MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Janusz Kurtyka

Redakcja
Fot. PAP/Paweł Kula
Fot. PAP/Paweł Kula
- Złośliwi mówili, że to "historyk od haków", tymczasem Janusz Kurtyka był jednym z najwybitniejszych polskich mediewistów, badaczy średniowiecza.

Fot. PAP/Paweł Kula

Mediewista z ułańską fantazją

Nawet ci, którzy go nie lubili, a znają jego dorobek naukowy, muszą przyznać, że ten dorobek był imponujący - tak o zmarłym tragicznie prezesie Instytutu Pamięci Narodowej mówi Waldemar Bukowski, historyk z Krakowa. Współpracownicy Janusza Kurtyki jednym tchem wymieniają cechy swojego szefa: pracowity, oczytany, świetnie zorganizowany. Wspaniały kolega - dodają ci, którzy uważają się za przyjaciół szefa IPN-u. A miał wypróbowanych przyjaciół, stali przy nim murem, gdy znalazł się pod publicznym ostrzałem.

Urodził się w Krakowie w 1960 r. Tuż po objęciu funkcji szefa IPN, opowiadając o sobie, zwierzał się, że niewiele pamięta z czasów dzieciństwa, szkoły podstawowej. Jedynym znaczącym wydarzeniem, które pozostało mu w pamięci, była śmierć ojca w 1967 roku.

Skończył Liceum im. Jana Kochanowskiego. Szkolni koledzy Janusza Kurtyki pamiętają, że prócz historii, pasjonował się sportem. Uprawiał judo, kung-fu, a przede wszystkim siatkówkę. Bardzo lubił oglądać westerny. Namiętnie czytał polską klasykę literacką. Jednak największe wrażenie wywarła na nim lektura książek Teodora Parnickiego i prac Józefa Piłsudskiego. "Pisma" Marszałka przeczytał mając siedemnaście lat. "Tym tropem podążałem. Dzięki takim lekturom wiedziałem, jak można rozumieć wolność, niepodległość, co to znaczy być wolnym człowiekiem. Śmieszy mnie, kiedy dziś słyszę rozmaite opowieści różnych osób na temat ich dylematów związanych z "uwikłaniem się w komunizm". Przecież oni sami się okłamywali, podejmując decyzję zaangażowania w totalitaryzm" - zwierzał się kilka lat temu na łamach "Przewodnika Katolickiego".

Prawdziwie wolny poczuł się w 1979 roku, w czasie pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do ojczyzny. Zdał wtedy maturę i nie miał wątpliwości, co chce dalej robić. Będzie historykiem, naukowcem, będzie pisał książki. Niemal od dziecka interesował się historią. Naturalne więc było, że zaczął studia na Wydziale Historyczno-Filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego.

- Mieliśmy znakomitych wykładowców, takich jak prof. Jerzy Wyrozumski czy prof. Jerzy Perzanowski - wspomina Waldemar Bukowski z Instytutu Historii PAN, kierownik Pracowni Słownika Historyczo-Geograficznego Małopolski w Średniowieczu. - To dzięki nim mogliśmy z Januszem rozwijać się jako historycy i realizować swoją pasję. Wspólnie działaliśmy w Kole Naukowym Historyków UJ, które zostało założone jeszcze w XIX w. i miało długie tradycje niepodległościowe. W połowie lat 70., za czasów naszych studiów, to była prawdziwa wylęgarnia opozycyjnych elit. Działalność w kole była namiastką działalności publicznej, politycznej. Nieprzypadkowo wielu obecnych ludzi władzy z wykształcenia jest historykami - mówi Bukowski.

Po studiach Janusz Kurtyka zaczął pracę w Polskiej Akademii Nauk. W 1995 r. obronił doktorat. Pięć lat później uzyskał stopień doktora habilitowanego. Jako naukowiec specjalizował się w historii Polski średniowiecznej i w dziejach polskiego podziemia niepodległościowego. Fascynowały go zwłaszcza losy "żołnierzy wyklętych" - Ruchu Wolność i Niezawisłość i Narodowych Sił Zbrojnych walczących po 1944 r. z władzą komunistyczną.
Jeszcze na studiach zaangażował się w działalność opozycyjną. Sierpień 1980 roku był dla niego "powstaniem niepodległościowym". Zakładał Niezależne Zrzeszenie Studentów na UJ, w latach 1989-2000 był przewodniczącym koła NSZZ "Solidarność" w krakowskim Instytucie Historii PAN.

Dr Marek Lasota, szef krakowskiego oddziału IPN, poznał Janusza Kurtykę w NZS-ie: - Był bardzo aktywny. Imponował mi - wspomina.

Swoim zaangażowaniem tragicznie zmarły imponował także prof. Ryszardowi Terleckiemu, obecnie posłowi na Sejm RP, również historykowi z wykształcenia. - Byliśmy razem w partii chrześcijańskich demokratów. Janusz, wybitny mediewista, zaczął się wtedy zajmować historią antykomunistycznego podziemia. On i grupka związanych z nim młodych historyków postawili sobie za cel odkłamanie najnowszej historii Polski oraz odtworzenie heroicznej walki antykomunistycznego podziemia z lat powojennych. Był współzałożycielem "Zeszytów Historycznych WiN-u". Ostatnio redaktorem naczelnym tego periodyku, jednego z najważniejszych poświęconych tużpowojennej historii Polski. Ze względu na tę swoją działalność stał się naturalnym kandydatem na szefa IPN-u w Krakowie, gdy instytut zaczął się tworzyć - mówi prof. Terlecki.

Nawet wrogowie Janusza Kurtyki muszą przyznać, że ta instytucja bardzo wiele mu zawdzięcza. - Budował krakowski oddział IPN od podstaw. Zajmował się remontem budynku, administracją, mnóstwem spraw, które nie były przecież jego profesją. Mimo to świetnie sobie radził. Krakowski oddział był najlepszy, najbardziej dynamiczny w tych, pionierskich dla IPN, czasach - podkreśla prof. Terlecki.

- Zgromadził wokół siebie takich samych zapaleńców jak on sam - wspomina Waldemar Bukowski. - Często, gdy było dużo pracy, zostawali na noc w instytucie. Jeden z nich, chyba Andrzej Kurek, przez dwa tygodnie nie wracał do domu. Żona co rano przynosiła mu kanapki.

W 2005 roku Janusz Kurtyka został powołany na stanowisko prezesa całego Instytutu Pamięci Narodowej. Formalnie nadal był pracownikiem PAN, urlopowanym w związku z pracą w IPN. - Ostatnio pracowaliśmy razem nad wielkim projektem naukowym, którego finałem miała być kolejna książka Janusza Kurtyki. Mieliśmy zamiar przygotować słownik historyczno-geograficzny ziem ruskich, Rusi Czerwonej, Halickiej, Podola. Byliśmy dopiero na początku drogi - mówi cicho Waldemar Bukowski.

Bukowski poznał Janusza Kurtykę w Polskiej Akademii Nauk, w pracowni Karola Buczka, wybitnego mediewisty, skazanego przez komunistów po wojnie na karę śmierci za działalność w ruchu ludowym. Wypuszczonego z więzienia dopiero w 1956 r. Wtedy zapoczątkowali badania nad słownikiem historyczno-geograficznym Małopolski w Średniowieczu. Pracowali z Januszem Kurtyką biurko w biurko, aż do 2000 roku. - Wtedy Janusz poszedł do IPN-u, a ja pozostałem tutaj i nadal zajmowałem się średniowieczem. Mimo że nasze zawodowe drogi się rozeszły, Janusz, gdy jeszcze był dyrektorem oddziału IPN w Krakowie, bywał u nas prawie codziennie. Po jego odejściu do Warszawy widywaliśmy się rzadziej. W ostatnich kilku latach wróciliśmy do starych pomysłów. Podjęliśmy również działania organizacyjne, ważne dla polskiej nauki i kultury. Tuż przed Jego śmiercią, w środę, byliśmy u prezesa PAN. Prof. Michał Kleiber powierzył nam misję tworzenia placówek, stacji naukowych za granicą, tam, gdzie jeszcze ich nie ma. Chodziło głównie o Wschód. Miał to być Kijów, Mińsk i Wilno.
Jakim człowiekiem był Janusz Kurtyka? - Można z nim było konie kraść. W naszej działalności zawodowej w czasach komunistycznych, trzeba było wykazać wiele przebojowości. On umiał i lubił podejmować decyzje. Robił to z ułańską fantazją. Uzupełnialiśmy się, bo ja kalkulowałem, planowałem raczej na zimno. Często działaliśmy w ciemno. Janusz był koniem pociągowym i motorem wszystkich naszych przedsięwzięć. Działał szybko i wszystko chwytał w lot - wspomina Waldemar Bukowski.

Janusz Kurtyka wraz z żoną Zuzanną, lekarką, i dwoma synami (jeden chodzi do szkoły, drugi studiuje archeologię) mieszkał w domu pod Wieliczką. Przyjaciele opowiadają, że był dobrym mężem i ojcem.

- Janusz mógł się podobać kobietom, ale nawet podczas studiów nie miał żadnych skłonności do romansów - relacjonuje Waldemar Bukowski. - Jego żona - Zuzanna - jest bardzo piękną kobietą. Wiem, że był z nią bardzo związany. On w ogóle był bardzo oddany swojej rodzinie. Synów od najmłodszych lat wychowywał w duchu patriotycznym. Pawłowi, starszemu, zadedykował pracę doktorską o rodzie Toporów. Bardzo cenił swoją prywatność. Tylko najbliżsi przyjaciele wiedzieli, gdzie mieszka.

Janusz Kurtyka miał grono wypróbowanych przyjaciół. Zawsze stali przy nim murem, gdy znalazł się pod publicznym ostrzałem. Działo się to, zwłaszcza w ostatnich latach, dość często. A to dlatego, że, jak mówi jeden z nich, Janusz wsadził kij w mrowisko pokolenia Solidarności, które za wszelką cenę chce zachować nieskalany mit swego etosu. Narażał się, bo miał temperament badacza, dla którego najważniejsze są fakty - powie inny.

Nigdy nie zerwał znajomości ze środowiskiem z czasów studiów i opozycji. Zawsze, gdy na weekend wracał z Warszawy do domu w Strumianach koło Wieliczki, umawiał się z przyjaciółmi na pogawędkę. "Wielu polityków, którzy wyjechali do stolicy, nigdy nie potrafiło już chwycić kontaktu z tzw. Krakówkiem - mówił niedawno Wojciech Marchewczyk, wydawca i redaktor naczelny podziemnego »Hutnika«. - Janusz dbał o te znajomości. Nie odczuwaliśmy, że stąd wyjechał".

- Spotykaliśmy się np. z okazji imienin - wspomina Bogusław Sonik, europoseł z PO. - Pamiętam, że raz przyniósł w prezencie mojej żonie drewniany talerz wykonany przez żołnierzy podczas pierwszej wojny światowej. Napis na talerzu brzmiał: "Wolna Polska". Już tylko to świadczy o tym, czym dla niego był patriotyzm i jak wiele wagi przykładał do tradycji.

Większość przyjaciół widziała go po raz ostatni kilka dni przed tragiczną śmiercią. - Spotkaliśmy się u mnie w biurze - mówi dr Marek Lasota. - Omawialiśmy szczegóły wspólnego wyjazdu. W środę, 14 kwietnia, w ambasadzie polskiej w Brukseli mieliśmy uczestniczyć w otwarciu wystawy o Wielkim Głodzie na Ukrainie w latach 1932-1933. Parlament Europejski przyjął rezolucję, w której mówi się, że była to zbrodnia przeciwko ludzkości. Równocześnie zaplanowana była promocja książki na ten temat, którą IPN przygotował razem z naukowcami z Ukrainy. Żegnając się Janusz machnął ręką w moją stronę mówiąc: "Do zobaczenia na lotnisku"...
Prof. Terlecki ostatni raz widział Janusza Kurtykę dwa dni przed katastrofą w Smoleńsku. - Wychodził z budynku Senatu. W tym dniu senatorowie zmienili ustawę o instytucie. Janusz zdawał sobie sprawę, że ustawa, którą w tym dniu uchwalili senatorzy, miała głównie na celu pozbycie się go z IPN-u. Nie cierpiał z tego powodu. Miał ambitne plany naukowo-badawcze. Był przecież przede wszystkim historykiem - mówi prof. Ryszard Terlecki.

- Mówi się, że nie ma ludzi niezastąpionych, ale są ludzie, których bardzo trudno zastąpić, do nich należał Janusz Kurtyka - powiedział metropolita warszawski abp Kazimierz Nycz podczas mszy św. w intencji prezesa IPN.

Grażyna Starzak

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski