Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto się boi energii obywateli

Zbigniew Bartuś
Fot. 123RF
Kontrowersje. Kto nam sprzeda prąd i za ile? A może wytworzymy go sobie, tanio i czysto, sami? Zdaniem zwolenników OZE, monopoliści robią wszystko, by nam to uniemożliwić. Z kolei energetycy i górnicy lamentują, że Zieloni chcą pogrzebać polski przemysł, a zyskają na tym... Chińczycy.

Jutro posłowie zajmą się ponownie ustawą o odnawialnych źródłach energii (OZE). Próbują na nich wpłynąć potężne grupy interesów. Chodzi o miliardy, jakie co roku wydajemy na prąd i c.o.

"Co (i kto) płynie z prądem" - przeczytaj komentarz autora >>

Lobby skupione wokół tradycyjnych elektrowni i kopalń chce, by kilku monopolistów po staremu dostarczało do naszych domów i firm energię wytworzoną głównie z węgla.

Marek Woszczyk, prezes Polskiej Grupy Energetycznej, przekonuje, że utrzymanie i wspieranie energetyki konwencjonalnej jest korzystne dla większości konsumentów i krajowej gospodarki, bo bazuje na rodzimym węglu i własnych technologiach. A na OZE zarobią obcy producenci, głównie Chińczycy.

Zwolennicy OZE odpowiadają, że gospodarki europejskie, też przez wieki oparte na węglu, inwestują w ciepło ziemi, biogazy, a przede wszystkim – słońce. Ogniwa fotowoltaiczne mają coraz wyższą sprawność, a kolejny potężny skok efektywności może nastąpić dzięki badaniom Olgi Malinkiewicz z Wydziału Fizyki UW.

Po co topić kolejne miliardy w nieefektywnych kopalniach węgla, przegrywających z konkurencją i powodujących tyle szkód? Po co budować nowe węglowe elektrownie, które nas trują? – pytają ekolodzy. I proponują odejście od wspierania węgla na rzecz inwestycji w tzw. energetykę obywatelską.

Chodzi o wytwarzanie i sprzedaż energii przez mikroelektrownie. Może to być np. domek jednorodzinny z ogniwami słonecznymi na dachu lub pompą ciepła, albo osiedle z wiatrakiem czy biogazownią. Energetyka obywatelska jest bardzo popularna w Skandynawii, a najszybciej rozwija się w Niemczech. Sprzyja temu prawo, a najważniejszą rolę odgrywają specjalne taryfy na „obywatelski prąd”.

Aby inwestycja w OZE się opłaciła, mikroelektrownia musi bowiem móc sprzedawać prąd do krajowej sieci – i to po cenach znacznie wyższych niż to robią wielkie molochy, jak Tauron czy PGE. O ile wyższych?

O to właśnie toczy się mordercza wojna w Sejmie i Senacie. Miesiąc temu, podczas pierwszego głosowania nad ustawą o OZE, poseł Artur Bramora z PSL zaproponował rewolucyjną poprawkę, wprowadzającą – wzorem zachodnich rozwiązań – korzystne taryfy dla mikroelektrowni. Dzięki poparciu części ludowców – przeszła niewielką większością głosów.

Ale dwa tygodnie później, pod wpływem lobby energetyczno-węglowego, straszącego olbrzymim wzrostem cen prądu i upadkiem całej tradycyjnej branży, zdominowany przez PO Senat zastąpił poprawkę Bramory własnym zapisem, mocno obniżając stawki. – To kompromis, który da szansę na harmonijny, a nie gwałtowny rozwój zielonej energii – tłumaczy senator Jan Michalski z PO, sprawozdawca Komisji Gospodarki i Środowiska.

Według wyliczeń zwolenników energii odnawialnej, w wyniku „kompromisu” mikroelektrownie nie będą się opłacać i Polska jako jedyna nie rozwinie OZE. Tobiasz Adamczewski, ekspert organizacji WWF twierdzi, że w czasie prac nad ustawą usłyszał od prominentnego członka sejmowej komisji (z PO): „Przecież ma się nie opłacać”.

Z kilofem na słońce, wodę, wiatr

To najważniejsza od lat batalia o przyszłość polskiej gospodarki. Posłowie zajmą się ustawą o odnawialnych źródłach energii (OZE).

– Ustawa ta stwarza ogromną szansę na zrównoważony rozwój Polski, zwiększenie bezpieczeństwa energetycznego, powstawanie nowych miejsc pracy, rozwój małych i średnich firm – przekonuje Paweł Lachman, lider koalicji „Energetyka Obywatelska”, na co dzień prezes Polskiej Organizacji Rozwoju Technologii Pomp Ciepła.

Z kolei Marek Woszczyk, prezes potężnej Polskiej Grupy Energetycznej, uważa, że udzielenie przez państwo zbytniego wsparcia dla rozwoju OZE „w szczególnie trudnej obecnie sytuacji polskiego górnictwa i w kontekście przygotowywanego programu jego restrukturyzacji”, byłoby niezrozumiałe.

Główny problem ze źródłami odnawialnymi polega na tym, że w większości wypadków nie potrafimy z nich uzyskać takiej ilości energii, jaka jest nam w danej chwili potrzebna. Wiatr wieje lub nie, słońce świeci lub nie… Mikroelektrownia w postaci np. ogniw na dachu domu jednorodzinnego wytwarza w dni słoneczne nadmiar prądu, a w dni szare i nocą zbyt mało. Technologie magazynowania są wciąż niedoskonałe. Najprostszym sposobem na zapewnienie stabilnego zasilania jest więc wpięcie mikroelektrowni do krajowej sieci energetycznej – jako odbiorcy (konsumenta) i zarazem wytwórcy (prosumenta). Kiedy ma za dużo prądu – sprzedaje, kiedy za mało – kupuje.

Wojna w Sejmie i Senacie toczy się o to, za ile ma sprzedawać. Doświadczenie Niemców i Skandynawów uczy, że warunkiem rozwoju energetyki opartej na OZE, w tym obywatelskiej, jest ustanowienie przez państwo specjalnych taryf dla drobnych wytwórców prądu. Aby inwestycja w ogniwa czy wiatraki była opłacalna, mikroelektrownia musi sprzedawać prąd do sieci drożej niż go kupuje.

Według wykonanych na zlecenie Ministerstwa Gospodarki wyliczeń Instytutu Energetyki Odnawialnej (IEO) – próg opłacalności dla ogniw fotowoltaicznych w Polsce wynosił w 2013 roku 60 groszy za kWh. Za minimum tyle państwowe sieci energetyczne musiałyby kupować prąd wytworzony przez mikroelektrownię słoneczną; przy zużyciu typowym dla czteroosobowej rodziny, instalacja taka zwróci się po jakichś 8 latach (potem prąd jest „za darmo”). Ale wraz z upowszechnieniem takich instalacji koszty zdecydowanie spadają – co pozwala obniżać ekstra-taryfy. Tak jest m.in. w Niemczech.

Zwolennicy OZE podkreślają, że każda nowa technologia początkowo kosztuje więcej niż stara. – Potraktujmy to jako inwestycję w tańszy i czysty prąd w przyszłości – przekonuje poseł Artur Bramora z PSL, który podczas styczniowych prac nad ustawą o OZE zaproponował rewolucyjną poprawkę, wprowadzającą właśnie stałe taryfy dla mikroelektrowni. Np. przydomowa instalacja fotowoltaiczna dostawałaby od 2016 roku 75 gr za kWh. Dla porównania: gospodarstwo domowe w Małopolsce płaci dziś ok. 26 gr netto za KWh plus 21 gr netto za przesył, co daje razem 47 gr (57,8 gr brutto), nie licząc opłat abonamentowych.

Dzięki poparciu posłów PSL-u poprawka Bramory (wraz z dwiema innymi, służącymi rozwojowi OZE) przeszła w Sejmie.

– Dynamiczny rozwój sektora prosumenckiego zapoczątkowany ustawą OZE w takim kształcie oznaczałby drastyczny spadek zużycia węgla kamiennego oraz dramatyczną sytuację elektrowni węglowych, którym zabraknie środków na niezbędne inwestycje, tak jak to w tej chwili dzieje się w Niemczech – zagrzmiał prezes PGE. Jego zdaniem, ustawa uderzyłaby szczególnie w najuboższych Polaków, służąc bogatym, których stać na budowę przydomowych instalacji.

Ostatecznie pod wpływem energetyków i górników, straszących wzrostem cen prądu i upadkiem branży, Senat zastąpił poprawkę Bramory własnym zapisem, obniżając stawki dla mikroelektrowni – w opisanym wypadku z 75 do ok. 46 gr.

Analitycy IEO wyliczyli, że przy takiej stawce małe instalacje w ogóle nie będą się opłacać – i Polska, jako jedyna w Europie, pozostanie krajem opartym niemal w całości na węglu.

Według raportu BP Energy, z OZE pozyskujemy zaledwie nieco ponad 4 proc. energii. Za to z węgla (brunatnego i kamiennego) – ok. 90 proc., przy czym jest to w coraz większym stopniu węgiel importowany (6 mln ton w 2014 roku), co – zdaniem ekologów – mocno podważa sens całej dotychczasowej polityki energetycznej.

Opiera się ona na dwóch dokumentach: pierwszy („Polityka energetyczna Polski do 2030 roku”) został przyjęty przez rząd jesienią 2009 r. i ,,zakłada wykorzystanie węgla jako głównego paliwa dla elektroenergetyki w celu zagwarantowania odpowiedniego stopnia bezpieczeństwa energetycznego kraju”.

– Skoro palimy węglem z importu (w tym rosyjskim!), to jak tu mówić o bezpieczeństwie? – pytają zwolennicy OZE.

Drugim dokumentem jest „Strategia Bezpieczeństwa Narodowego Rzeczypospolitej Polskiej” zatwierdzona przez prezydenta RP (na wniosek premiera) w listopadzie zeszłego roku. Jest w niej dużo o węglu, a także gazie (m.in. z łupków), ropie i atomie, a o OZE – ani słowa.

Szefowie kilkudziesięciu organizacji oraz firm lobbujących za rozwojem OZE w Polsce, „w imieniu społeczeństwa obywatelskiego”, zaapelowali do posłów, by podczas najbliższych obrad Sejmu (które rozpoczynają się w środę) przywrócili mechanizm wsparcia zaproponowany przez Artura Bramorę.

[email protected]

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski