Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kibice wiedzieli...

Redakcja
Hutnik - Ceramika Opoczno 2-2 (1-1)

1-0 Stolarz 35 min

1-1 Majda 37 min
2-1 Wawrów 72 min
2-2 Piechna 85 min
Sędziował Eugeniusz Wyląg (Katowice). Widzów ok. 500.
HUTNIK: Stanek - Wasilewski, Ozimek, Duda - Przytuła, Moskal, Sosin, Stolarz, Zięba - Chmiest (65 Wawrów), Białek.
CERAMIKA: Łukiewicz - Rutkowski, Czerbniak, Boguś - Kowalczyk (59 Weber), Myśliński, Podolski, Mitek (46 Szymański), Majda - Piechna, Wilk (46 Majewski).
Gospodarze, potrzebujący jednego punktu (gwarantował im utrzymanie się w II lidze bez względu na inne wyniki), wystąpili bez Prokopa, Ndjiny, Lacabidze (wszyscy pauzowali za żółte kartki) i Bernasa (leczył kontuzję). Goście zagrali w eksperymentalnym składzie, m.in. bez bramkarza Robakiewicza (powrócił po wypożyczeniu do Legii) i groźnego strzelca Brytana (zdobył tuzin goli). Niektórzy kibice byli zapewne gotowi się założyć o każdą stawkę, że mecz zakończy się polubownym remisem, satysfakcjonującym obu rywali. I tak też się stało...
W ciągu pierwszych dwóch kwadransów hutnicy wypracowali wiele dogodnych sytuacji, które jednak seryjnie marnowali. Mieli je kolejno Stolarz, Białek, Zięba, dwukrotnie Moskal, znowu Białek, Przytuła, ponownie Białek, dwa razy Chmiest i po raz drugi Przytuła! Albo strzelali niecelnie, albo skutecznie bronił Łukiewicz, albo piłka odbijała się od obrońców (Rutkowskiego, Bogusia) Ceramiki. Goście w tym czasie ani razu nie zagrozili bramce hutników, nie licząc strzału Majdy zablokowanego przez Ozimka. Wreszcie Stolarz zdecydował się na krótki rajd i z 15 metrów posłał piłkę do siatki. Kibice Hutnika niedługo cieszyli się prowadzeniem swoich pupilów. Zaledwie 2 min później padł bowiem wyrównujący gol. Wilk zagrał do Majdy, a ten ograł Przytułę i z bliska trafił do bramki.
Po przerwie przyjezdni byli nieco bardziej aktywni. Formę Stanka próbowali sprawdzić Szymański i Myśliński. Ten drugi popisał się "bombą" z 30 metrów obok spojenia słupka z poprzeczką. Krakowianie odpowiedzieli za wysokim strzałem Białka. Grali coraz słabiej. Zdobyli się jednak na ładną, techniczną akcję. Białek zagrał do Sosina, ten wrzucił piłkę na pole bramkowe, gdzie Wawrów z woleja pokonał Łukiewicza.
Na tym skończyły się emocje, a zaczął... kabaret. W ostatnim kwadransie gry gospodarze robili wszystko, by stracić gola! Nie kwapili się do ataku, powoli rozgrywali piłkę i dawali się ogrywać na własnym polu karnym jak trampkarze. Tylko Stanek zdawał się grać tak jak na ligowca przystało. Obronił trzy strzały Piechny, w tym jeden z 5 metrów (czwarty trafił w słupek), oraz po jednym uderzeniu Myślińskiego i Majdy. Po dwóch innych strzałach Piechny piłka poleciała nad poprzeczką. W końcu goście dopięli jednak swego. Piechna z 10 metrów strzelił tym razem celnie, tuż przy słupku. Kibiców, którzy śmiechem i docinkami reagowali na wyczyny futbolistów, zwłaszcza krakowskich, wyrównujący gol utwierdził w przekonaniu, że remis był z góry ustalony. JERZY FILIPIUK

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski