MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Łzy pudelka Noi

Redakcja
Na Koppenplatz w Berlinie Karl Biederman wyrzeźbił w brązie niewidzialny ślad nagłego ruchu, który kiedyś się zdarzył.

Paweł Głowacki: DOSTAWKA

Na martwej podłodze - stół koloru spłowiałej czerni. Niech będzie, że kuchenny. Prosty, postny, elegancji w nim tyle, co pierścieni wyrżniętych w czterech nogach - rowków płytkich i głębokich. Na blacie, zamiast obrusu, jasna plama - ostatni śnieg, pierwsza kałuża listopada. Bo nie ma już ścian, sufitu, okna, drzwi. Jest tylko martwa podłoga, stół, mantra pór roku i - dwa krzesła. Puste. Pierwsze, jak Pan Bóg przykazał, grzecznie wsunięte pod blat. Drugie - przewrócone. Ktoś wstał nagle, trącił je, wybiegł i nie wrócił, by posprzątać? Chciał ocaleć? Kto i kiedy? Przeraził się? Czego? Późnej godziny? Trzasku drzwi samochodu? Pukania? Widoku pustki po kimś na krześle naprzeciwko? Tak zaczyna się pamięć.

Kiedy indziej, w innym materiale - nie w brązie, w słowach - Gabriel Garcia Marquez opowiedział historię innego ruchu. Oto mieszkającej w Barcelonie Marii dos Prazeres z całego długiego życia pozostała już tylko pewność rychłej śmierci i wyglądający jak siedem nieszczęść pudelek Noi. Kupiła miejsce na cmentarzu Montjuich i dzień w dzień mozolnie uczyła Noi długiej drogi do swego grobu, drogi oraz płaczu. Wybiła godzina próby samodzielności. Maria dos Prazeres dwie godziny czekała w ostrym słońcu na Montjuich. Przydreptał kwadrans przed czasem. Usiadł celnie. Po pyszczku spłynęły krople. Marquez powiada: "W tej samej chwili Marię dos Prazeres opuścił strach, że nikt na tym świecie nie zapłacze nad jej grobem". Zrozumiała, że w pamięci ludzi coś po niej zostanie. Ślad codziennych żałobnych pielgrzymek wyglądającego jak siedem nieszczęść pudelka Noi i ślad ruchu jego srebrnych łez.

Jeszcze kiedy indziej, w innej materii - na scenie - w seansie "Wielopole, Wielopole" Tadeusz Kantor uchwycił dygot pamięci własnego dzieciństwa. Wszystko, prawie wszystko było w tej teatralnej opowieści biednym ruchem szarych golemów, co przylazły z przeszłości. Za dwa miesiące minie dwadzieścia lat jak nie ma Kantora. W głowach tych, co widzieli "Wielopole, Wielopole", którego też już nie ma, po Kantorze i jego seansie zostały coraz mniej widzialne ślady scenicznych ruchów szarych zydli, stołu, krzyży i okien, ślady scenicznych dygotów widm obróconej w proch rodziny. Matki Heleny, babki Katarzyny, Księdza - brata Heleny, Ojca, Wuja Karola, Wuja Olka, Ciotki Mańki, Ciotki Józki, rekrutów, co wyjechali na front i zostały po nich przewrócone krzesła.

30 września minie rok od śmierci Grażyny Karaś. 14 lat temu stworzyła z Przemysławem Śliwą fenomen Krakowskich Wiosen Baletowych. Odeszła w środę - już nie zdołała obejrzeć wieczorem granego "Oniegina", którego do Krakowa przywiózł ukochany jej Sanktpetersburski Teatr Baletu Borisa Ejfmana. Pisałem wtedy: gdy znieruchomiała w swym domu - na popołudniowej próbie w Operze Oniegin rozgrzewał mięśnie. I dodałem, że nawet jeśli nie było dokładnie tak, musiało być blisko, gdyż bogini tańca - niech będzie Terpsychora - nie mogła odmówić Grażynie takiego finalnego zbiegu okoliczności: tu koniec jej ruchu, tu początek ruchu baletu. Dziś Ejfman przywiózł do Krakowa trzy seanse. Dla niej.

W rocznicę śmierci Grażyny, na scenie Opery Krakowskiej pokaże w przyszłym tygodniu "Czerwoną Giselle", "Rosyjskiego Hamleta" i "Don Kichota", odpowiednio - we wtorek, środę i czwartek. Zdumiewające? Tak. W kraju potężnej, godnej walk sumo, bitwy, co ją wszyscy ze wszystkimi toczą o rozmiary i miejsce ustawienia wiadomego, pamiętliwego brązu, marmuru, piaskowca bądź innej stali nierdzewnej, dotknąć pamięci o Grażynie nie dłutem i młotem, a jedynie ruchem doskonałym, prawie nieważkim - to gest gorzki. I gorzka też jest Ejfmana spokojna pewność, że w czymś delikatnym tak jak ruch taneczny - delikatnym i ulotnym, bo ileż trwać może teatralny seans - więcej tkwi pokarmu dla pamięci, niż w tonach brązu na placu. A poza tym - chodzi o dobry smak.

Dobry smak pamiętania dyskretnego. Niewidzialny ślad dawnego ruchu obok przewróconego krzesła. Ślad dygotu widm w "Wielopolu, Wielopolu". Ślad tańca Ejfmana nad śmiercią Karaś. Ślad srebrnych łez pudelka Noi, co wyglądał jak siedem nieszczęść.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski