MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jak pies do jeża

Redakcja
Najpierw była dymisja szefa służb specjalnych. Powód? Mocno zagmatwany. Co prawda premier – naciskany przez dziennikarzy – odmruknął w dwóch zdaniach, że poszło o odmienne wizje zmian w służbach, ale Bóg tylko raczy wiedzieć, czy w ogóle premier ma tutaj jakąś wizję , jaka to wizja i z czym nie zgadzał się generał Bondaryk.

Jan Maria Rokita: LUKSUS WŁASNEGO ZDANIA

Górę więc wzięły przecieki i spekulacje, że Tusk ponoć chce odebrać ABW prawo do prowadzenia własnych śledztw, a Bondaryk się na to nie zgadzał. I jak to w polskiej polityce bywa, niektórzy liderzy opozycji – bojąc się, aby w krytyce rządu ktoś ich czasem nie wyprzedził – na podstawie tych pogłosek i tak już zapowiedzieli Tuskowi impeachment za działanie na szkodę kraju.

Ale zaraz po Nowym Roku okazało się, że przesilenie jest głębsze i dotyczy całego obszaru spraw wewnętrznych. Ponoć nawet jest już wprowadzana w życie reforma policji, której istotą ma być komasacja biur Komendy Głównej i wyodrębnienie Centralnego Biura Śledczego. Powód? Jeszcze bardziej zawikłany. Kiedy zwierzchnik policji minister Jacek Cichocki ostatni raz wypowiadał się na ten temat publicznie, w dość kategorycznych słowach wykluczał takie przekształcenia. Argumentował, że "dla CBŚ oczami i uszami są setki policjantów patrolujących ulice”, a więc po wyodrębnieniu ta służba od najważniejszych śledztw zostałaby ślepa i głucha. To jednak nie koniec zamętu. Do samodzielności CBŚ dążył szef tej instytucji. Ale teraz, kiedy mogłoby się wydawać, iż w końcu przekonał ministra do swoich koncepcji, nieoczekiwanie pojawia się przeciek – dość nieprzekonywająco dementowany – że i on lada chwila zostanie zdymisjonowany.

Jasne jest, że Cichocki za zgodą Tuska prowadzi jakąś większą przebudowę całego sektora spraw wewnętrznych. A jest to newralgiczny, choć szczególnie zapuszczony segment państwa. Przez ostatnie lata MSW miało wyraźnie złą passę. Premier Kaczyński usadowił tam mocno podejrzaną gdańską koterię prokuratorów o pezetpeerowskiej proweniencji, co się skończyć miało widowiskową katastrofą. Po nim Tusk oddał władzę Schetynie, który z gabinetu na Rakowieckiej dystrybuował raczej łaski i nominacje niż reformy. A potem było już tylko gorzej: Miller miał na głowie Smoleńsk, a nie policję. Skala bandytyzmu po latach intensywnego wzrostu jako tako się ustabilizowała, toteż społeczna presja na poprawę bezpieczeństwa praktycznie zanikła, a politycy przestali się sprawą zajmować.

Tylko Paweł Kukiz śpiewał protest-songi o gnuśności policyjnej biurokracji . A sam premier Tusk od czasu do czasu niedwuznacznie sugerował, że nie bardzo wie, jaki pożytek płynie z istnienia służb specjalnych, czym okazywał na poły obojętność, na poły bezradność. Kiedy więc na Rakowieckiej pojawił się Cichocki, mogło to sprawiać wrażenie otwarcia okien i wpuszczenia świeżego powietrza. Tym bardziej że młody minister uczył się państwa w Ośrodku Studiów Wschodnich, instytucji, która wykształciła przynajmniej tuzin postaci o wysokiej kompetencji i morale służby państwowej.

Rok temu Cichocki zaczął od ogólnikowych deklaracji o "zmianie filozofii ministerstwa”, które odtąd miało "stawiać zadania i rozliczać ich wykonanie”. Jak na początek mogło to od biedy być zadowalające. W charakterystyczny dla siebie sposób wspierał go premier Tusk: "Oczekuję nie rewolucji, ale szybkich i pozytywnych zmian”. Jak zwykle w retoryce Tuska nie sposób było zrozumieć, ani o co ma chodzić w tych zmianach, ani czym się różni rewolucja od zmian szybkich. Niestety, po upływie roku wszystko jest tylko bardziej, a nie mniej zagmatwane. Ani Tusk, ani Cichocki nigdy nie przedstawili celów, jakim by miały służyć owe "szybkie i pozytywne zmiany”. Nie było przemówienia premiera na ten temat ani prezentacji planu reform w sejmowej komisji. Nie ogłoszono żadnego porządnego raportu na rządowych stronach internetowych. Nie ma żadnej ekspertyzy ani oceny niezależnego think tanku, ba… nie ma nawet prymitywnej debaty w mediach, bo te mogą się pożywić tylko pogłoskami. Jasne jest tylko to, że niejasne są powody licznych dymisji i że o coś toczą się waśnie i konflikty, których uczestnikiem jest także premier.

Niewykluczone, że Cichocki wprowadza właśnie jakiś sensowny program modernizacji całego segmentu spraw wewnętrznych. Jeśli tak istotnie jest, czyniąc to znienacka i tajnie, z góry pozbawia wiarygodności swoją reformę. Nie od dziś wiadomo, że rząd Tuska do wszelkich reform podchodzi jak pies do jeża. Ale czy istotnie sprawy osiągnęły już ten poziom nonsensu, że ministrom nie wolno mówić o reformach nie tylko wtedy, kiedy ich nie robią, lecz nawet wtedy, gdy właśnie wprowadzają je w życie?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski