Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mądry krakus po brukselizacji?

Liliana Sonik
Cały ten zgiełk. Zjawisko doskonale znamy, choć nazwa brzmi obco. „Brukselizacja” – słowo z żargonu europejskich urbanistów – robi karierę, gdyż świetnie naświetla problem. Oznacza zniszczenie miasta.

Nie w czasie wojny, tylko prosperity. Gdy miasto rozwija się anarchicznie, wskutek nacisku dewelo­perów szermujących hasłem niezbędnej modernizacji.

Jak łatwo się domyślić, słowo bazuje na tym, co przydarzyło się Brukseli, gdzie w ciągu 4 dekad wyburzono setki domów, kamienic i miejskich willi, by w ich miejsce zbudować apartamentowce, biurowce i estakady.

Taki los spotkał u nas wille przy Matecznym. Dziś Bruksela jest miastem urbanistycznie koślawym, estetycznie wadliwym, bez wdzięku. Przemysłowa architektura szybko i brzydko się starzeje.

Brukselizacja to wszystko, co najgorsze: pogarda dla starej architektury, głupota, brak wyobraźni i lekceważenie problemu przez władze. Pejoratywne, wręcz obraźliwe słowo weszło do języka potocznego niedawno, przy okazji niezwykłej wystawy tzw. kolekcji Rosen­dora.

Eksponaty pochodziły z gigantycznego składu detali architektonicznych gromadzonych przez lata przez przedsiębiorcę zajmującego się wyburzaniem. Rosendor burzył, ale nie wyrzucał, nie przetapiał, nie utylizował: zbierał kawałki dewastowanego świata.

Oglądający balustrady, portale, drzwi, bramy, piece, lustra, balkony, wanny, kaloryfery, posadzki i piece po­wstałe w XIX i początku XX wieku zadawali sobie pytanie: jak można było dopuścić do tak skandalicznego zniszczenia? Otóż można było.

Deweloperzy korzystali z bierności władz. Nie dość, że prawo chroniące miejskie dziedzictwo było liche, to jeszcze sprytnie je omijano. Najczęściej stosowano metodę „na gnicie”. Deweloper kupował domy teoretycznie chronione prawem, usuwał lokatorów i doprowadzał obiekt do ruiny, a wtedy uzyskiwał zgodę na wyburzenie.

Innym sposobem było nakłanianie lokatorów do wyprowadzki poprzez utrudnianie życia, wspomagane usterki, odcinanie wody i prądu... Kolejną metodą była tzw. fa­sadyzacja: kiedyś budziła podziw, dziś jest synonimem barbarzyństwa. Wyburzano wszystko oprócz fasady, a za pustą skorupą budowano apartamenty lub biura.

Wszystko to udawało się, ponieważ ludziom wmówiono, że taka jest cena niezbędnej modernizacji. Teraz socjologowie i urbaniści analizują zachowania spowodowane absurdalnym przekonaniem, że stara architektura jest prze­szkodą w rozwoju. Czas boleśnie zweryfikował burzy­mur­ków.

Dziś miasta, które uniknęły brukselizacji (np. Bru­gia), czerpią dumę i potężne zyski ze swoich zabytków. A władze Brukseli prowadzą akcje edukacyjne i inwentaryzację ocalałych detali architektonicznych.

Mieszkańcy nauczyli się podziwu dla obiektów stworzonych z materiału znakomitej jakości przez rzemieślników, których umiejętności zanikły.

Mądry brukselczyk po szkodzie. A krakowianin?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski