MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jak łyse konie

JUK
Trener Stefan Białas był przed laty trenerem Cracovii Fot. Wacław Klag
Trener Stefan Białas był przed laty trenerem Cracovii Fot. Wacław Klag
W piątek wieczorem, po tym, jak Wisła przegrała z Koroną Kielce, pomyślał Pan sobie: - wracamy do gry o mistrzostwo Polski? - zapytaliśmy trenera Legii Warszawa Stefana Białasa.

Trener Stefan Białas był przed laty trenerem Cracovii Fot. Wacław Klag

STEFAN BIAŁAS. - Wisła jest na pierwszym miejscu w tabeli, to drużyna, z którą trzeba się liczyć. To są fakty - mówi trener Legii przed sobotnim meczem.

- Pomyślałem, pomyślałem, i sądzę, że moi zawodnicy również. Nasza strata punktowa do Wisły była jeszcze kilka dni wcześniej dosyć duża, ale ta jej niespodziewana porażka sprawiła, że nasze marzenia odżyły. Może właśnie ta świadomość, że możemy zbliżyć się do Wisły, tracić do niej tylko trzy punkty, sparaliżowała w sobotę nasze ruchy w Chorzowie. Szczególnie w pierwszej połowie meczu.

- Po spotkaniu z Ruchem - przegranym przez Legię 0-1 - zaskakująco brzmiała wypowiedź Wojciecha Szali. Mówił nie o gonieniu Wisły, ale o tym, że Legia straciła szansę na to, by się umocnić na 3. miejscu.

- Chyba wiem, z czego to wynika, bo ja też patrzę zawsze na najbliższy mecz. A ten mecz był w tym momencie meczem o 3. miejsce. Z perspektywą bardzo obiecującą, bo przed meczem z Wisłą u siebie.

- Teraz to 3. miejsce to dla Legii chyba jedyny osiągalny cel. W pańskim przypadku historia się powtarza, bo gdy poprzednio prowadził Pan Legię, w 1999 roku, skończyliście sezon właśnie na 3. miejscu.

- Wtedy 2. lokatę przegraliśmy z Widzewem jedną bramką. Mieliśmy lepszy bilans bezpośrednich meczów, jednak w całym sezonie minimalnie gorszy bilans bramkowy - a inny był regulamin. Ale to prawda: trzecie miejsce to w tej chwili nasz cel. Oznacza udział w europejskich pucharach, a dla takiego klubu jak Legia, z nowym stadionem, byłoby przykre, gdyby tego nie było.

- Pamięta Pan tamten mecz z Wisłą przy Łazienkowskiej na wiosnę 1999 roku?

- Tak, dobrze pamiętam. Przegraliśmy 1-2. Wyrównującą bramkę na 1-1 strzelił Radek Wróblewski. Potem powinniśmy mieć karnego, ale sędzia nie podyktował faulu na Bartku Karwanie, drugim skrzydłowym tamtego zespołu.

- Oba gole dla Wisły zdobył wtedy Radosław Kałużny. Wynik 1-2 powtórzył się wiosną 2006 roku - i pewnie Pan wie, że było to ostatnie ligowe zwycięstwo krakowian na stadionie Legii.

- Nie ma co przywiązywać uwagi do wyników poprzednich meczów. Każdy mecz jest inny. Wydaje mi się, że w sobotę obie drużyny zagrają o zwycięstwo, bo dla obu drużyn jest ono konieczne. Dla Legii - żeby odzyskać trzecie miejsce, dla Wisły - żeby zachować pierwsze.

- W większości meczów pomiędzy najlepszymi polskimi drużynami pada jedna bramka. Teraz też tak będzie?

- Może tak być. W tych meczach decyduje najczęściej jeden błąd. Tak się stało z nami w Poznaniu, no i ostatnio w Chorzowie. Tak było w jesiennym meczu Legii z Wisłą, w którym Legia strzeliła bramkę, wygrała 1-0, choć Wisła nieźle grała. Teraz będziemy chcieli powtórzyć tamten rezultat.

- Kluczem do zwycięstw w polskiej lidze jest waleczność, ambicja. Nie jest Pan strapiony tym, że zespoły z dołu tabeli coraz częściej radzą sobie z czołówką? I nie oszukujmy się: te czołowe drużyny obniżają swój poziom.

- Zespoły z dołu równają do czołówki. One mają punkt odniesienia. Dla drużyn czołówki punktem odniesienia ma być Liga Mistrzów, Liga Europejska, ale to dla nas za wysokie progi. Dół miał do kogo równać, teraz zespoły z dołu tabeli są znacznie groźniejsze. Podam taki smutny przykład: Odra Wodzisław w tym sezonie zabrała Legii 6 punktów.
- Dla Wisły ostatni smutny przykład to Korona. Piątkowy mecz może dla Pana być wskazówką. Trener Henryk Kasperczak powiedział po nim: - Korona zamknęła nam boki, zaskoczyła nas pressingiem, walką, ustawiali nas tyłem do ich bramki i ciężko było rozgrywać piłkę.

- Drużyna kielecka zagrała bardzo dobrze. My kilka dni wcześniej graliśmy z Koroną na jej stadionie (Legia zwyciężyła 1-0 - przyp.). Kielczanie grali dobrze piłką, bardzo agresywnie, nie pozwalali nam też rozwinąć skrzydeł. Jeśli chodzi natomiast o ich mecz z Wisłą, to Wisła była zaskoczona dobrą organizacją całego zespołu Korony.

- Gdzie Pan szuka słabych punktów Wisły?

- Wisła i Legia znają się jak łyse konie. Gdybym coś powiedział, mógłbym popełnić jakiś nietakt.

- Na niekorzyść Wisły działa słabsza forma Pawła Brożka, z powodu kontuzji nie zagra już w tym sezonie pierwszy bramkarz Mariusz Pawełek...

- Wisła jest na pierwszym miejscu w tabeli, to drużyna, z którą trzeba się liczyć. To są fakty. A ubytki w drużynie, spadki formy? To normalne. Kadra Wisły jest wyrównana i dość szeroka. To, o czym Pan mówi, nie będzie miało większego znaczenia, jeśli chodzi o jakość drużyny.

- W Pana zespole uraz mięśniowy ma podstawowy stoper Dickson Choto. Wiadomo już, czy będzie mógł zagrać w sobotę?

- Wygląda na to, że nie, bo pierwsze oględziny wskazują na to, że to uraz, który wykluczy go z gry do końca sezonu. Zawodnik przejdzie jeszcze badanie USG, zobaczymy, co ono wykaże.

- Kluczową postacią Legii jest bramkarz Jan Mucha. On w tym tygodniu jest w Anglii, szuka mieszkania, ma odbyć trening z Evertonem, a w piątek już w Warszawie ma zaplanowane spotkanie z kibicami. To nie jest normalne przygotowanie do ważnego meczu.

- Tak, ale to jest zawodnik bardzo doświadczony. Inny termin jego wyjazdu nie był możliwy, a Everton (klub, do którego słowacki bramkarz Legii przejdzie po sezonie - przyp.) wymagał, by Mucha rozpoczynając z nim treningi miał już załatwione wszystkie sprawy życiowe, mógł skupić się na wykonywaniu swojej pracy.

- Na koniec: kto zostanie mistrzem Polski?

- Teoretyczne szanse ma nawet Legia, tylko, że są to szanse bardzo, bardzo teoretyczne. Jest 9 punktów do zdobycia. Żadna z drużyn - Wisła, Lech, Legia - nie ma łatwych meczów. A dodajmy do tego jeszcze Ruch. Odległości punktowe są mniejsze, niż dwie kolejki temu. Oczywiście, w najlepszej sytuacji jest Wisła, bo to ona prowadzi. Ale pamiętajmy, że mamy bezpośrednie pojedynki: Ruchu z Lechem i nasz z Wisłą. W nich nie może być dwóch zwycięzców.

Rozmawiał Tomasz Bochenek

W tym sezonie Wisła już bez Pawełka

Mariusz Pawełek w środę przejdzie artroskopię kolana. Bramkarz Wisły Kraków nie zagra już do końca sezonu. Rzecznik prasowy Wisły Adrian Ochalik poinformował, że Pawełek przejdzie dziś zabieg artroskopii. Golkiper nabawił się kontuzji kolana w meczu z Lechem Poznań. Od tego czasu w bramce zastępuje go Marcin Juszczyk. W sobotę wychowanka Wisły czeka nie lada wyzwanie, bo będzie strzegł bramki krakowian w meczu na szczycie z Legią w Warszawie. 25-letni Juszczyk, który ma na koncie dopiero osiem meczów w polskiej ekstraklasie, przeciwko warszawskiej ekipie w lidze jeszcze nie grał. - Myślę, że Marcin sobie poradzi - ocenia Artur Łaciak, trener bramkarzy. - Pod względem czysto bramkarskim jest przygotowany, by grać mecze o taką stawkę. Musi się też odpowiednio nastawić mentalnie. Jednak od czasu pobytu na Cyprze "Juhu" stał się pod tym względem dużo silniejszy, ten wyjazd sporo mu dał - uważa Łaciak. Szkoleniowiec Wisły Henryk Kasperczak zapewnia, że drużyna pozbierała się już psychicznie po porażce z Koroną. - W jakim niby mieliby być dołku, przecież pracują normalnie! - obruszył się. - Jak oni mają być w dołku, to niech zmienią zawód.

(JUK)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski