MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kapsuła bełkotu

Redakcja
Gdy za sto lat wnuk rozłupie kulę czasu - co znajdzie? Jakie pamiątki po nas? Gdy usłyszy mowę naszego Krakowa - zwymiotuje natychmiast czy dopiero po chwili? Ciekawe.

Paweł Głowacki: DOSTAWKA

Co zostawić późnemu wnukowi, który za sto lat zechce poznać główne namiętności pradziadów? Z czego sklecić dlań wyprawkę pamięci o życiu naszym tu, w Krakowie, na progu trzeciego tysiąclecia? W złotej kuli pamięci, co niebawem zwieńczy odnowione Sukiennice, jakie łupiny mamy złożyć?

Fotografie? Ale czego? Psów srających na Plantach czy radnych w ławach magistratu? Kroniki godnych wydarzeń miejskich? Niech będą - lecz gdzie znaleźć miarę wydarzeń? Godniejsza jest baśń o budowie opery, baśń o wznoszeniu stadionu Wisły czy baśń o stu kamiennych "dzieciach" niezmordowanego dłuta profesora Dźwigaja, nieruchomo żebrzących o litość oczu przechodniów? A reprezentacyjne zapachy miasta? Czy lepiej, by wnuk, rozłupawszy kulę, wciągnął w płuca aromat tekturowej tacki, rozmoczonej tłuszczem kiełbasy z rusztu, czy subtelną nutę tekturowej tacki obfajdanej smażoną kaszanką i kapustą kiszoną? A dźwięki? Właśnie. Nasze dla wnuków brzmienia, ważkie melodie nasze, sonaty nucone w kwestiach kluczowych, chóralne symfonie strzeliście palących spraw krakowskich... Co z nimi?

O tym ostatnim, o brzmieniu narzecza naszego, myślę w ciszy zupełnej. Wysoko nad miastem, na szczycie krzemionkowego wzgórza, w białych ruinach stadionu Korony, co jest dziś jak zarastający deszczowym lasem trup miasta Inków. Czy są na świecie boiska piękniej położone? Jeśli, to niewiele. A w Polsce? Ani ćwierć. I co? Biały, niepowtarzalny punkt - zdycha nad Krakowem lat 10, 15, może nawet 20. Mrze nietknięty słowem. Czy słyszał kto kiedy jakąś znaczącą pieśń urzędniczą - protestu, współczucia lub choćby pogardy - pieśń o długim umieraniu kamiennego unikatu nuconą w dole miasta, na łamach gazet, w radiu lub telewizji? Baba mak posiała. Cała gorycz w tym, że cisza ta jest dobra. Trzeba nam dziś hołubić makową babę. Za takt. Za dobry smak. Za klasę.

Już 33 lata sondy kosmiczne "Voyager I" i "II" nieskończoność przemierzają z naszą nadzieją, że złowi je obca cywilizacja. Złowi, otworzy i znalazłszy złożone tam przez nas fundamentalne łupiny - dostrzeże profil ludzkości, zamknięty w pigułce kilku równań, grafik, tabel. I przyjmie odgłosy Ziemi: śpiew wielorybów, a także Preludium oraz Fugę C-dur z drugiej części "Das wohltemperierte Klavier" Jana Sebastiana Bacha w wykonaniu Glenna Goulda. To z nas usłyszy daleki zielony ludzik za tysiąc bądź miliard lat. A nasz krakowski wnuk po upływie wieku? Żal mi cię, późny gnojku.

Mamy być uczciwi i chcąc wnuka zapoznać z naprawdę fundamentalnymi dźwiękami miasta - skażemy go na obcowanie z nieustającym, napuszonym gulgotem naszych najwyższych czynników ludzkich? Na przykład: niech słucha pisku kontrowersji, jaką w sprawie opłat za sprzątanie przed i po Wielkim Pochówku wydają z siebie wojewódzkie i miejskie wieloryby bonsai? Albo niech chłonie żałosną Fugę autorstwa jakiegoś głuchawego Janka muzykanta, którą w kwestii winy i kary za niedawną Wielką Powódź te same akwariowe kaszaloty niedawno publicznie klepały drewnianymi paluchami? Czym jeszcze wnuka uraczyć należy? Tysiącem równie żałosnych, prasowo-radiowo-telewizyjnych rzężeń na okoliczność chybionych budów, dziur i Rynku Głównego, pachnącego oborą tęgą? Ku chwale naszej wobec niego uczciwości - niechaj pawia puści, słuchając nas za sto lat?

Jaszczurka smyrgnęła po bieli kruszejących trybun. Bezszelestnie. Boa dusiciel śpi na rdzewiejącej poprzeczce. Nie chrapie. Nic nie mówią metrowe paprocie, zarastające murawę. Słoń, znieruchomiały w gruzach stadionowego zegara, też nic. I ani dudu papugi na spróchniałym dachu budki, gdzie 30 lat temu pan Stefan serwował pyszną oranżadę. Mądra baba zasiała mak. Milczy trup najpiękniejszego punktu miasta. I miasto w dole trupa milczy o trupie. Od zawsze. Tą ciszą nie sposób pogardzić. Gorzka, cała z ironii ulepiona, tak - lecz koi, ocala dobry smak. Nabieram z niej garść, wkładam do kuli czasu. Za sto lat słuchając ciszy białych resztek stadionu Korony, niech się wnuk łudzi, że przez 20 lat pradziadowie jego robili, co mogli, by fenomen szczytu krzemionkowego wzgórza ocalić, a gdy z wielkim żalem dostrzegli, iż nic już nie da się zrobić - stać ich było na niepyskowanie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski