Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mniej zajęcy, więcej dzików

Redakcja
Zarząd Koła Łowieckie "Ponowa": Jan Sadowski - prezes, Grzegorz Sadowski - łowczy, Andrzej Skwara - skarbnik, Feliks Matusiak - sekretarz, Członkowie: Józef Badura, Witold Badura, Andrzej Borkowski, Mieczysław Charaziak, Andrzej Jałowski, Magdalena Jałowska, Hosein Jasser, Józef Kołodziej, Leszek Krupnik, Janusz Lelek, Wojciech Łucki, Władysław Marchewka, Henryk Palik, Marek Palik, Zbigniew Stachura, Jacek Stanek, Stanisław Żak
Zarząd Koła Łowieckie "Ponowa": Jan Sadowski - prezes, Grzegorz Sadowski - łowczy, Andrzej Skwara - skarbnik, Feliks Matusiak - sekretarz, Członkowie: Józef Badura, Witold Badura, Andrzej Borkowski, Mieczysław Charaziak, Andrzej Jałowski, Magdalena Jałowska, Hosein Jasser, Józef Kołodziej, Leszek Krupnik, Janusz Lelek, Wojciech Łucki, Władysław Marchewka, Henryk Palik, Marek Palik, Zbigniew Stachura, Jacek Stanek, Stanisław Żak
Przed jej nadejściem umieszczają paśniki dla grubej zwierzyny i budki z pokarmami dla ptactwa. - To najtrudniejsza pora roku dla zwierząt - mówi Jan Sadowski, prezes Koła Łowieckiego "Ponowa" z Krakowa, które swoim zasięgiem obejmuje też miejscowości z gminy Skawina: Jurczyce, Krzęcin, Ochodzę, a także sąsiednie Sosnowice. Połowa myśliwych należących do "Ponowy", mieszka w skawińskiej gminie.

Zarząd Koła Łowieckie "Ponowa": Jan Sadowski - prezes, Grzegorz Sadowski - łowczy, Andrzej Skwara - skarbnik, Feliks Matusiak - sekretarz, Członkowie: Józef Badura, Witold Badura, Andrzej Borkowski, Mieczysław Charaziak, Andrzej Jałowski, Magdalena Jałowska, Hosein Jasser, Józef Kołodziej, Leszek Krupnik, Janusz Lelek, Wojciech Łucki, Władysław Marchewka, Henryk Palik, Marek Palik, Zbigniew Stachura, Jacek Stanek, Stanisław Żak

OCHRONA ŚRODOWISKA. Gdyby nie pomoc myśliwych, wiele leśnych zwierząt nie przetrwałoby mroźnej i śnieżnej zimy

Wiele zwierząt z tego terenu, to gatunki roślinożerne, a śnieg pokrywający ściółkę leśną, utrudnia im zdobycie pokarmu, dlatego pomoc człowieka wielu ratuje życie.

"Ponowa" od Nadleśnictwa Myślenice, dzierżawi prawie 4,5 tys. ha terenów leśnych. W tym rejonie żyją głównie sarny, jelenie, dziki, lisy. Z ptactwa są bażanty i niewiele już kuropatw. Także mało jest zajęcy, które kiedyś nagminnie można było spotkać w tych lasach. - Od sześciu lat wstrzymaliśmy się z ich odstrzałem, żeby się odrodziły - mówi prezes koła, którego historia sięga 1948 r., kiedy to powstało koło "Szarak", obejmujące też Radziszów. W 1973 r. podzieliło się na dwa: "Szaraka" oraz "Ponowę".

- Myśliwego ludzie zazwyczaj kojarzą ze strzelaniem do zwierząt, a to bardzo mylna opinia - przekonuje Władysław Marchewka z Borku Szlacheckiego. Do myślistwa sześć lat temu zachęcił go Stanisław Żak. - Przeszedłem tu niezłą szkołę - mówi myśliwy, podkreślając: - Naszym celem nie jest strzelanie i zabijanie zwierząt. Naciśnięcie na spust jest ostatecznością. Nam chodzi o kontakt z lasem, obserwowanie przyrody i chronienie jej - podkreśla pan Władysław.

Wymienia, co myśliwi robią dla leśnego środowiska. Przede wszystkim dokarmiają zwierzynę i chronią ją przed kłusownikami, których nie brakuje. Często w towarzystwie policjantów ze Skawiny usuwają wnyki. - Współpracujemy z kołem pod kątem naszych akcji, np. poszukiwania ludzi zaginionych. Przypadków takich jest coraz więcej. Zdarza się, że osoba starsza lub chora trafi do lasu, w miejsca dla nas niedostępne. Myśliwi mają dobry sprzęt, auta terenowe i pomagają nam w akcjach poszukiwawczych - chwali myśliwych Artur Kasicki, komendant Komisariatu Policji w Skawinie.

Jednym z najstarszych myśliwych w kole jest Wojciech Łucki z Krakowa. Poluje od pół wieku i do koła należy od początku jego istnienia. Jak mówi - myślistwo ma we krwi, bo pochodzi z ziemiańskiej rodziny, jednak do czasów odwilży w 1956 r. nie mógł ubiegać się pozwolenie na broń.

- Nie można porównać dzisiejszego łowiectwa do tego sprzed lat. Po pierwsze nie było takiego sprzętu i samochodów. Wtedy też było więcej zwierzyny, ale drobnej, np. na jednym polowaniu można było zobaczyć 50-70 zajęcy. Teraz można spotkać zaledwie dwa - mówi Wojciech Łucki. Wówczas polowano głównie na nie, na bażanty i kuropatwy. Teraz poluje się na drapieżniki, jak lisy a także dziki, jelenie i sarny, które jak powiedział nam Andrzej Jałowski, coraz rzadziej wchodzą do lasu, żyją w polach, gdzie żerują. Do tego doprowadził sam człowiek, zmniejszając obszary leśne, powiększając tereny zabudowane, a także ingerując i zaburzając życie leśne. Po lasach ludzie spacerują z psami, płosząc zwierzynę i spychając ją z naturalnej ostoi np. na tereny bagniste czy w przypadku saren i dzików na pola uprawne, gdzie czynią duże szkody. Plagą stały się dziki, które niszczą m.in. uprawy ziemniaków czy pola pszenicy. Ich sprzymierzeńcem jest duży areał odłogów, które są idealnym siedliskiem dla zwierząt, zwłaszcza dzików. Stąd mają niedaleko do przydomowych działek, które także niszczą.
Prezes Sadowski podkreśla, że koło rekompensuje rolnikom straty, jakie czynią zwierzęta. - Staramy się wszystkie kwestie sporne załatwiać bezkonfliktowo, a polubownie i robimy też wiele dla środowiska - zaznacza prezes.

Stanisław Żak z Borku Szlacheckiego, łowiectwem zaraził się od swojego ojca, który przez 50 lat był myśliwym. On sam zajmuje się tym od 20 lat. To jest jego pasja życiowa. Bardzo lubi kontakt z przyrodą, zajmuje się chronieniem jej. U niego znajduje się magazyn paszy dla zwierząt. Myśliwi kupują w młynach poślady, wykorzystywane do ich karmienia. Mają też dla ptactwa kukurydzę, a dla grubej zwierzyny buraki, siano, marchew. Zanoszą je do paśników, żeby, gdy mróz przyciśnie, zwierzęta miały karmę.

Józef Badura z Jaśkowic jest leśnym strażnikiem. Dogląda czy paśniki są wypełnione karmą, obserwuje czy zwierzyna nie jest chora. Sprawdza też, czy kłusownicy nie założyli gdzieś wnyków. Ostatnio jest ich coraz mniej, bo myśliwym łatwiej jest z ambon je dostrzec. Kłusownicy stali się ostrożniejsi, ale nie dali całkiem za wygraną i nadal zastawiają na zwierzęta sidła, które pan Józef zbiera.

Najgorsze jest to, że kłusownikom trudno jest udowodnić winę, a jeśli już się uda, to spotyka ich niewielka kara ze względu na małą szkodliwość czynu. - Nie zdają sobie sprawy ze szkód czynionych w przyrodzie. Ciekawe czy widzieli zwierzęta złapane we wnyki i umierające w strasznych męczarniach - pytają retorycznie myśliwi. Przywołują przypadek, gdy w Jurczycach, w sidła wpadł jeleń, a Stanisław Żak opowiada o koźle, który męczył się ze stalową pętlą na szyi, wbijającą się w skórę. Musiał bardzo długo w niej tkwić, bo chcąc się z uwolnić z pętli, wokół wydeptał ścieżkę.

- Myśliwi regulują gospodarkę leśną, m.in. poprzez odstrzeliwanie zwierząt, ale zgodnie z planem łowieckim i określonymi zasadami. Kłusownicy nie kierują się żadnymi regułami, ani porą roku - mówią myśliwi.

EWA TYRPA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski