MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Na łasce barbarzyńców

Redakcja
Im więcej dowiaduję się o zamku, im lepiej poznaję jego historię, tym bardziej nie mogę zrozumieć, dlaczego niszczeje - mówi Maciej Stępowski, lider Grupy Ratuj Tenczyn Fot. Piotr Subik
Im więcej dowiaduję się o zamku, im lepiej poznaję jego historię, tym bardziej nie mogę zrozumieć, dlaczego niszczeje - mówi Maciej Stępowski, lider Grupy Ratuj Tenczyn Fot. Piotr Subik
Maciej Stępowski, który z Krzeszowic przyjeżdżał tu jeszcze jako dziecko - i już wtedy nurtowało go pytanie, dlaczego zamek pozostawiono samemu sobie - mówi tak: - Dla Tenczyna wybija właśnie ostatnia godzina. I to z powodu skrajnej ignorancji, niekompetencji i braku inicjatywy ze strony urzędników gminy Krzeszowice. Rzecz to dla mnie nie do wiary, prawdziwe barbarzyństwo!

Im więcej dowiaduję się o zamku, im lepiej poznaję jego historię, tym bardziej nie mogę zrozumieć, dlaczego niszczeje - mówi Maciej Stępowski, lider Grupy Ratuj Tenczyn Fot. Piotr Subik

Kiedy wchodzi się między nadgryzione zębem czasu mury, od razu czuć, że działa się tu wielka historia. Trzeba tylko uważać, by przez przypadek jej kawałkiem nie dostać w łeb. Bo zamek Tenczyn w Rudnie wali się. I jeśli szybko nie nadejdzie r

Dlatego półtora roku temu on i jemu podobni miłośnicy przeszłości postanowili przejść od słów do czynów. Tak powstała nieformalna Grupa Ratuj Tenczyn. Sporo w niej studentów, ale też pracujących; różnych zawodów i zainteresowań. Łączy ich jedno: chcą doprowadzić do zabezpieczenia najbardziej
malowniczych ruin w Małopolsce.
Nawet, gdy bujnie kwitnie zamkowa zieleń, najwyższa - i zarazem najlepiej zachowana Brama Nawojowa, rzuca się w oczy zewsząd dookoła. I z oddali zamek naprawdę wygląda imponująco. Ale gdy spojrzeć nań z bliska, w człowieku natychmiast rodzą się sprzeczne uczucia: zwykle to podziw i smutek zarazem. To teraz prawie hektar ruiny, bliskiej unicestwienia.
- Ale śmierć grozi nie tylko zamkowi. Grozi każdemu, kto tu wchodzi - nie ukrywa Mateusz Pyclik, sympatyk Grupy Ratuj Tenczyn. A Jan Janczykowski, małopolski konserwator zabytków, dodaje: - Nawet chodząc wzdłuż murów w bezwietrzny dzień można dostać kamieniem spadającym z góry. Tu jest autentycznie niebezpiecznie!
Niewiele zostało z czasów świetności: zniszczone baszty, bastiony, barbakan, kaplica zamkowa, część mieszkalna, piwnice, unikalny korytarz obronny wzdłuż pokiereszowanych murów. Została też Brama Nawojowa, okazalsza nawet od Bramy Floriańskiej.
Nie ma natomiast śladu arkad i krużganków, dzięki którym zamek zwano "małym Wawelem"; lecą z murów ostatnie fragmenty attyki. Potężne korzenie jesionów rozsadzają mury, a amonity odłupano i zabrano na pamiątkę. Nikt nie zliczy domów i piwnic, które zbudowano z zamkowego kamienia.
Sołtys Rudna Danuta Kozłowska, sąsiadka ruin, od dzieciństwa obserwuje, jak z roku na rok ich ubywa, jak powiększają się szczeliny w ścianach. Nie wierzy, że zamek uda się uratować; że kiedykolwiek będzie atrakcją. Choć kilkadziesiąt lat wstecz miał przecież nawet kustosza. Miejscowego - z Rudna; nazywał się Majcherczyk.
- Przychodził rano z pieskiem, otwierał bramę, siadał na kamieniu, turyści stawali wkoło, rzucali mu pieniążki do kapelusza, a on opowiadał o zamku bardzo dokładnie, z datami - wspomina Danuta Kozłowska. A opowiadać naprawdę miał o czym. Bo zamek to wyjątkowy. Nie tylko dlatego, że przez te wszystkie wieki był w rękach
sześciu możnowładczych rodów
i że postawiono go na szczycie... wulkanu.
Pierwszy, prawdopodobnie jeszcze drewniany zamek, wzniósł ok. 1319 r. kasztelan krakowski Nawój z Morawicy herbu Topór. Zamek murowany to z kolei zasługa jego syna Jędrzeja, wojewody krakowskiego i sandomierskiego, który przyjął nazwisko Tęczyński.
Jednak pierwsza wzmianka o zamku w Rudnie pochodzi dopiero z 1402 r.
Niedługo potem, po bitwie pod Grunwaldem, król Władysław Jagiełło osadził tu jeńców krzyżackich - i to nie byle jakich, poważne osobistości. W XVI i XVII w. zamek był systematycznie rozbudowywany - wciąż przez Tęczyńskich. Dopiero w 1639 r. przeszedł w ręce Opalińskich, bowiem za Łukasza, przedstawiciela tego rodu, wyszła za mąż Izabela, córka wojewody Jana VI Tęczyńskiego. W 1655 r. zamek został poddany Szwedom; spalili go, bo choć spodziewali się skarbów koronnych, nic w nim nie znaleźli. Podratowany, pozostawał potem w rękach Andrzeja Sieniawskiego, rodu Czartoryskich, Lubomirskich, a od początku XIX stulecia aż do ostatniej wojny - Potockich.
- Destrukcja zamku zaczęła się jednak dużo wcześniej, trwa nieprzerwanie od połowy osiemnastego wieku - tłumaczy krakowska historyk sztuki Teresa Małkowska-Holcerowa, autorka niepublikowanej monografii zamku Tenczyn w Rudnie.
Wtedy to, jeszcze za Czartoryskich, wybuchł od uderzenia pioruna pożar, po którym wyprowadzili się ostatni lokatorzy. Kiedy w 1787 r. gościł tu król Stanisław August Poniatowski, towarzyszący mu bp Adam Naruszewicz odnotował, że zamek "...w ogromnych rozwalinach swoich służyć ma za dowód niedostatku rzeczy ludzkich".
Żeby się tego dowiedzieć, członkowie Grupy Ratuj Tenczyn musieli się nieźle napracować. Bo o jakiekolwiek rzeczowe informacje o zamku - niezwykle trudno. Jakby ktoś chciał, by o nim zapomniano...
- A przecież to potężny kawał polskiej historii! - oburza się Grzegorz Stępowski, brat Macieja. I wylicza: - To tu de facto zawiązywana była unia polsko--litewska; tu mieszkał ród Tęczyńskich, którzy przez wieki byli zawsze u boku królów: sprawowali ważne funkcje, piastowali wysokie urzędy. To tu bywali król Jagiełło, królowa Bona, Jan Kochanowski - dworzanin Tęczyńskich.
A mimo to zamek (zabytek od 1930 r.!) został
skazany na zagładę.
Zdaniem członków Grupy Ratuj Tenczyn przez urzędników gminy, którzy zarządzają nim od kilkunastu lat. - I jako władający mają swoje obowiązki, ale się z nich nie wywiązują. Czy to z powodu nieumiejętności, czy niechęci - nie wiem. Ale oba powody są przerażające - mówi Maciej Stępowski.
I dlatego miłośnicy zamku od kilkunastu miesięcy zasypują urzędy setkami listów: że trzeba go ratować! Nic innego zrobić nie mogą, bo gdyby sami zaczęli betonować ruiny, niechybnie wyprowadzono by ich stamtąd w kajdankach...
Przez to Andrzej Żbik, wiceburmistrz Krzeszowic, ma na to taką odpowiedź: - Mógłbym złośliwie powiedzieć, że prościej wysłać tysiąc e-maili czy tysiąc pism, niż zrobić dobry projekt zabezpieczenia zamku i zdobyć na niego pieniądze.
Wszystko przez skomplikowaną sytuację prawną zabytku.
Po przejęciu przez Skarb Państwa w 1946 r., zamek trafił pod zarząd... Lasów Państwowych. Dopiero w październiku 1996 r. te oddały go gminie Krzeszowice w "bezterminowe i bezpłatne użytkowanie". Z prostego powodu: ochrona zabytków nie należy do głównych obowiązków leśników; uznano, że lepiej będzie, gdy zajmie się tym lokalny samorząd. To jednak wcale nie takie oczywiste...
Bo o odzyskanie m.in. zamku Tenczyn od 2001 r. starają się spadkobiercy rodziny Potockich. Ostatnio nawet wojewoda uznał, że zamek nie podlegał dekretowi PKWN o reformie rolnej - więc powinien zostać im zwrócony. Odwołania rozstrzyga teraz minister. Ile to potrwa, nie wiadomo; sprawy sądowe mogą się ciągnąć latami. A nikt, tłumaczą decydenci, nie wyłoży pieniędzy na ratowanie nie swojej własności.
- Jeśliby zamek posiadał prawowitego właściciela, który miałby stosowny kapitał, co tu dużo mówić - byłby już odbudowany - nie wątpi Edward Suski, nadleśniczy Nadleśnictwa Krzeszowice. A Grzegorz Stępowski zauważa: - Również o pałac w Wilanowie upominają się jego dawni właściciele, co nie znaczy, że pozostawiono go z dnia na dzień bez opieki.
Wiceburmistrz Andrzej Żbik zdecydowanie odpiera zarzuty, jakoby dotąd
gmina nic nie robiła.
Po pierwsze, kilka lat temu chciała przekazać budowlę w ręce Fundacji Polskie Dziedzictwo - Zamek Tęczyński i Region Ziemi Krzeszowickiej (fundacja planowała odbudowę), ale zakazuje tego umowa z Lasami Państwowymi. Po wtóre, pod wpływem Grupy Ratuj Tenczyn zleciła opracowanie planu zabezpieczenia ruin. Są już niezbędne pozwolenia, ale brak pieniędzy. A żeby je zdobyć, to po trzecie, już przynajmniej dwukrotnie składała wnioski o pomoc finansową do ministra kultury, ale ten za każdym razem odmawiał. A chodzi o 10 mln zł; to połowa rocznego budżetu gminy na inwestycje. Impas więc trwa.
Zamek w ogóle, także w przeszłości, nie miał szczęścia do prac konserwatorskich. Próbowano go ratować jeszcze za Potockich; potem na przełomie lat 50. i 60. XX w., dekadę później, wreszcie - na początku lat 90. Teraz też poutykano cegłami dziury w murach, a na dziedziniec zrzucono z Bramy Nawojowej dachówkę, by nie spadała na ludzi; zastąpiono ją... papą.
Tyle że to za mało: zamek jak się rozsypywał, tak rozsypuje się dalej; cudem tylko nikt tu dotąd nie ucierpiał. Dlatego, by zapobiec nieszczęściu, dwa lata temu wymyślono, że trzeba go... zamknąć na cztery spusty.
- Pomysł najgorszy z możliwych. Ci, którzy są rządni wrażeń, będą przechodzić przez dziury w murach i jeszcze bardziej powiększać uszkodzenia - krytykuje Jan Janczykowski.
Na wandali nie ma bowiem mocnych. Kłódki na bramie ubito już ze trzy. A obecna dewastacja to zasługa m.in. "turystów" z wykrywaczami metali. Maciej Stępowski ironicznie: - Bierzemy kilof, bierzemy taczki i po pół godziny wyjeżdżamy stąd z kawałkiem średniowiecznej warowni... Tak być nie może.
Dlatego "wojna o zamek"
weszła w decydującą fazę. Konserwator wkrótce przyśle tu komisję, która zapewne nakaże gminie zabezpieczyć ruiny. Z kolei Grupa Ratuj Tenczyn złoży do prokuratury zawiadomienie o niedopełnieniu obowiązków przez urzędników gminy Krzeszowice. - Bo jakie mają prawo decydować, że nasze dzieci i wnuki będą pozbawione takiego obiektu!? - pyta Maciej Stępowski.
A urzędnicy z kolei, mimo braku aktu własności, znów napiszą wniosek do ministerstwa. O mniejsze pieniądze - ok. 2 mln zł, i tym razem obiecają się dołożyć (bo dotąd samorząd nie przewidywał udziału własnego w inwestycji). Może tym razem uda się choćby uczynić teren bezpieczniejszym i stworzyć platformę widokową na Bramie Nawojowej. - Na jesieni składamy wniosek, żeby w przyszłym roku te pieniądze wydać - zapowiada Andrzej Żbik.
Turyści na pewno by wtedy zjeżdżali tu tłumniej. Choćby przez te opowieści o Białej Damie, która ma się ukazywać na murach; o skarbach zakopanych ponoć na trzecim poziomie piwnic; o odkrytych tu niegdyś myśliwskich trofeach, bodaj z XVI w.
I mieliby przynajmniej pewność, że zwiedzanie przeżyją...
PIOTR SUBIK,
EWA SZKURŁAT (Radio Kraków)
Reportaż Ewy Szkurłat i Piotra Subika pt. "Na łasce barbarzyńców" będzie można usłyszeć na antenie Radia Kraków jutro (24 bm.) o godzinie 12.10.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski