MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nareszcie będzie chłodniej

Redakcja
Kończy się chaotyczny, denerwujący sezon polityczny. Ciężko przeżyliśmy kampanię wyborczą do Parlamentu Europejskiego i konkurencyjne obchody dwudziestolecia wyborów 4 czerwca. Festiwal jadowitych słów, wzajemnych oskarżeń i złośliwości przykro kontrastował z radością wiosny, zielenią i kwiatami. Być może tak musiało być, ale szkoda, że nie było inaczej. Teraz zaczyna się lato, politycy rozjadą się w krzaki. Pogoda ma być piękna, politycznie nareszcie będzie chłodniej. Temperatura wzrośnie ponownie jesienią, kiedy nieoficjalnie rozpocznie się kampania prezydencka.

Tadeusz Jacewicz: Z BLISKA

Dopiero będzie masakra. Dziadek z Wehrmachtu oraz ewentualna skłonność do kielicha głównych kandydatów to łagodne uszczypnięcia przy ciosach maczetą, które będą wymierzane. Dla obecnego prezydenta i partii jego brata zacznie się gra o wszystko. Jeśli przegrają, obydwaj spadną do drugiej ligi. Opuszczą ich klakierzy i koniunkturalni współpracownicy, marzący o powrocie na urzędy. Zostaną zgorzkniali frustraci, snujący scenariusze spisków i zdrady, jakiej padli ofiarą. Walczący użyją każdego chwytu. Od nadchodzącej do przyszłorocznej jesieni czeka nas upiorne dwanaście miesięcy. W filmach amerykańskich określają to: "You ain't seen nothing yet" (jeszcze czegoś takiego nie widzieliście).
Co gorsza, namaszczenie nowego prezydenta nie zakończy sprawy. Wybuchnie kampania wyborcza do Sejmu i Senatu. Wcześniejsza, bo gdyby głosować w terminie konstytucyjnym, całe zamieszanie wypadłoby w środku polskiej prezydencji Unii Europejskiej. To byłby numer. Strach pomyśleć.
Wygląda ponuro, ale zawsze są jakieś szanse. Polityka jest jak biznes, rządzą nią prawa rynku: podaż i popyt. Nie wiem, czy przypadkiem nie są to moje pobożne życzenia, ale wydaje mi się, że słabnie popyt na awantury polityczne. Mamy tłumek doktorów i profesorów, którzy rwą się do kamer, komentując wszystko zawzięcie. Co prawda biedak skrzywdzony przez lokalnego biurokratę prezentuje niekiedy do mikrofonu ciekawsze przemyślenia o państwie i prawie, niż szacowni akademicy, ale w studiach telewizyjnych rządzą ludzie z tytułami. Mam więc do nich apel: pogońcie kilku doktorantów do zbadania skutków 4 czerwca. Machnijmy ręką na ten sprzed 20 lat, bo prędzej popodrzynamy sobie gardła, niż zaakceptujemy swoją wielkość i pochwalimy się światu. Zbadajmy natomiast, czy ten nerwowy jubileusz nie przechylił szali w drugą stronę.
Wielu ludzi, obserwując polityczne przepychanki, fałszywe uśmiechy i zaprawione jadem uwagi, poczuło się nieswojo. Słabo reagujemy jako społeczeństwo, nie potrafimy się skrzyknąć w grupie, żeby zrobić coś razem. Mamy jednak w sobie poczucie przyzwoitości, które niekiedy budzi się i dosyć gwałtownie działa.
Wydaje się, że właśnie przekroczyliśmy granicę społecznej tolerancji dla polityki kłamstw i nienawiści. Jeśli tak się stało, za rok, w sierpniu 2010 roku, obchody trzydziestolecia "Solidarności" będą świętem radości i dumy, promieniującej na cały świat. Byłoby wspaniale.
Być może jest to marzenie człowieka znudzonego bezsensem tej szamotaniny. Jeśli jednak tak się stanie, pamiętajcie, proszę, o tym, kto to pierwszy dostrzegł. W międzyczasie niech kilku bystrych magistrów siądzie do prac doktorskich na temat dziejów narastania i spadku nienawiści w najnowszej historii Polski. Konotacje polityczne i uwarunkowania psychofizyczne tego zjawiska, odrzucenia przez Polaków szarpaniny jako metody działania publicznego. Byłoby to jedno z najważniejszych opracowań tych lat. Krótka historia radości przekształconej w nienawiść, którą udało się pokonać.
Dwadzieścia lat to szmat czasu. Tyle trwała międzywojenna niepodległość, prawie tyle miała połowa epoki Polski Ludowej. Czas na zmiany. Nie chodzi o to, żeby ci, którzy nienawidzą wszystko i wszystkich zapałali do świata miłością. To niemożliwe i niepotrzebne. Wystarczy, jeśli nabiorą rozumu.
Trzydzieści lat temu Jan Paweł II uświadomił nam siłę ducha, która zwycięży czołgi i karabiny maszynowe. Jego modlitwa o zmianę oblicza tej ziemi spełniła się. Wkrótce będzie świętym. Może o nas nie zapomni i sprawi, że zmienią się przyćmione umysły. Te umysły.
Mamy bardzo wiele do wygrania i coraz mniej czasu, żeby prowadzić sprawną grę. Polityka we wszystkich państwach postkomunistycznych jest marna, ale my zawsze byliśmy podziwianym wyjątkiem w tzw. obozie bratnich krajów. Może gorące lato ostudzi spienione głowy i znowu zaczniemy być wyjątkiem. Najbliższa próba - 1 września. W czasie wojny byliśmy wspaniale zjednoczeni. Czy teraz też to potrafimy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski