Marek Wasiluk Fot. Michał Klag
Rozmowa z MARKIEM WASILUKIEM (Cracovia)
- Wydaję mi się, że inaczej trzeba postawić to pytanie. Ile można się bronić? Nie wygramy, jeżeli w całym meczu w przodzie nie stworzymy sobie nawet najmniejszej sytuacji podbramkowej, tak jak to było w ostatnim meczu z Jagiellonią Białystok. Z drugiej strony, bramka w tym spotkaniu padła ze środka, nikt nie przyblokował strzału. Ale powtórzę jeszcze raz: sami musimy stwarzać zagrożenie i zmuszać przeciwnika do błędu, bo jeżeli tego nie zrobimy, sami go w końcu popełnimy. A obecnie nawet remisy już nas nie satysfakcjonują.
- Ze strzelaniem bramek ostatnio idzie fatalnie.
- Cała drużyna musi zacząć grać ofensywnie, w końcu piłka to gra zespołowa. Wszyscy razem się bronimy i razem też atakujemy. Nie ma co się zastanawiać, czy to obrońcy, pomocnicy, czy napastnicy psują nam mecz, gdyż wszyscy musimy się poprawić.
- W waszej grze nie widać też żadnego pomysłu na rozegranie jakiejś akcji. Kładziecie na treningach nacisk na wyćwiczenie rozegrania akcji ofensywnych, na opanowanie pewnych schematów w ataku?
- Na pewno nie jest przypadkiem, że w ostatnich dwóch meczach oddaliśmy raptem jeden celny strzał. Dużo przed nami roboty, aby poprawić naszą grę.
- A może to kwestia ustawienia drużyny? Radosław Matusiak jako jedyny napastnik jest zupełnie osamotniony, a skrzydłowi nie nadążają za nim, gdy już uda mu się zdobyć piłkę.
- Nie wydaje mi się, aby akurat w tym tkwił nasz problem. Przecież jesienią tym samym ustawieniem wygraliśmy cztery mecze pod rząd i nie było dyskusji. Tak jak już mówiłem, cała drużyna jest ważna. Gdyby nasze boki grały bardziej ofensywnie, na pewno stworzylibyśmy więcej sytuacji. A wyprowadzenie piłki i tym samym też akcji zaczyna się przecież w obronie. Każdy zawodnik ma tę samą odpowiedzialność. Przecież w meczu z Jagiellonią Białystok pod koniec grało nawet trzech napastników, a i tak nie zdołaliśmy zagrozić bramce przeciwnika.
- W tym meczu, mimo że byliście gospodarzami, wyszliście w czarnych koszulkach, a nie w swoich tradycyjnych biało-czerwonych pasach. Czemu?
- Podobno są takie przepisy. Żółto-czerwone stroje "Jagi" ponoć zlewały się z naszymi pasami, zaś drugi komplet drużyna z Białegostoku miała biały. Ten też był zbyt podobny do naszych strojów i musieliśmy ubrać czarne koszulki. Niezależnie jednak od ubioru powinniśmy grać lepiej.
- Kibice są bardziej przesądni, a barwy klubowe ustanowione ponad sto lat temu, to też duża wartość. Ale wróćmy do gry. Do końca rundy jeszcze siedem spotkań...
- Teraz liczy się dosłownie każdy zdobyty punkt, każde oczko może być decydujące. Przede wszystkim mecze u siebie trzeba wygrywać. Po tych ostatnich meczach byliśmy załamani, ale taką postawą niczego nie zwojujemy. Tak jak Pan mówił, przed nami jeszcze jest siedem meczów i nic takiego się jeszcze nie stało, czego byśmy nie byli w stanie naprawić.
Rozmawiał ADAM SOSNOWSKI
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?