MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Karnawał w Barcelonie

Redakcja
Kataloński karnawał polityczny rozkręca się dopiero na dobre. A hiszpański premier Mariano Rajoy przedwcześnie cieszy się z porażki wyborczej nielubianego przezeń prezydenta autonomicznej Katalonii.

Jan Maria Rokita: LUKSUS WŁASNEGO ZDANIA

Artur Mas – rządzący od dwóch lat w Barcelonie przywódca liberalno-centrowej koalicji CIU – rozpisał te przedterminowe wybory po to, aby dostać od Katalończyków mandat do zrobienia referendum w sprawie oderwania kraju od Hiszpanii. I choć sam Mas przeliczył się w swoich oczekiwaniach –jego obóz stracił w wyborach 1/5 foteli parlamentarnych – to główny cel separatystów został osiągnięty. W nowym parlamencie zwolennicy niepodległości zdobyli dobrze ponad 3/5 mandatów. Do roli drugiej siły politycznej urosła zaś radykalna lewicowa partia ERC, odwołująca się do tradycji rewolucji oraz wojny domowej z lat 30. i żądająca nie tylko niepodległości, ale nadto radykalnego zerwania z antykryzysową polityką zaciskania pasa. Katalończycy nie tyle więc uczynili krok w tył w sprawie secesji, jak to przedstawia rząd hiszpański. Katalończycy poparli secesję, a nawet więcej: upomnieli jeszcze liberała Masa, aby sprzeciwił się oszczędnościom aplikowanym im przez Madryt i Brukselę.

Jeszcze niedawno Mas nie był secesjonistą. Wielojęzyczny ekonomista, liberał i na dodatek euroentuzjasta: typowy reprezentant wyzbytej uprzedzeń burżuazyjnej kultury katalońskiej. Ale kiedy Hiszpania wpadła w pułapkę bańki na rynku nieruchomości i rosnącego zadłużenia, zażądał od Madrytu jasnej i prostej rzeczy: przywileju zmniejszonego uczestnictwa Katalonii w kosztach wychodzenia z kryzysu. Oburzony Madryt odrzucił to żądanie, nie bez racji powołując się na ideę sprawiedliwości. Po pierwsze, Katalonia należy do najbogatszych regionów Hiszpanii.

A po drugie, swoją rozrzutnością ciągnie dzisiaj całą Hiszpanię w dół, gdyż deficyt budżetowy regionu sięga 8% PKB, podczas gdy zatrudnienie i płace w biurokracji są tutaj najwyższe! Dopiero na takie dictum Mas odpowiedział: „W takim razie niepodległość”. Przejście rządzących liberałów na stronę secesji zadziałało na ludowe emocje jak podpalenie lontu. Katalonię ogarnął nastrój obywatelsko-insurekcyjny, jako żywo przypominający pierwszą Solidarność. 11 września – w rocznicę zdobycia Barcelony przez Burbonów w XVIII wieku – milion demonstrantów żądało niepodległości. Intelektualiści z uniwersytetu w Barcelonie dowodzą, że w wyniku XV-wiecznego małżeństwa Ferdynanda i Izabelli potężna monarchia aragońska (utożsamiana niesłusznie z Katalonią) utraciła bezzasadnie suwerenność. Władze planują referendum niepodległościowe, ignorując zakaz zawarty w hiszpańskiej konstytucji. A politykę Madrytu definiuje się teraz w Barcelonie jednym i ustawicznie powracającym słowem: „EXPOLIO!”. Czyli: „grabież”.

I tak w Barcelonie ujawniło się jeszcze jedno oblicze europejskiego kryzysu. Nie tylko sprawił on to, że rozrzutne Południe obróciło się przeciw rygorystycznym Niemcom, a europejskie narody jeszcze niechętniej patrzą na wspólną Europę. Kryzys musiał w końcu także obudzić europejskie separatyzmy. W dzisiejszej Europie niemal wszyscy uważają się za skrzywdzonych, mają pretensje z racji niedostatecznej pomocy i w żadnym razie nie chcą partycypować w oszczędnościach. A Europa – cokolwiek by zrobiła – i tak musi teraz przejść przez kilkuletni okres hamowania gospodarki i spadku poziomu życia. Okazuje się tylko, że dodatkową i niebraną dotąd pod uwagę ceną za to może być rozpad niektórych trwających od wieków państw. Politycy hiszpańscy kilka lat temu wykazali całkowitą nieodpowiedzialność, grając kartą autonomii katalońskiej w grze o władzę w Madrycie. Nieszczęsny socjalista Zapatero, dla pognębienia prawicy, uznał Katalończyków za odrębny naród i podpisał statut przekazujący im lwią część suwerenności. Socjaliści hiszpańscy plują sobie dziś w brodę z tego powodu. Lecz Katalonia dostała w ten sposób grunt pod teraźniejszą insurekcję.

Jedno nadal pozostaje wielką niewiadomą. Co Mas zamierza zrobić z rozbudzoną przez siebie patriotyczną insurekcją Katalończyków? Być może chce ją utrzymywać w stanie wrzenia tylko po to, aby wyszantażować od Madrytu następne koncesje ustrojowe i przywileje finansowe. Jeśli Rajoy na to pójdzie, złamie zasadę hiszpańskiej solidarności, ugnie się przed niesprawiedliwością i –zapewne– zostanie odrzucony przez Hiszpanów. Jeśli jednak Mas, w sojuszu z niepodległościową lewicą, zechce naprawdę ogłosić referendum i proklamować niepodległość, nikt nie będzie w stanie mu w tym przeszkodzić.

Oczywiście, musi zostać przy tym złamana hiszpańska konstytucja. Jednak cóż to za argument! Czy kto widział kiedy prawdziwą secesję dokonaną przez legalistów?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski