Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie ma litości. Swe ofiary połyka w całości. Z kośćmi

Grzegorz Tabasz
Puszczyki jadają głównie gryzonie
Puszczyki jadają głównie gryzonie
Wytrawny z niej łowca. Uzbrojony w szpony ostre jak brzytwa. Małe ptaszki, a nawet spore króliki nie mają przy sowie żadnych szans

Ateńczycy kochali sowy jak nikt inny na świecie. Ani wcześniej, ani później żaden inny ptak nie zrobił tak wielkiej kariery. Cała historia ma swój początek w nietypowej jak dla ptaków anatomii i obyczajach. U wszystkich sów wielkie oczy są położone tuż obok siebie z przodu głowy. Ułożenie piór przy odrobinie wyobraźni przypomina ludzką twarz. Nocne ptaki cały dzień przesiadywały nieruchomo w wystudiowanej pozie, z rzadka tylko otwierając wielkie oczy. Każda sowa namiętnie kręci głową, przechyla się na boki, co czasami wygląda śmiesznie lub nadaje myślący wygląd. To pozory.

Sowa głupia nie jest, ale to tylko nasłuchiwanie. Dzięki niesymetrycznie ułożonym otworom usznym ptak precyzyjnie lokalizuje szmery wydawane przez ofiarę i dokładnie odmierza odległość od celu. To w zupełności wystarczyło, by starożytni uznali je za depozytariuszy tajemnej wiedzy. Później ktoś uczynił z nich atrybut bogini Ateny i tamtejsi celebryci zaczęli urządzać po areopagu spacery z oswojoną sową na ramieniu. Przyroda była łaskawa i wzgórze Akropolu rzeczywiście stało się sowim matecznikiem.

Powiedzenie o wysyłaniu sów do Aten było odpowiednikiem naszego swojskiego wożenia drwa do lasu. Wizerunek nocnych ptaków bito na złotych monetach, zaś Ateńczycy do tego stopnia powiązali swój los z ptakami, iż dobra passa miała towarzyszyć miastu dopóty, dopóki mieszkały w nim sowy. Nie wiem, czy exodus sów z Akropolu był przyczynkiem do upadku Hellady, gdyż historycy w tej kwestii zachowują głębokie milczenie.

Przez trzy tygodnie uczestniczyłem w przywracaniu naturze młodego puszczyka. Dzięki czemu miałem okazje zweryfikować kilka greckich opowieści. Nigdy nie uwierzę w noszenie jakiejkolwiek sowy na ramieniu.

To wytrawni łowcy, uzbrojeni w szpony ostre jak brzytwy. Od tego w dużej mierze zależy sukces polowania. Zaciśnięte mają natychmiast pozbawić ofiarę życia, a później pomóc w ćwiartowaniu większego łupu. Przy pierwszej próbie posadzenia Zuzi (tak nazwaliśmy puszczyka) na dłoni, palce spłynęły krwią. Dopiero później nauczyłem się właściwie trzymać ptaka– bez pomocy ochronnej rękawicy z grubej skóry.

Sowa na ramieniu Ateńczyka? Gdzie tam. Już bardziej prawdopodobne są zapiski o ptakach noszonych w dużych klatkach. Następna rzecz to pokarm. W zależności od gatunku sowy gustują w owadach, spłoszonych nocą ptakach, na ssakach wielkości dzikich królików kończąc. Puszczyki jadają głównie gryzonie. W całości. Ze skórą, kośćmi i zawartością żołądka. Nasza Zuzia zjadała nawet osiem małych myszek dziennie.

Tylko szczęśliwemu zbiegowi okoliczności zawdzięczam obfitą aprowizacje przez dwadzieścia kilka dni, które nie nadwyrężyły domowego budżetu. W sklepie zoologicznym myszka kosztuje pięć złotych od sztuki. Dla bogatego Ateńczyka cena zapewne nie grała roli, ale ktoś musiał chwytać i regularnie dostarczać tysiące gryzoni, o czym historyczne zapiski nie wspominają. Nasza Zuzia korzystała z uprzejmości zawodowego producenta gryzoni. Do tego dochodziła duża woliera, gdzie mogła swobodnie rozwinąć skrzydła i ćwiczyć loty. Potem praktykować samodzielne łowy na myszy.

Sowy nie nadają się na domowe zwierzątka. Nie wiem jak inne gatunki, ale puszczyk roztacza wokół siebie specyficzną i mocną woń. Są jeszcze śmierdzące odchody mięsożernego zwierzaka. I wypluwki. Niestrawione resztki kości i sierści, które najedzony ptak regularnie z siebie wyrzuca. Gdzie popadnie. Obsługa sowy w niczym nie przypomina utrzymania nawet największej papugi czy licznej kolekcji kanarków. Słynna sowa Hedwiga z sagi o Harrym Potterze musiała być bezzapachowym i samożywnym ptakiem o magicznym rodowodzie. Inaczej nikt nie wytrzymałby w jej towarzystwie nawet godziny.

Pewnego pięknego dnia, po obfitej kolacji Zuzia wyleciała na wolność. Mam nadzieję, że nie wróci na łowieckie terytorium własnych rodziców. Potraktują ją jak intruza i konkurenta do ograniczonych zasobów gryzoni. Bez wahania zabiją i zjedzą. W sprzyjających okolicznościach pierwszą zimę przeżywa zaledwie co trzeci puszczyk. Reszta ginie z głodu, zabita przez kuny lub zdycha po zderzeniu z przewodami elektrycznymi. Wieczorami rozglądam się po okolicy. Bezszelestnego lotu sowy usłyszeć niepodobna, ale może wypatrzę, jak szybuje na tle wygwieżdżonego nieba. Wciąż mnie nurtuje, czy to aby na pewno była samica. U sów rozpoznanie płci po wyglądzie jest niemożliwe. A jeśli to był Zuziek?

Po ateńskim raju sowy czekała znacznie gorsza passa. Zaczęły być uważane za ptaki sprowadzające nieszczęście lub śmierć. Sowa na dachu kwili, komuś umrzeć po chwili. Pójdź, pójdź w dołek pod kościołek. To pierwsze z brzegu ludowe powiedzenia. Płomykówkę, jedną z najpiękniej ubarwionych sów podejrzewano o podpalenia. Proszę sobie wyobrazić naszych przesądnych przodków. Szary ptak przysiada na dachu. Dziwnie się zachowuje, kręci głową, łypie oczami i co najgorsze, lata po nocach. Na pewno ma kontakt z ciemnymi mocami. Wszak pomieszkuje na wieży cmentarnej kaplicy. Gdy jeszcze dołączyć do tego niesamowite głosy…

W rzeczywistości przenikliwie pohukują w wiosenne noce puszczyki, które chętnie mieszkają blisko ludzkich siedzib. Interpretacja głosów słynnej pójdźki, które lud prosty tłumaczył jako fatalną w skutkach przepowiednię „pójdź, pójdź w dołek pod kościołek” wymaga bogatej wyobraźni. Wielokroć odsłuchiwałem nagrania strasznej sowy i mimo szczerych wysiłków nic ponad jęki i pochrapywania nie usłyszałem. Nieużywane strychy to dla sów dogodne miejsce na założenie gniazda.

Kościelne wieże znakomicie nadają się na czatownie, skąd można wypatrywać zdobyczy, zaś na cmentarnych trawnikach łatwiej schwytać gryzonia niż w leśnej głuszy. Sowy zaczynają lęgi wczesną wiosną, kiedy osłabieni zimą ludzie często niedojadali. To ów słynny przednówek, który w połączeniu z chorobami zbierał niegdyś śmiertelne żniwo. Szło chłopisko obok cmentarza. Puszczyk zahuczał i jeśli pechowo zachorzał, to winna była diabelska sowa.

Wracając do Aten, to kilka lat temu po wiekach nieobecności na Akropolu pojawiły się sowy. Co prawda ornitolodzy twierdzą, iż powodem były liczne pożary lasów, które zagnały ptaki do miasta ale Grecja zaczęła z wolna wychodzić z finansowego kryzysu. Przypadek? Któż to wie…

Sowie upierzenie jest gęste i miękkie.

Każde pióro na górnej powierzchni chorągiewki pokryte jest aksamitnym puszkiem, w dotyku przypominającym plusz lub atłas. Dzięki temu pióra, ocierając się o siebie w czasie uderzeń skrzydeł, nie wydają dźwięku – sowa leci bezszelestnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski