Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koniew idzie na wódkę do Hawełki

Leszek Mazan, dziennikarz, krakauerolog i szwejkolog
Felieton. Na bankiecie w krakowskim magistracie w styczniu 1965 roku marszałek Iwan Koniew opowiadał, jak to w grudniu 1944 roku, gdy nad Bugiem jego I Front Ukraiński przygotowywał się do ofensywy, dopadł go telefon Stalina.

- Słuchaj no, Koniew, byłeś ty kiedy w Krakowie? - Ależ skądże, towarzyszu Stalin, w życiu nie byłem nigdzie poza Związkiem Radzieckim. - Ne szkodzi - mruknął Stalin - to będziesz, leży po drodze na Berlin. To piękne miasto, jedno z najpiękniejszych w Europie. Jest w nim taki Kreml i taki wielki Rynek Główny, a na nim restauracja Gawełka. Zapisz, bo zapomnisz. Pójdziesz sobie do niej i wypijesz dwie wódki na mój koszt. Tylko warunek: musisz ochronić to miasto od skutków wojennych…

Opowieść Koniewa cytuje w swych „Wspomnieniach z magistratu” jej naoczny świadek wieloletni wiceprezydent Krakowa dr Jan Garlicki. Nie wspomina o niej w swych pracach prof. Andrzej Chwalba. Podobnie przemilcza ją Ryszard Sławecki w swym „Manewrze, który ocalił Kraków”, które to dzieło było aż do roku 1990 obligatoryjne dla prezentacji wydarzeń stycznia 1945.

Nie trzeba dodawać, że powody, dla których posłuszny rozkazowi Stalina Koniew wybrał się na niezniszczony Rynek do Hawełki prezentowane są w różnych okresach diametralnie różnie,w zależności od aktualnych zapotrzebowań politycznych. Spróbujmy zaprezentować wersję „na dziś” niepoprawną, ściślej - „niezgodną ze społecznymi oczekiwaniami”.

W lecie 1944 roku książę metropolita krakowski abp Stefan Sapieha, zaniepokojony przygotowaniami do obron miasta usiłował - w bezpośrednich rozmowach - przekonać władze niemieckie do „wariantu florenckiego”: Kraków (a przy okazji i drugie miejsce kultu religijnego - Częstochowa) z uwagi na bezcenne ruchome i nieruchome zabytki bronione nie będą. Spotkawszy się z odmową metropolita zwrócił się do papieża Piusa XII o bezpośrednią interwencję u sprzymierzonych.

Nad podobnymi działaniami inspirowanymi wiadomościami z kraju deliberowano wcześniej, bo już 4 lipca 1944 na posiedzeniu polskiego rządu w Londynie. W efekcie tych wszystkich zabiegów 14 sierpnia tegoż roku kard. Luigi Maglione zwrócił się do delegata apostolskiego w Waszyngtonie abpa Amleto Cicognaniego i jego odpowiednika w Londynie abpa Williama Godferya. Otrzymał odpowiedź, że o tych staraniach poinformowana została ambasada USA w Moskwie, która - jak zapewniał Departament Stanu - interweniowała w sprawie „właściwego postępowania wojsk radzieckich względem sanktuarium w Częstochowie i zabytków artystycznych w Krakowie”. Równocześnie z bezpośrednią prośbą do papieża Piusa XII zwrócił się prezydent Władysław Raczkiewicz. 8 stycznia 1945 delegat Stolicy Apostolskiej w Waszyngtonie zapewnił polskiego ambasadora przy Watykanie, iż Watykan „wywiera intensywną presję w sprawie Krakowa i Częstochowy”. Po raz ostatni Watykan naciskał na Waszyngton 19 stycznia 1945 roku, kiedy wojska I Frontu Ukraińskiego wziąwszy do niewoli Kraków i Częstochowę maszerowały już w kierunku węglodajnego Zagłębia.

O losie obu miast zadecydowały w dużym jeśli nie decydującym stopniu - naciski dyplomatyczne. Niemcy odstąpili od planowanej obrony „za wszelką cenę”. Armia Czerwona z nietypowym dla niej szacunkiem odniosła się do wież i murów Krakowa i Częstochowy. Sam Koniew oszczędził Stalinowi pieniędzy na wódkę: do Krakowa przyjechał po raz pierwszy dopiero znacznie później.

Wszystko to już dwadzieścia lat temu znakomicie zdokumentował i opisał częstochowski paulin o. prof. Janusz Zbudniewek. Prof. Andrzej Chwalba jest bardziej ostrożny, radzi poczekać do kwerendy w archiwach watykańskich. Chyba jednak już dziś można stwierdzić, że z tym Hawełką marszałek nie zmyślał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski