MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Łowią na mieszkania

Redakcja
Kuszą "rewelacyjnymi okazjami". Dwa przestronne pokoje, kuchnia, duża wnęka - za jedyne 53 tys. zł. Albo 70 metrów kw. w centrum miasta - 120 tys. zł. Uwaga na podobne oferty! Tak działają oszuści.

Ewa Kopcik: HISTORIE Z PARAGRAFEM

26-letni Adam K. łowił naiwnych głównie na portalach ogłoszeniowych w internecie. Oferował do sprzedaży mieszkania w centrum Krakowa. Najtańsze miało kosztować 40 tys. zł. Najdroższe - ponad 70-metrowe na ul. Szlak - 120 tys. zł. Półdarmo. Chętnych więc nie brakowało.

- Podawał się za pracownika sądu. Potencjalnych klientów zapewniał, że wszystko jest legalne, a okazja wynika z legalnego pozyskania lokum w drodze egzekucji komorniczej. W rzeczywistości oferował do sprzedaży cudze, wynajmowane przez siebie mieszkania. Czasami nawet one nie istniały. Za każdym razem pobierał zaliczkę. Niektórzy wpłacili mu od razu całą kwotę, bez żadnego pokwitowania - opowiada policjant.

Oszust działał według stałego schematu. Przedstawiał dokumenty mające potwierdzać jego umocowanie prawne do lokalu. Jednym pokazywał plan mieszkania, innych zapraszał do obejrzenia wnętrza. Budził zaufanie - twierdzili poszkodowani, którzy wiosną tego roku zaczęli się zgłaszać do krakowskich komisariatów.

Wierzyli mu, bo mówił, że jest prawnikiem, że pracuje nad doktoratem. Niektórych przekonały dokumenty opatrzone pieczęciami sądu. Po sprawdzeniu okazało się, że zarówno pieczęcie, jak i formularze zostały sfałszowane...

Mechanizm jest prosty. Trzeba znaleźć ofiarę, najlepiej młodą, zagubioną, spoza Krakowa. Taką, która wynajmuje mieszkanie w obcym mieście, a z rodziną kontaktuje się przez telefon, bo to oznacza, że nie ma na co dzień wsparcia.

24-letnia Aneta sama wpadła w sidła oszustki. W marcu przyjechała do Krakowa w poszukiwaniu pracy. Znalazła ją w salonie fryzjerskim, prowadzonym przez Annę H. Właścicielka okazała jej serdeczność, nie szczędziła pochwał. Zdobyła serce i zaufanie dziewczyny. Dalej poszło jak z płatka. Zaproponowała Anecie pomoc w uzyskaniu własnego lokum. Zapewniała, że ma znajomości w spółdzielni mieszkaniowej, która właśnie wystawiła na przetarg ponad 40-metrowe mieszkanie. Za jedyne 53 tys. zł.

Aneta połknęła haczyk. Najpierw wpłaciła szefowej zaliczkę - 34 tys. zł. Niedługo potem kolejne 19 tys. zł. Trochę ją zdziwiło, że pani H. nie przeliczyła nawet pieniędzy, tylko schowała je od razu do torebki. Ale w końcu to była jej szefowa...

Cierpliwie czekała kilka tygodni, później zaczęła pytać, kiedy wreszcie zobaczy upragnione mieszkanie. I zawsze słyszała: "wkrótce". Kiedy wreszcie zdecydowała się na wizytę w spółdzielni mieszkaniowej, usłyszała, że jej nazwisko - jako przyszłej właścicielki spółdzielczego M-3 - w ogóle nie jest znane. O Annie H. i zakupie przez nią mieszkania nikt również w spółdzielni nie słyszał.

Wkrótce potem wyszło na jaw, że mechanizm "załatwiania" mieszkań Anna H. miała dokładnie przećwiczony. Nieistniejącymi mieszkaniami z odzysku handlowała już w latach 90. Jak tłumaczyła swym ofiarom, mieszkania dostały się na rynek wtórny, ponieważ ich dotychczasowi właściciele zalegali z opłatami i, by uniknąć eksmisji, decydowali się na sprzedaż. Oszustka powoływała się na bliską znajomość z prezesami spółdzielni mieszkaniowych i zapewniała klientów, że "sama załatwi wszelkie formalności, włącznie z podpisaniem aktu notarialnego i meldunkiem". Jak ustaliła w 2000 roku prokuratura, 28 osób dało się na to nabrać. Wpłacili po 30, 40 tys. zł zaliczki, czasem wyższe. Mieszkań jednak nie było. Bardziej niecierpliwych klientów Anna H. odsyłała do fałszywej notariuszki, dociekliwym wpisywała osobiście do dowodów osobistych fałszywe meldunki. Tylko niektórym zwracała pieniądze. Robiła to jednak z zaliczek, które otrzymywała od następnych klientów.
W październiku 2004 r. Anna H. została skazana na 5 lat więzienia za wyłudzenie prawie 800 tys. zł. Wyrok uprawomocnił się w 2006 r., ale ostatecznie trafiła do więzienia tylko na miesiąc. Przed dalszym pobytem w celi uchroniły ją opinie lekarskie, stwierdzające liczne choroby. Ciężkie, ale nie na tyle, by przeszkadzały w prowadzeniu firmy i wyłudzaniu pieniędzy od kolejnych ofiar.

Przed kilkoma miesiącami interesy pani H. trafiły ponownie pod lupę prokuratury. Na skutek złożenia przez Anetę doniesienia o przestępstwie. Pierwsze efekty już są - kobieta zwróciła jej pieniądze. Ale to też nie nowy już scenariusz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski