Siódma rano. Powiatowa droga gdzieś w Beskidach. Na poboczu truchło dużego psa. Biedak znalazł się w niewłaściwym miejscu o złej porze. W rannym półmroku widzę trzepot skrzydeł. O, ktoś wpadł na śniadanie. Myszołów. Zaciekle skubie krwawe resztki. Ma rację. Pośpiech wskazany.
Za kilka godzin mróz zmieni posiłek w lodową rzeźbę. Potem spadł śnieg i o sprawie zapomniałem. Do czasu roztopów. Sprawa wyszła na wierzch. Przepraszam, że ja o tak nieapetycznych rzeczach, ale to bardzo ciekawe. Tym razem na resztkach ucztowała para srok. Potem truchło przepadło. Nie do końca.
W gęste krzaki zaciągnął je lis. Niewiele zostało, lecz na żebrach huśtały się sikorki. Te same bogatki, które widujecie w karmniku. Że takie paskudy? Oj, tam. Zimową porą każdy skrawek mięsa jest na wagę złota. Powinienem zakończyć napuszonym zdaniem o śmierci, co to rodzi życie. Powiem inaczej: jedno nieszczęście, a tak dużo radości dla tak wielu!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?