliższe mentalne związki z PRL niż wolną Rzeczpospolitą.

Ćwierć wieku po kontraktowych wyborach nie udało nam się zrzucić pęt postkomunizmu. Ostateczne wyzwolenie z nich będzie możliwe wtedy, gdy przeważająca część Polaków będzie się widziała jako element ciągu pokoleń tworzących Rzeczpospolitą i do niej dążących czy przechowujących ideę jej niepodległości.

Jednym z narzędzi przywracania narodowej tożsamości jest historyczna dyskusja o najtrudniejszych problemach minionego wieku. Nazywanie zdrady - zdradą, a bohaterstwa - bohaterstwem. Od tego państwo polskie ma Instytut Pamięci Narodowej. Jego misja, tak jak można ją odczytać z ustawy, wymaga, by zajmował się najtrudniejszymi problemami najnowszej historii, by je wyjaśniał, by nie cofał się pod naciskiem elit. Janusz Kurtyka w wywiadzie „Historia bez wyrywania kartek” przeprowadzonym przez Ewę Łosińską i opublikowanym w „Dzienniku Polskim” 20 czerwca 2008 r. pytany o głośną książkę „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii” odpowiadał: „Napisanie tej książki wymagało cywilnej odwagi. IPN jest jednak od takich trudnych spraw, które niosą ze sobą olbrzymi ładunek emocjonalny i symboliczny”.

Rok później w innym wywiadzie przestrzegał: „Instytucja taka jak IPN, gdy zapomni, co jest jej prawdziwą rolą, stanie się niewiarygodna i niepotrzebna, nawet jeśli formalnie będzie jeszcze istnieć i zatrudniać w przybliżeniu tych samych ludzi”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski