Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katastrofa sanitarna, wizerunkowa i finansowa

Liliana Sonik
Tego można się było spodziewać. Najczęściej czytanym w ubiegłym tygodniu tekstem w opiniotwórczym „Le Monde” był artykuł o polskim mięsie z chorych krów.

Niemal 3 tony takiego mięsa trafiło do 14 państw Unii Europejskiej. W Finlandii, Węgrzech, Francji, Czechach, Estonii, Rumunii, Szwecji, Hiszpanii, Litwie, Portugalii, Słowacji i Niemczech media nie ukrywają oburzenia. We Francji sprzedano 800 kilogramów nienadającej się do spożycia polskiej wołowiny.

Można domniemywać, że w wyniku bandyckiego procederu ktoś zarobił na tych 800 kilogramach jakieś 3000 złotych. Ile konkretnie, tego nie wiem. Wiem za to, że francuskie organizacje konsumenckie rekomendują sprawdzenie etykiet u rzeźników oraz we wszystkich wyrobach zawierających choćby ślad wołowiny. Jeśli brak jasno określonego kraju pochodzenia, a tylko napis „produkt wyprodukowany w UE”, lub jeśli krajem pochodzenia jest Polska - nie kupować!

Możemy być pewni, że tylko nieliczni konsumenci ograniczą czarną listę do wołowiny. U większości ludzi na długo pozostanie w pamięci niechęć do każdej żywności pochodzącej z Polski. Identyczny mechanizm odrzucenia będzie miał miejsce we wszystkich krajach, ponieważ informacja o polskim skandalu była szeroko komentowana wszędzie. Konkurencja zaciera ręce. To jest po prostu katastrofa. Katastrofa sanitarna, wizerunkowa i ekonomiczna.

Żeby uświadomić sobie skalę problemu warto wiedzieć, że polscy producenci na rynki zagraniczne każdego roku sprzedają niemal 500 tysięcy ton mięsa wołowego. Trefnych było 3 tony. Widzicie Państwo skalę? Jednak to, że skażone mięso stanowiło jedynie ułamek promila nie ma żadnego znaczenia. Bo każdy kupujący boi się, że to właśnie on poda rodzinie na obiad niebezpieczny befsztyk.

Kilku drani bez skrupułów, czci i wiary narażało ludzkie zdrowie. Ich chciwość i bezwzględność wyrządziły gigantyczne szkody całej branży, a także - nie bójmy się patosu - wizerunkowi całego kraju.

Trudno powiedzieć, jak sprawy się rozwiną. Minister rolnictwa zapowiada, że w uzgodnieniu z Komisją Europejską wprowadzi zmiany, które naprawią sytuację w sposób systemowy. Mówi też, że we wszystkich ubojniach będzie całodobowa kontrola prowadzona przez lekarzy weterynarii lub 24-godzinny monitoring. Pewnie ma rację, że to mówi. Ostatecznie musi jakoś uspokoić opinię publiczną. Jeśli rzeczywiście wprowadzony zostanie monitoring, będzie kosztował tysiące razy więcej, niż to, co zarobili na naszym zdrowiu rzeźnicy oszuści.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski