Grzegorz Tabasz: LEŚNY DZIENNIK
Tak było kiedyś, bo dzisiaj nastrosz lipowiec to jeden z rzadszych owadów, o czym opowiem za chwilę. Na początek parę słów o portrecie motyla, tak na wszelki wypadek, gdyby udało wam się go gdzieś zobaczył. To duża, włochata łma o prawie dziesięciocentymetrowej rozpiętości skrzydeł, powycinanych w fantastyczne kształty. Ubarwienie przypomina szaleńczą karcę malarza, który niedbale mieszał resztki pastelowych farb: brązowych, zielonkawych, żółtych. To kamuflaż ochronny motyla, który po przycupnięciu na pobrużdżonej korze lipy stawał się praktycznie niewidoczny. Gdy już ktoś go wypatrzył, to zaniepokojony motyl nagle stroszył skrzydła i wprawiał je w delikatne drżenie. Zabieg w sam raz, by przestraszył wścibską sikorkę. O spotkanie z dorosłym motylem zawsze było łatwiej niż z gąsienicą, które przesiaduję w koronach lip. Gdzieś tam w plątaninie liści na czubku drzewa soczystozielone larwy z długim kolcem na końcu ciała tuczyły się w głębokim spokoju od czerwca do sierpnia. Specjalnej krzywdy lipie nie robiły, bo ilośł zjedzonych liści była wliczona w dopuszczalny bilans strat. Lipa jest duża i wykarmi niejednego owada. Pod koniec lata można je było zobaczył, gdy wędrowały w dół, by zamienił się w poczwarkę w ziemi u stóp lipy. I tak było zawsze, dopóki człowiek nie wymyślił elektryczności. Setki mocnych żarówek oślepiają latające motyle, które - zamiast odbywał gody - tłuką się na śmierł o gorące szkło ulicznych latarni. Motyle przetrwają tylko tam, gdzie w pobliżu starych lip będą panowały egipskie ciemności.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?