Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak Kraków ścigacz budował. Mało brakowało, a miałby własny okręt

Paweł Stachnik
Archiwum
Historia. Na początku 1938 r. rozpoczęła się w Krakowie i Małopolsce społeczna zbiórka pieniędzy na budowę okrętu dla Polskiej Marynarki Wojennej. Jednostka miała nosić imię „Kraków”. Inicjatorem pomysłu był miejscowy oddział Ligi Morskiej i Kolonialnej.

10 lutego 1939 r. w auli Uniwersytetu Jagiellońskiego odbył się wiec zorganizowany przez Akademicki Związek Morsko-Kolonialny z okazji dziewiętnastej rocznicy odzyskania przez Polskę dostępu do morza.

Referat o znaczeniu morza dla kraju wygłosił prof. Emil Godlewski. Wystąpienie mówcy studenci kilkakrotnie przerywali oklaskami. Później przemawiali przedstawiciel Młodzieży Wszechpolskiej Żabicki i były prezes Akademickiego Związku Morsko-Kolonialnego dr Lewandorski.

W uchwalonej rezolucji stwierdzono, że „posiadanie morza i kolonii jest podstawowym warunkiem rozwoju i potęgi Polski”. W kolejnym punkcie stwierdzono natomiast, że młodzież akademicka: „Postępując w myśl zasad skonkretyzowanych przez Ligę Morską i Kolonialną postanawia kontynuować w dalszym ciągu akcję zbiórkową na ścigacz morski >>Akademik<<, jako widomy objaw zrozumienia i entuzjazmu”.

Tak oto Kraków i jego mieszkańcy dokładali kolejne pieniądze do szerokiej społecznej akcji wzmacniania polskiej floty. Mało brakowało a Kraków i Małopolska doczekałyby się własnego - wprawdzie niewielkiego, ale jednak - okrętu wojennego.

23 ścigacze
O tym, jak pod koniec lat 30. ub.w. Polacy społecznie rozbudowywali swoją flotę pisze w wydanej niedawno książce „Ścigacze Polskiej Marynarki Wojennej w II wojnie światowej” znany historyk-marynista Mariusz Borowiak.

Oto 1 września 1937 r. zakończyła się zbiórka pieniędzy na okręt podwodny „Orzeł”. Zgromadzono w sumie 8 mln 368 tys. 266 zł. Na budowę jednostki, która już za parę lat przejdzie swoimi wojennymi wyczynami do legendy, przekazano 8 mln 200 tys. zł.

Dwie organizacje, które prowadziły zbiórkę na „Orła” - Liga Morska i Kolonialna oraz Fundusz Obrony Morskiej - zaczęły się teraz zastanawiać, co zrobić z resztą pieniędzy. Po naradach zdecydowano się przekazać nadwyżkę na budowę dwóch ścigaczy i jednocześnie zainicjować społeczną zbiórkę na ten cel. Wkrótce ruszyła szeroka akcja obejmująca cały kraj.

Towarzyszyło jej hasło „Każdy okręg Ligi Morskiej i Kolonialnej buduje własny ścigacz”. Ze środków społecznych planowano wybudować co najmniej 23 takie jednostki. Osiemnaście miało zostać ufundowanych przez poszczególne okręgi Ligi, a pozostałe przez różne środowiska i organizacje.

Dla kilku ścigaczy ustalono nawet nazwy: „Eugeniusz Kwiatkowski” (na cześć ówczesnego wicepremiera rządu), „Orlicz-Dreszer” (na cześć generała), „Wójt Polski”, „Rzemieślnik Polski”, „Wołyń”, „Lublin” oraz „Akademik”.

Po raz kolejny okazało się, że w sprawach wzmocnienia armii można liczyć na polskie społeczeństwo. Już pierwszy rok akcji zbiórkowej zakończył się sporym sukcesem. Do końca 1938 r. zebrano ponad 1,7 mln zł, a w pierwszym półroczu 1939 r. na konto FOM wpłynęło ponad 1,9 mln zł. Pismo „Morze” w numerze 7 z 1938 r. pisało: „W pierwszym okresie zbiórki, pieniądze płynęły wyłącznie przez okręgi LMK. W drugim okresie, który przewyższa analogiczny okres roku zeszłego o 50 proc. coraz wyraźniej rysuje się i inny przekrój zbiórki.

Powstało szereg inicjatyw. Zbierają na ścigacz rolnicy, rzemieślnicy, podoficerowie, młodzież oraz >>Wspólnota Interesów<< [firma z Katowic - przyp. PS]. Pragniemy pomnożenia tych inicjatyw”. A jak było w Krakowie?

Szewcy i cholewkarze
11 stycznia 1938 r. powstały tu dwa komitety - wojewódzki i miejski - których celem było ufundowanie ścigacza dla Marynarki Wojennej. Inicjatorem pomysłu był miejscowy oddział Ligi Morskiej i Kolonialnej. Tego dnia działacze Ligi zwołali zebranie obywatelskie w Klubie Społecznym. Przybyli na nie przedstawicie rozmaitych organizacji i instytucji zawodowych i wojskowych, a także reprezentanci władz, m.in. wicewojewoda krakowski Piotr Małaszyński, wiceprezydent Krakowa Stanisław Klimecki, gen. Bernard Mond oraz starosta krakowski Andrzej Wolaniecki.

Zebranie zagaił prezes zarządu okręgowego Ligi gen. Mond, poczym prezes dyrekcji poczt i telegrafów Alfred Spett (emerytowany pułkownik) w dłuższym przemówieniu postawił wniosek, aby województwo krakowskie złożyło dar Marynarce Wojennej fundując ścigacz morski. „Ścigacz taki jest najdrobniejszą jednostką morską bojową i kosztuje około 660.000 zł, a nosić będzie nazwę - Kraków” - napisał „Czas” w relacji ze spotkania.

Wniosek został jednomyślnie przyjęty przez zebranych. Fundusze na jednostkę zgromadzone miały zostać w drodze zbiórek powszechnych. Ich zorganizowaniem i przeprowadzeniem miał zająć się specjalnie w tym celu powołany komitet obywatelski. W tym miejscu dyskusji wiceprezydent Klimecki oświadczył, że miasto Kraków deklaruje na ufundowanie ścigacza kwotę 5 tys. zł.

W dalszej części zebrania wyłoniono wspomniany obywatelski komitet wojewódzki. W jego skład wszedł „szereg wybitnych osobistości” z prezesem Izby Skarbowej dr. Józefem Gregerem jako przewodniczącym oraz rektorami krakowskich wyższych uczelni na czele. Postanowiono zwrócić się do metropolity biskupa Adama Sapiehy, wojewody krakowskiego dr. Józefa Tymińskiego oraz dowódcy miejscowego Okręgu Korpusu (okręgu wojskowego) gen. Aleksandra Narbut-Łuczyńskiego z prośbą o objęcie patronatu nad przedsięwzięciem.

Natychmiast po zebraniu cech szewców i cholewkarzy miasta Krakowa zadeklarował swój finansowy udział w zbiórce” - podał „Czas”.

Imieniny Naczelnika
4 marca w krakowskim magistracie ukonstytuował się miejski Komitet Obywatelski Budowy Ścigacza „Kraków”. Składał się z trzech sekcji, na czele których stali: dyr. R. Rosiński i W. Ostrowski (sekcja skarbowa), płk T. Podgórski i dyr. S. Sołtys (sekcja imprezowa) oraz J. Flach i red. A. Wasilewski (sekcja propagandowa).

Komitety rozpoczęły energiczną akcję propagandową, której efektem były wpłaty na budowę okrętu. „Ilustrowany Kurier Codzienny” publikował w swojej rubryce „Składki” informacje o osobach przekazujących pieniądze na ścigacz. Podawano tam nazwisko darczyńcy i sumę. I tak np. 13 kwietnia 1938 r. można było przeczytać, że „Z okazji Imienin Naczelnika Oddziału PKP Ruchowo-Handlowego w Krakowie złożyli pracownicy tego Oddziału kwotę zł 71”.

Wpłaty były naprawdę zróżnicowane. Zdarzało się, że pojedyncze osoby wpłacały po kilkadziesiąt groszy, a zdarzały się też wpływy kilkusetzłotowe, a ze strony firm, przedsiębiorstw i organizacji tysięczne. Oba komitety - miejski i wojewódzki - starały się wykorzystywać różne okazje do przeprowadzenia zbiórek. I tak np. 29 czerwca 1938 r. w ramach obchodów Święta Morza, odbywających się pod hasłem „Dozbrójmy Polskę na morzu” przeprowadzono w Krakowie uliczną zbiórkę na ścigacz. Rozprowadzano też płatne nalepki z hasłem „Kraków na ścigacz”.

W styczniu 1939 r. pracownicy wytwórni Polskiego Monopolu Tytoniowego w Krakowie przekazali na budowę ścigacza równowartość połowy dnia pracy, tj. 4 tys. zł, a oddział pocztowy Ligi Morskiej i Kolonialnej złożył 1224,25 zł. Z kolei krakowskie Zrzeszenie Sędziów i Prokuratorów RP, Zrzeszenie Urzędników Sądowych i Prokuratorskich oraz pracownicy fabryki wyrobów fajansowych i szamotowych w Skawinie opodatkowali się na przeciąg 2 lat na rzecz budowy ścigacza mającego nosić zaszczytną nazwę „Kraków”.

Swój udział w tym pożytecznym dziele chciały mieć także uczennice krakowskiej szkoły im. św. Bronisławy. Przekazały one na okręt dochód z urządzonego przez siebie kramiku, na którym sprzedawały własne robótki. A to zaledwie kilka przykładów społecznej ofiarności. Do marca 1939 r. województwo krakowskie zebrało około 100 tys. zł. Jak podała prasa, miesięcznie wpływało na ten cel około 5 tysięcy. A przecież równolegle zbierano na Fundusz Obrony Narodowej, Fundusz Obrony Lotniczej, Pożyczkę Obrony Przeciwlotniczej, Dar Narodowy i konkretne rzeczy dla poszczególnych jednostek: czołgi, samoloty, karabiny maszynowe, wozy amunicyjne itd., itd.

Jakie były dalsze losy akcji? Specjalna komisja państwowa przeanalizowała oferty nadesłane przez europejskie stocznie i wybrała spośród nich propozycję złożoną przez brytyjski zakład John S. White w Cowes. 24 stycznia 1939 roku zamówiono tam dwa ścigacze torpedowo-artyleryjskie. Za każdy z nich Polska miała zapłacić 31 tys. 93 funty, co dawało w złotówkach 772 tys. 360 zł. Przewidywany termin dostawy określono na styczeń 1940 r. Z powodu wybuchu wojny jednostki te nigdy nie trafiły do Polskiej Marynarki Wojennej. Kraków nie doczekał się ścigacza swojego imienia…

Choć - gwoli ścisłości - były w historii dwa okręty o nazwie ORP „Kraków”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski