MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Największa epidemia w historii

Paweł Stachnik
Jeden z prowizorycznych szpitali zakładanych podczas pandemii
Jeden z prowizorycznych szpitali zakładanych podczas pandemii Fot. Archiwum
4 marca 1918. W USA pojawiają się pierwsi chorzy na grypę nazwaną później hiszpanką. Choroba szybko rozwinie się w światową pandemię. Zabije co najmniej 20 mln ludzi.

4marca 1918 r. wypadł w poniedziałek. Tego dnia w obozie szkoleniowym Camp Funston w Kansas do lekarza zgłosił się wojskowy kucharz Albert Gitchell. Czuł się źle, miał 39,5 stopni gorączki i silne oznaki grypy. Na podobne dolegliwości uskarżało się też kilku jego kolegów.

Gdy pod koniec dnia do izby chorych zgłosiło się 107 następnych żołnierzy z grypą, dla lekarzy stało się jasne, że w obozie wybuchła epidemia. Pod koniec tygodnia chorowało już 522 ludzi. W sąsiednim obozie Fort Riley sytuacja była podobna – tam zachorowało 500 żołnierzy i liczba przypadków rosła. By pomieścić chorych, rozbito namioty i urządzono w nich szpital polowy. Niestety, niektórzy byli już w tak poważnym stanie, że nie dało się ich uratować.

Ameryka czy Hiszpania
Grypa, na którą zapadli żołnierze w Camp Funston, rozprzestrzeniała się błyskawicznie. Z Kansas została szybko przeniesiona do innych obozów, w których zgrupowano oddziały czekające na transport na front do Europy. Dotarła też do dużych miast. Już 11 marca odnotowano zachorowanie na nowojorskim Queensie. Razem z amerykańskimi żołnierzami wirus popłynął do Francji. Gdy w kwietniu 1918 r. jeden ze statków zawinął do portu w Breście, wielu schodzących na ląd żołnierzy było już chorych i wymagało natychmiastowego odesłania do szpitali.

Sytuacja panująca w ogarniętej wojną Europie – skupienie setek tysięcy żołnierzy na niewielkich przestrzeniach, chłód, wilgoć i niedożywienie w okopach – sprawiła, że grypa miała świetne warunki do rozwoju i błyskawicznie roznosiła się po kontynencie.

Od Amerykanów zarazili się żołnierze brytyjscy i francuscy oraz cywile we Francji i w Anglii. Przeszkodą dla wirusa nie okazał się front, bo zachorowali także przeciwnicy – Niemcy. Po podpisaniu pokoju brzeskiego niemieckie naczelne dowództwo przerzuciło na zachód ponad milion żołnierzy i przygotowało tam ofensywę, która miała wreszcie przynieść zwycięstwo. Ofensywa nie doszła jednak do skutku, bo grypa wyeliminowała z walki tysiące żołnierzy!

– Przyczyną tak błyskawicznego rozprzestrzeniania się choroby stała się także – prócz wojny – ówczesna globalizacja. Kolej umożliwiała szybkie i masowe przemieszczanie się, a statki parowe zapewniały szybką jak na owe czasy podróż między kontynentami. W ten sposób wraz z pasażerami podróżowała choroba – mówi prof. Łukasz T. Sroka, historyk z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie.

W krajach uczestniczących w wojnie cenzura zabraniała pisać o epidemii, by informacji tej nie mógł propagandowo wykorzystać przeciwnik. Jedynie w neutralnej Hiszpanii agencja Fabra wysłała z Madrytu depeszę o pojawiających się tam licznych zachorowanych na dziwną chorobę. To sprawiło, że grypę zaczęto w Europie nazywać hiszpańską (lub w skrócie – hiszpanką). I pod tą nazwą przeszła do historii.

Narkotykiem w grypę
Grypa mogła mieć trojaki przebieg. U niektórych przybierała łagodną formę przeziębienia, z bólem mięśni i głowy, dreszczami i niewysoką gorączką, po czym wracało się do zdrowia. U innych powodowała silną, 40-stopniową gorączkę, zaburzenia pracy serca i w ciągu kilku dni kończyła się zgonem. Wreszcie postać najcięższa miała najdrastyczniejszy przebieg. Chory miał krwotoki, siniał, zatrzymywało się serce, a wreszcie umierał w wyniku uduszenia („Ostatnie godziny były męczarnią, walką o każdy łyk powietrza, to było straszne” – wspominał jeden z lekarzy).

Przebieg tej trzeciej formy był błyskawiczny: zdarzało się, że ludzie zdrowi siadali do śniadania, a wieczorem już nie żyli. Bywały też przypadki, w których wirus atakował mózg, nerki, wątrobę lub powodował objawy podobne do choroby Parkinsona albo katatonii. Co ciekawe, hiszpanka zabijała głównie ludzi młodych i w sile wieku (od 20 do 50 lat). Dzieci i starcy, owszem, chorowali, ale zwykle wychodzili z choroby bez szwanku.

Lekarze nie bardzo wiedzieli, jak radzić sobie z chorobą. We Francji opracowano wprawdzie szczepionkę, ale okazała się bezskuteczna. Nie znano jeszcze antybiotyków, więc chorym podawano eksperymentalnie najróżniejsze środki: chininę, strychninę, adrenalinę, a nawet alkohol i narkotyki. Zalecano postępowanie zdroworozsądkowe: unikanie zatłoczonych miejsc, przestrzeganie higieny (mycie rąk, nieużywanie tych samych sztućców, niespluwanie), noszenie maseczki na twarzy. Zdawano sobie sprawę, że grypa roznosi się drogą kropelkową, więc w dużych miastach zamykano teatry, kina, szkoły i kościoły, a w tramwajach i metrze rozpylano środki dezynfekujące.

Niewiele to jednak pomagało, a skala zachorowań i zgonów była zatrważająca. W szpitalach niebawem zabrakło łóżek, pościeli i personelu, bo lekarze i pielęgniarki też zarażali się i umierali. Brakło miejsc w kostnicach (zwłoki układano na podłodze, jedne na drugich) i trumien, a grabarze ledwo nadążali z pracą. Wśród ofiar hiszpanki znaleźli się m.in. słynny austriacki malarz Egon Schiele, francuski poeta Guillaume Apollinaire, córka Zygmunta Freuda Zofia oraz Franciszek i Hiacynta Marto, portugalskie rodzeństwo, któremu w Fatimie objawiła się Matka Boska. Chorowali natomiast m.in. prezydent USA Woodrow Wilson, cesarz Wilhelm II, Walt Disney, malarz Edward Munch i przyszły cesarz Etiopii Haile Selassie.

– Grypa ominęła Australię, gdzie zamknięto porty, wprowadzono kwarantannę i nie wpuszczano na ląd chorych. Dzięki temu kraj ten wyszedł z pandemii obronną ręką – podkreśla prof. Sroka.

W trzech falach epidemii (wiosną i jesienią 1918 r. oraz wiosną 1919 r.) we Francji zmarło ponad 400 tys. osób, w Wielkiej Brytanii 250 tys., w Brazylii 300 tys. (w tym prezydent kraju Francisco Rodrigues Alves), a w USA w zależności od źródeł – od 500 do 675 tys. Gorzej było w Azji, dokąd wirus przedostał się z Europy. W Indiach zmarło od 17 do 20 mln ludzi, w Indonezji – 1,5 mln, a w Japonii – prawie 400 tys. (a chorowało 23 mln). Dane są szacunkowe, bo nie wszystkie zgony rejestrowano.
Ocenia się, że hiszpanka zabiła więcej ludzi, niż zginęło ich w wyniku I wojny światowej. Ofiary działań wojennych to 10 mln osób, a udokumentowane ofiary epidemii (a w zasadzie pandemii) to 20 mln. Inne szacunki mówią o 50 mln. A jako że nikt nie prowadził statystyk śmierci w Afryce i Azji, część badaczy podejrzewa, że ofiar na całym świecie było znacznie więcej – niektórzy wymieniają nawet 100 mln osób! „Takiej pandemii od czasów »czarnej śmierci« , czyli dżumy, w Europie w XIV wieku ludzka cywilizacja nie doświadczyła” – pisał w książce „Samobójstwo Europy” prof. Andrzej Chwalba.

Środków nie znamy...
Do Polski hiszpanka dotarła latem 1918 r. i rozprzestrzeniała się wzdłuż linii kolejowej Katowice – Kraków – Lwów. W październiku odbiła na północ i pojawiła się w Warszawie. „Ze wszystkich stron kraju, a także z zagranicy dochodzą wiadomości o szerzeniu się epidemii hiszpanki.

W niektórych miejscowościach musiano pozamykać szkoły, a we Lwowie skutkiem masowego zasłabnięcia na tę chorobę personalu teatralnego musiano kilkakrotnie zmieniać repertuar. Gwałtownie zwłaszcza grasuje hiszpanka na Śląsku, gdzie, jak zaznaczają pisma miejscowe, są domy, w których wszyscy chorują na tę przykrą chorobę. Zaszło też już wiele wypadków śmierci!” – pisał 23 września 1918 r. krakowski „Ilustrowany Kurier Codzienny”.

W listopadzie Komisja dla Zdrowia Publicznego działająca przy Radzie Regencyjnej wydała w związku z epidemią zalecenia: unikanie zgromadzeń, mycie rąk po powrocie do domu i płukanie ust oraz gardła. „Środka na wyleczenie nie ma, surowica nie skutkuje. Poza tymi wskazówkami innych środków ochronnych przeciwko influency nie znamy i też ich pewnie szybko nie poznamy” – stwierdziła Komisja.

W 1919 r. pandemia wygasła, choć zachorowania i zgony zdarzały się jeszcze w latach 20. Szansa na powrót śmiertelnej choroby zmalała, bo ludzie, którzy ją przeszli, nabierali odporności. Do czasu wszakże pojawienia się nowej, nieznanej mutacji wirusa…

– Do wysokiej liczby ofiar pandemii przyczyniła się też polityka ówczesnych rządów, które ze względu na sytuację wojenną blokowały informacje o chorobie. Gdyby media mogły swobodnie o niej informować, wiedza, jak się zachowywać, byłaby wśród ludzi powszechniejsza i tym samym ofiar byłoby mniej. Jak więc widać, na rozwój epidemii złożył się splot rozmaitych czynników – dodaje prof. Sroka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski