MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kościuszce w hołdzie

Redakcja
Rocznice przysięgi Naczelnika Kościuszki na krakowskim Rynku, obchodzone są raczej skromnie. To już dość odległa historia, w takich przypadkach pamiętamy o rocznicach bardziej okrągłych.

Kraków Jana Rogóża

Wielka feta szykuje się na 600-lecie bitwy grunwaldzkiej i zarazem 100-lecie odsłonięcia na placu Matejki monumentu upamiętniającego polsko-litewskie zwycięstwo nad Krzyżakami. To był przynajmniej sukces, insurekcja roku 1794 zakończyła się katastrofą, wbiła ostatni gwóźdź do trumny Rzeczpospolitej. Lecz choć Kościuszko militarnie i politycznie nie miał szans, uratował honor Polaków; walczył do końca, gdy inni dobrowolnie i haniebnie szli w niewolę. I za to należy mu się szacunek.

W dowód tego szacunku i wdzięczności w stulecie przysięgi, w roku 1894 komitet organizujący obchody tej rocznicy podjął uchwałę o wystawieniu Naczelnikowi pomnika na wieczną chwały pamiątkę. Pomnik stanął i stoi do dziś na bastionie Władysława IV przy wejściu na Wawel od strony Podzamcza. Strącony przez okupanta podczas II wojny światowej został odbudowany w ramach ekspiacji przez społeczeństwa miasta Drezna w roku 1960. Ale to nie jedyna przygoda spiżowej repliki Naczelnika. Pomnik był odlany, gotowy do odsłonięcia w roku 1909, a usadowiono go u wrót zamku wawelskiego dopiero w roku 1924. Co działo się z nim przez ćwierć stulecia, co stało na przeszkodzie że nie mógł być podziwiany już dużo wcześniej?

Pomysłodawcą pomnika, był jako się rzekło, komitet obchodów stulecia ślubowania Kościuszki, projekt wykonał profesor Leonard Marconi, rzeźbiarz włoskiego pochodzenia, wykładowca lwowskiej Akademii Technicznej. Specjalizował się w rzeźbie architektonicznej, nagrobkowej i portretowej, ale Kościuszko i jego koń wyszedł mu całkiem udatnie. Dodać jednak wypada, iż finalny produkt zawdzięczamy asystentowi Marconiego, rzeźbiarzowi Antoniemu Popielowi, który po śmierci swego mistrza przejął w schedzie dokończenie i tego dzieła. Zarówno Marconi jak i Popiel wykonali swą niemałą przecież pracę za darmo, społecznie. W kwestii honorarium nie mieli zresztą większego pola manewru. Komitet zawiązał się spontanicznie, działał po amatorsku, na zasadzie "jakoś to będzie" i fundusze miał mizerne. Członkowie komitetu liczyli na pomoc miasta i rozmaitych instytucji ale się przeliczyli. Wszyscy pomysłowi przyklasnęli, wzięli udział w celebrze lecz do sakiewki nikt nie sięgnął. Po obchodach miano tylko pretensje do organizatorów o liczne niedociągnięcia. Więc i honorarium jakie rzeźbiarzom można było zaproponować było tak symboliczne, że lepiej było wykonać pomnik w czynie społecznym, ku chwale ojczyzny i naczelnika.

Po piętnastu latach, 1909 r. gdy projekt był gotów komitet - teraz już budowy pomnika - tym bardziej nie miał funduszy na jego realizację. Ale zdobył jakieś środki rozprowadzając cegiełki. Wykonania odlewu statuy podjęła się firma Modrzeńskiego w Podgórzu. Jednak gdy Naczelnik jak żywy stał już w spiżu na podwórzu fabryki, okazało się, że dzieła odebrać nie można. Odlewnia przeżywała także jakieś kłopoty finansowe i jej aktywa zostały zamrożone. Opieczętowanej decyzją sądu rzeźbie, która dopiero co ujrzała światło dzienne groziło zlicytowanie i najpewniej trafienie na złom. Szczęśliwie udało się wyratować pomnik z rąk komornika i wiosną 1910 r. umieścić tymczasowo na podwórzu koszar straży pożarnej przy dzisiejszej ulicy Westerplatte.[Swoją drogą miejsce to ma szczęście do narodowych pamiątek. Jakiś czas stał tam też, nim się rozsypał sławny wóz Drzymały.]
Był zamysł na połączenie odsłonięcia pomnika z uroczystościami grunwaldzkimi, na których spodziewano się rodaków spod wszystkich zaborów i licznej Polonii. W tej sprawie udała się do prezydenta miasta deputacja komitetu z jego przewodniczącym Wł. Tetmajerem przedkładając projekt podstawy monumentu i prosząc o poparcie całego przedsięwzięcia. Prezydent obiecał przedłożyć sprawę radzie miasta. Niestety, w radzie zabrakło jednomyślności; lecz nie w sprawie terminu czy dofinansowania, a w kwestii lokalizacji pomnika. Od samego początku dla wszystkich było oczywiste, że stanie on w miejscu gdzie Kościuszko przysięgał, na Rynku, pod ratuszem. "Miejsce to jest dla pomnika najodpowiedniejsze,ba,jedyne - czytamy na łamach "Nowin" - Tymczasem, jak zwykle u nas, zaczęła się dwa lata temu dyskusya estetyczna. Nasi szacowni "estetycy" z p. Lepszym na czele orzekli, że pomnik na Rynku psułby linię wieży Ratuszowej (sic!). Sprawa potem przycichła bo pomnik nie był gotowy. Teraz, gdy jest wyłonił się projekt by postawić go na... Błoniach!".

Pomysł wyszedł podobno z łona rady miasta, gdzie też znalazł uznanie części radnych; poparła go redakcja "Nowej Reformy". I zaczęły się "jak to zwykle u nas" dyskusje, polemiki, połajanki, wzajemne oskarżenia i obrażanie. Komitet ani myślał odstąpić od pierwotnej lokalizacji na Rynku, której także, jak oświadczył Tetmajer: "domaga się kategorycznie zdrowy rozum ogółu." Grunwaldzkie uroczystości ostudziły trochę temperaturę sporu, potem przycichł z prozaicznego powodu - braku funduszy na jakąkolwiek lokalizację. Wrócono do sprawy ponownie w roku 1914, ale finałowi stanął na przeszkodzie wybuch wojny. A potem dziesiątki innych ważniejszych spraw.

I dopiero w roku 1924 znaleziono czas i kompromisowe rozwiązanie. Wyniesiono Naczelnika - wynagradzając mu ćwierćwiecze poniewierki na podwórku straży - ponad miasto, na wawelskie wzgórze, skąd spoglądać może i na Rynek i, ponad Błońmi na swój Kopiec.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski