MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mój Mistrz

Redakcja
Rodzina Estreicherów od początku XIX stulecia bez reszty wpisała się w kulturę Krakowa. U początku tego profesorskiego rodu stoi Dominik (1750-1809), który pochodził z Iglawy na Morawach, w Rzymie zaś zetknął się z Hugonem Kołłątajem, który zaprosił go do Polski. Do nowej ojczyzny przybył w roku 1778 i zrazu osiadł w Warszawie na dworze królewskim. Już w roku 1780 znalazł się w Krakowie, gdzie wykładał rysunek w szkole Nowodworskiego. Wreszcie w roku 1782 został powołany przez Kołłątaja na profesora Szkoły Głównej Koronnej. To właśnie Dominik stał się protoplastą polskich Estreicherów. Ten krakowski, uniwersytecki profesorski ród godnie zamykał prof. Karol Estreicher, junior (1906-1984). W tym roku przypada setna rocznica jego urodzin.

Michał Rożek

Profesor Karol Estreicher był swego rodzaju instytucją. Zawsze mówił głośno, co myślał, nie licząc się ze zdaniem rządzących. Mówił głośno i odważnie, zwalczając - jak powiadał - nie ludzi, lecz durne poglądy, które głoszą bez zastanowienia.

Niepowtarzalna atmosfera intelektualna domu Estreicherów, wielostronne kontakty literackie i towarzyskie oraz naczelny imperatyw służenia nauce i narodowej sprawie były czynnikami oddziałującymi na Karola Estreichera juniora, bohatera naszej opowieści. Przyszedł na świat w Krakowie 4 marca 1906 roku i otrzymał na chrzcie imiona Karol Rafał, ku upamiętnieniu dziadka i pradziadka. Był dzieckiem Stanisława (znanego prawnika, profesora UJ) i Heleny z Longchamps de Berier. Od dzieciństwa pochłaniał Karola Kraków, fascynujący także jego ojca i dziadka. Było to - bez najmniejszej przesady - miasto, z którym Estreicherowie identyfikowali się bez reszty, oddając mu serce i duszę. W Krakowie dostrzegali esencję polskości, miasto historii, wyrażającej naszą tożsamość.
W domu Estreicherów bywali Michał Bobrzyński, Lucjan Rydel, Włodzimierz Tetmajer, Stanisław Tarnowski, by tylko wymienić tych najważniejszych. To wszystko, wraz z rodzinną tradycją, kształtowało młodego Karola Estreichera. Był przecież prawnukiem słynnego Ambrożego Grabowskiego (zm. 1868), który swymi pracami o Krakowie stworzył solidną podstawę do badań nad dziejami Krakowa. Siostra ojca, Maria Estreicherówna (1876-1966), słynna w rodzinie ciocia Mania, uczyła bratanka miłości do Krakowa.
Po maturze uzyskanej w III Gimnazjum im. Jana III Sobieskiego podjął studia z historii sztuki na UJ, stykając się z uczonymi tej miary co Julian Pagaczewski. Równocześnie wszechstronność zainteresowań ojca udzieliła się synowi, bowiem to właśnie Stanisław Estreicher mocno oddziałał na charakter Karola. Od lat młodzieńczych chłonął bez reszty atmosferę Krakowa, studiując zawiłe meandry dziejów tego miasta, w czym walnie pomagała mu imponująca rodzinna biblioteka. Wtedy w pełni skrystalizowały się zamiłowania i pasja badawcza. Po studiach podjął pracę jako asystent Zakładu Historii Sztuki UJ, łącząc ją później z asystenturą w Gabinecie Rycin Polskiej Akademii Umiejętności. Doktoryzował się w roku 1932 z pracy o treści obyczajowej miniatur w Kodeksie Behema.
W roku 1931 ukazał się słynny przewodnik po Krakowie ("Kraków. Przewodnik dla zwiedzających miasto i jego okolice") pióra młodego Karola Estreichera. Wiele w tej pracy dopomógł mu ojciec. Dzieło to szybko wsławiło autora i stało się niezrównanym przewodnikowym opracowaniem dziejów miasta i jego sztuki. Młody uczony dał się poznać jako niebywały erudyta, dysponujący dużą wiedzą o przeszłości Krakowa, powiązanej z doskonałą formą przekazu. Nadmieńmy, że - jeszcze przed wojną - Estreicher poprawiał ciągle i uzupełniał swój przewodnik, którego trzecie wydanie ujrzało światło dzienne w roku 1938. Niebawem spod pióra Estreichera wyszły następne prace, wśród nich drobiazgowe opracowanie o zniszczeniu polskich insygniów koronnych, zamieszczone na łamach "Przeglądu Współczesnego", oparte na badaniach archiwalnych przeprowadzonych w Berlinie. Na łamach "Rocznika Krakowskiego" opublikował dwie cenne rozprawy: o miniaturach z Kodeksu Baltazara Behema (Rocznik Krakowski t. XXIV) oraz o słynnym gotyckim ołtarzu Trójcy Świętej z katedry na Wawelu (Rocznik Krakowski t. XXVII). Jeszcze przed wybuchem drugiej wojny światowej Karol kursuje pomiędzy Krakowem a Berlinem, pomagając i współtworząc z Aleksandrem Brücknerem słynną "Encyklopedię Staropolską" (1939), która właśnie niezwykłej wiedzy Estreichera zawdzięcza niepospolitą szatę ilustracyjną. Praktyka u Brücknera pomogła mu później w wielu pracach edytorskich, a żywiołowy temperament i pasja badawcza owocowały w dalszych studiach. Zawsze uważał, że ilustracja to komplementarna część tekstu. Nieraz, powracając z Berlina, wpadał do niemieckiego wówczas Olsztyna, by tam z niezrównaną swadą wygłaszać prelekcje o Krakowie i kulturze polskiej. Niemcy mu to zapamiętali. Z walizą pełną przezroczy wracał do Krakowa, oczarowany archaiczną mową polską, w którą wsłuchiwał się na Mazurach. W rodzinnym domu spotykał odsuniętego od życia politycznego gen. Władysława Sikorskiego, zaprzyjaźnionego ze Stanisławem Estreicherem. W roku 1938 na polecenie biskupa sandomierskiego Jana Kantego Lorka zorganizował Muzeum Diecezjalne w Sandomierzu.
Wrzesień 1939 roku zastaje Karola w Krakowie. Jeszcze w sierpniu - w obawie przed Niemcami - zdołał zdemontować figury ołtarza mariackiego Wita Stwosza. Zaczynał się dramatyczny, pełen niebezpieczeństw okres w życiu Karola Estreichera. Część ołtarza mariackiego ukrył w podziemiach katedry sandomierskiej. Po odbyciu kampanii wrześniowej podchorąży Karol Estreicher przedostał się na Węgry. Dramatycznie przeżył dzień 17 września - inwazję sowiecką na Polskę. Na znak oporu zapuścił wtedy nieduże wąsy, przyrzekając sobie, że zgoli je dopiero wtedy, gdy Ojczyzna odzyska niepodległość. A nosił je aż do śmierci! Zgodnie z życzeniem ojca, podążył za gen. Sikorskim. Został jego osobistym sekretarzem i szyfrantem depesz. We Francji przygotował odpowiednie schronienie skarbom wawelskim. Później ewakuował je do Anglii.
To już w Londynie rozpoczęła się największa życiowa przygoda Karola Estreichera. Walka o polskie mienie kulturalne. Stanął na czele Biura Rewindykacyjnego Polskiego Mienia Kulturalnego i z całą konsekwencją i właściwym mu uporem gromadził wszelkie dane dotyczące losu naszych dzieł sztuki. Wynikiem tych prac jest sporych rozmiarów książka "Cultural Losses of Poland" (1944) napisana przy walnej współpracy z Anną Marsówną i Jerzym Żarneckim. Przygotowywał przy wsparciu aliantów przyszłą rewindykację dzieł sztuki zagrabionych przez Niemców. Nie zapomina też o pisaniu, zawsze bowiem uważał, że humanista prezentuje swoje poglądy w druku. Jeszcze w Paryżu drukuje artykuły w "Wiadomościach Polski", które redaguje jego przyjaciel Antoni Słonimski. Także w Londynie powstał uroczy, nostalgiczny tom wspomnień "Nie od razu Kraków zbudowano" (1944). Odżywają też stare przyjaźnie z Ksawerym Pruszyńskim i Julianem Tuwimem.
Wreszcie nadszedł rok 1945. Klęska hitlerowskiej Rzeszy. Także konieczność wyboru: powrót do kraju i wpisanie się w nową sowiecką rzeczywistość czy pozostanie na emigracji. Estreicher nie miał w tej mierze żadnych wątpliwości. Wraca do kraju. Ale na krótko. Ponownie przylatuje do Londynu, aby organizować akcję rewindykacyjną. W mundurze polskiego oficera udaje się do amerykańskiej strefy okupacyjnej Niemiec. Od Emeryka Hutten-Czapskiego i Johna Browna uzyskuje bezcenną informację dotyczącą ołtarza mariackiego. Jesienią roku 1945 Karol Estreicher skompletował wszystkie części dzieła Stwosza. Poszukuje skarbów Uniwersytetu Jagiellońskiego, odzyskuje "Damę z gronostajem" Leonarda da Vinci, "Pejzaż z miłosiernym Samarytaninem" Rembrandta - obrazy z Muzeum Książąt Czartoryskich. 30 kwietnia 1946 roku wraca do Krakowa, przywożąc z Norymbergi te bezcenne dla naszej kultury dzieła sztuki. Niebawem znowu opuszcza Polskę, dalej tropiąc zabytki zrabowane podczas drugiej wojny światowej. Tym razem odnalazł skarbiec katedry gnieźnieńskiej, gobeliny z katedry wawelskiej, obrazy Canaletta z zamku warszawskiego, zbiory Muzeum Poczty i wiele cennych dzieł sztuki. Rewindykację zakończył pełnym sukcesem.
W roku 1947 osiadł na stałe w ukochanym Krakowie. Podjął wykłady z historii sztuki w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych we Wrocławiu i - rzecz jasna - na Uniwersytecie Jagiellońskim. Habilitował się w roku 1947 z historii sztuki i został docentem historii sztuki w zakresie średniowiecznym i nowożytnym. Niezależny, żywiołowy temperament Karola Estreichera raz jeszcze objawi się z całą siłą. Tym razem zacznie ostatnie wielkie dzieło swojego życia - odbudowę, adaptację i organizację Muzeum Uniwersytetu Jagiellońskiego. W latach 1950 - 1963 gmach Collegium Maius został odbudowany i urządzony. Wnętrza muzealne - to osobista wizja Karola Estreichera. Z wolna profesor stawał się prawdziwą instytucją w zakresie historii sztuki i kultury Krakowa, jak i również w zakresie dziejów kultury narodowej. Po ukończeniu prac w Collegium Maius ze zdwojoną energią zabrał się za działalność naukową, łączoną przezeń z pisarską. Powstaje obszerna monografia Collegium Maius (1968), książka o Leonie Chwistku (1971). Napisał też "Historię sztuki w zarysie", wielokrotnie wznawianą, z której wiedzę o sztuce czerpały całe pokolenia. Wznawia też - w roku 1959 - edycję słynnej "Bibliografii polskiej XIX stulecia". Od roku 1954 prezesuje Towarzystwu Przyjaciół Sztuk Pięknych. Walczy z ówczesnymi decydentami niemal o każdą sprawę. Nie zraża się też codziennością. Straszliwa cywilizacyjna choroba trawi jego ukochaną żonę Teresę z Lasockich. Żona umiera w roku 1974. Karol zawsze ze stoickim spokojem umie godzić się z przeciwnościami losowymi. Wszak zawsze powiadał: "z pogodą nie należy się kłócić". Za kilka lat ta sama choroba powali go z nóg. W roku 1976 w administracyjny sposób przesunięty przez ówczesne władze uniwersyteckie na emeryturę, pozbawiony dyrektury stworzonego przez siebie muzeum, pracuje nadal, tym razem dla dobra Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych, któremu zapisał swój cały majątek. Wychodzą też dalsze prace, w tym tłumaczenie "Żywotów Giorgio Vasariego". Mimo ciężkiej choroby, raka, który trawi organizm, odważnie znosi cierpienia, do ostatnich tygodni życia pisząc, tłumacząc, robiąc korekty. Nie poddaje się losowi, mocując się ze śmiercią, której miał pełną świadomość. Kres życia przychodzi w Krakowie - 29 kwietnia 1984 roku.
Profesor Karol Estreicher był swego rodzaju instytucją. Zawsze mówił głośno, co myślał, nie licząc się ze zdaniem rządzących. Mówił głośno i odważnie, zwalczając - jak powiadał - nie ludzi, lecz durne poglądy, które głoszą bez zastanowienia. Daleki był od ugodowych postaw, które z gruntu tępił, widząc w nich potencjalne zło. Mawiał bowiem, iż "święty spokój się zawsze mści". Uczył podczas erudycyjnych wykładów także prawd życiowych. Wielka osobowość, niewolna wszakże od ułomności właściwych ludzkiej naturze. Porywczy, ostry, bezkompromisowy, nieznoszący służalstwa i czczego pochlebstwa, lubiący cywilną odwagę i słowną szermierkę.
Potrafił być twardy i nieustępliwy, kiedy szło o dobro kultury polskiej i ukochanego przezeń Krakowa. Jednocześnie pełen fantazji, wydawał nieraz dziwaczne sądy, aczkolwiek patrząc z pewnej perspektywy, nieraz nader trafne. Człowiek o niezwykłej erudycji, gruntownie oczytany w najnowszej literaturze przedmiotu, zawsze z całą, właściwą mu stanowczością tępił u drugiego brak wiedzy i znajomości rzeczy. Nie cierpiał dyletantów, którzy uważali, że wiele wiedzą, zaś z natury są zawsze niedouczeni. Niepokorny wobec współczesnych, stąd też kontrowersyjny. Miał bowiem Profesor charakter trudny, impetyczny i choleryczny ponad miarę. Nieraz był dyktatorem, jak też i czułym ojcem zarazem, nieraz się gniewał i krzyczał, nie przebierając w ostrych słowach. Jeśli kogoś polubił, zwłaszcza tych, którzy mieli tęgie głowy, to przywiązywał się głęboko, będąc niezłomnym w przyjaźniach. Należał niewątpliwie do najbarwniejszych postaci powojennego Krakowa. Raz chimerycznie melancholijny, to skrzący wyśmienitym dowcipem, to znów człowiek spod znaku sarmackiego Bachusa. A skupiały się w nim w niezwykle malowniczy sposób wszelkie przeciwieństwa. Życie swoje bez reszty oddał temu miastu i kulturze narodowej, której był niepospolitym znawcą i obrońcą przed zakusami swoich i obcych. Wierzył zawsze w siły narodu, którego fundamentem jest zawsze kultura. Gdy odszedł z tego świata, pozostało po nim dzieło i legenda, otaczająca go jeszcze za życia. Był krakowianinem nie z tej ziemi. Gdy serce Profesora przestało bić, to te słowa skreślił o nim Jan Paweł Gawlik: Padł dąb, nałące pełnej chwastów zrobiło się pusto. Tak wnajwiększym skrócie określić mogę swoje odczucia nawieść ośmierci Karola Estreichera. Był w____Krakowie instytucją. Takie też są i moje wspomnienia o mym Mistrzu, zawsze służącym mi radą, jak i naukową opieką. Mój Profesor - Karol Estreicher.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski