MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nostalgiczny ranking prezydentów Krakowa

Redakcja
Pomnik najlepiej zapamiętanego prezydenta Krakowa, Józefa Dietla. Fot. Piotr Kędzierski
Pomnik najlepiej zapamiętanego prezydenta Krakowa, Józefa Dietla. Fot. Piotr Kędzierski
W dobie wyścigów szczurów oraz rankingów wszystkiego i wszędzie - oto ranking prezydentów Krakowa.

Pomnik najlepiej zapamiętanego prezydenta Krakowa, Józefa Dietla. Fot. Piotr Kędzierski

Nostalgiczny, nie polityczny, bo dotyczy byłych szefów miasta - z okresu tzw. autonomii galicyjskiej oraz dwudziestolecia międzywojennego (w sumie 73 lata: 1866-1939). Kryterium przyjmuję jedno: czy to, co na początku planowali było perspektywiczne, czy doraźne? I co z ich obietnic zostało zrealizowane?

Oto oni, w porządku chronologicznym: Józef Dietl (prezydent w latach 1866-1874), Mikołaj Zyblikiewicz (1874-1881), Ferdynand Weigel (1881-1884), Feliks Szlachtowski (1884-1893), Józef Friedlein (1893-1904), Juliusz Leo (1904-1918), Jan Kanty Federowicz (1918-1924), Karol Rolle (1926-1931), Władysław Belina-Prażmowski (1931-1933), Mieczysław Kaplicki (1933-1939), Stanisław Klimecki (od 5 do 20 września 1939; w tym wykazie nie uwzględniłem epizodycznych prezydentów komisarycznych).

Gwoli ścisłości, porównując ludzi, trzeba uwzględnić warunki zewnętrzne, w jakich działali. Kraków w połowie XIX wieku i przed wybuchem II wojny światowej to dwa różne miasta. Dość przypomnieć, że u progu autonomii galicyjskiej był małą, zabłoconą, mieściną - liczył raptem 47 tysięcy mieszkańców (tak! W tym czasie we Lwowie żyło ok. 90 tys. Ludzi, a w Warszawie ćwierć miliona). Natomiast pod koniec lat 30. XX wieku był jedną ze "stolic regionalnych" Drugiej Rzeczypospolitej, z dość sprawnie działającą aglomeracją miejską, świetnym życiem naukowym i niezłym gospodarczym; w 1939 roku liczył ok. 260 tys. mieszkańców.

Numer jeden: Józef Dietl

Wywodził się ze skromnej urzędniczej rodziny niemiecko-austriackiej, stosunkowo niedawno osiadłej w Galicji. Jego dziad, Niemiec, Jan Jerzy Dietl przybył tu z Anną z Retschratnerów w roku 1774. Józef urodził się 24 stycznia 1804 r. w Podbużu koło Sambora.

Do Krakowa przybywa w 1951 r. jako znany i ceniony lekarz, praktykujący wcześniej w Wiedniu. Kieruje kliniką chorób wewnętrznych UJ, którą gruntownie modernizuje; stawia na nogi podupadłe uzdrowiska w Krynicy i Szczawnicy; historycy medycyny zgodni są w opinii, że był jednym z najwybitniejszych klinicystów europejskich połowy XIX wieku. W roku 1861 zostaje posłem do sejmu galicyjskiego. Rozpoczyna z lwowskiej trybuny sejmowej walkę o reformę szkół krajowych, o nauczanie w języku polskim.

Uniwersytet Jagielloński powierza mu godność rektora. Rada Miejska wybiera go prezydentem.

Co obiecywał? Na wstępie przedstawia (31 października 1866 r.) starannie przygotowany plan rozwoju miasta. Za najważniejsze problemy władz samorządowych uznaje:

1. konieczność podniesienia zaniedbanego szkolnictwa i szczególną troskę o Uniwersytet będący "najdroższym klejnotem miasta"; potrzebne są szkoły zawodowe, bo "Kraków powinien się wyszczególniać piętnem miasta naukowego i przemysłowego";

2. reorganizację magistratu (nader zbiurokratyzowanego i niesprawnego);

3. higienę i ochronę zdrowia (właśnie panuje epidemia cholery; trzeba uregulować Wisłę, nade wszystko zlikwidować cuchnącą jej odnogę - Starą Wisłę, konieczna jest kanalizacja i wodociągi);
4. ochronę zabytków architektury.

Jak realizował ten wstępny plan? Analizował gruntownie każdą sprawę. Bądź osobiście (sam np. prowadził żmudne badania stanu magistratu), bądź powołując komisje złożone z członków Rady Miejskiej i urzędników. W efekcie powstaje m.in. "Projekt reorganizacji Magistratu" (1867), "Statystyka domów krakowskich" (1868, raport o stanie budynków pod względem bezpieczeństwa i higieny), "Projekt uporządkowania miasta Krakowa w ogólnych zarysach" (1870).

Ów "Projekt uporządkowania" zawiera rejestr spraw najpilniejszych. Na pierwszym miejscu stawia Dietl ukończenie budowy kanalizacji i wybudowanie kanałów na Kazimierzu i Stradomiu. Następnie wybrukowanie placów, ulic i dróg; budowę wodociągów, rzeźni, szkół.

I te inwestycje są realizowane. Niektóre przedsięwzięcia zakończono dopiero za kadencji następnych prezydentów, a budowę wodociągów wciąż odkładano, aż do końca stulecia, nagle bowiem radni stwierdzali, że ważniejsza jest budowa teatru, albo po prostu kasa świeciła pustkami.

Po okresie kompletnej stagnacji zaczyna rozwijać się budownictwo mieszkaniowe; powstają nowe szkoły; oczyszczono koryto Starej Wisły; większość dachów pokryto dachówką; w 1873. powstała miejska zawodowa straż pożarna; odrestaurowano Barbakan, zwany rondlem i ołtarz Wita Stwosza.

By określić istotę przemian, jakie dokonały się w Krakowie za czasów prezydentury Dietla i - dzięki jego inicjatywom - w latach następnych, nie wystarczy wyliczenie nowych budynków, szkół, bruków itp. Kraków staje się bowiem z wolna centrum nauki i kultury polskiej. Imponująco rozwija się Uniwersytet Jagielloński, który przekształca się, zgodnie z intencją byłego rektora Dietla, w uczelnię ogólnopolską; ta sama idea przyświeca utworzonej w roku 1875 Akademii Umiejętności.

Doktor, polityk, rektor, prezydent był ogólnie szanowany, choć... Pamiętnikarz Kazimierz Chłędowski nie szczędzi mu złośliwości: "Maire jest despotą, lubi, żeby mu ludzie oddawali hołdy i wyszczególnia ludzi, co mu biją pokłony". Nawet jednak prześmiewca Chłędowski wysoko cenił Dietla: "Maire jest jednym z najpożyteczniejszych naszych obywateli, którzy w kraju nie iluzoryczne, ale realne mają zasługi".

Numer drugi: Juliusz Leo

Oto początek wieku XX. Program Dietla został w znacznej części zrealizowany, choć wiele jeszcze jest niedostatków komunalnych; trzeba m.in. uregulować Wisłę, której wody co kilka lat zalewają dzielnice nadbrzeżne.

Kraków jest wciąż bardzo ciasny; otoczony przez Austriaków wałami fortecznymi, pod względem gęstości zaludnienia zajmuje pierwsze miejsce wśród miast monarchii (w 1900 r. - 15,8 tys. mieszkańców na kilometr kwadratowy). Poza wałami, owszem, wolno było budować niewysokie domy, ale właściciel musiał podpisać zobowiązanie, że na żądanie władz wojskowych rozbierze budynek własnym kosztem... To oczywiście hamowało rozwój terytorialny miasta.
Konieczne są zasadnicze decyzje. Podejmie je Juliusz Leo, o którym Tadeusz Boy-Żeleński powie: "Dał miastu ramę dla przyszłego rozwoju na sto lat".

Urodził się 15 września 1861 r. w Stebniku koło Drohobycza w rodzinie pochodzenia niemieckiego, która wkrótce przeniosła się do Wieliczki, gdzie ojciec Juliusza został naczelnikiem saliny. Juliusz studiował na UJ uzyskując doktorat prawa. Od 1893 r. zasiadał w Radzie Miejskiej; w lipcu 1904 r. został prezydentem.

W przemówieniu programowym zapowiada: - Przeprowadzić mamy kilka wielkich zadań, od których szczęśliwego rozwiązania cały przyszły ekonomiczny rozwój Krakowa zależeć będzie. Mam na myśli sprawę rozszerzenia terytorium miasta, czyli stworzenia "Wielkiego Krakowa".

Wielki Kraków - oto idea, którą Leo realizować będzie przez przeszło 13 lat swej prezydentury.

Po raz pierwszy wystąpił z nią na posiedzeniu Rady w lutym 1902 roku. Po uzyskaniu akceptacji, rozpoczął gromadzenie odpowiedniej dokumentacji. Trudności nie brakowało. Bo niektóre gminy, np. Grzegórzki, wcześniej same zwracały się z prośbą o włączenie do Krakowa. Ale inne władze gminne broniły swej samodzielności. A i w łonie krakowskiej Rady Miejskiej brakowało jednomyślności. Podnoszono, że nowe dzielnice będą żądać dla siebie wciąż nowych inwestycji, płacąc jednocześnie niewielkie podatki. Konserwatyści obawiali się napływu "radykalnego żywiołu prowincji"...

Ostatecznie 19 września 1907 r. Rada uchwala projekt ustawy o Wielkim Krakowie, celem przedłożenia sejmowi we Lwowie. Po stosownej uchwale sejmowej ustawa o rozszerzeniu Krakowa została podpisana przez cesarza z mocą od 1 kwietnia 1910 roku.

Wszystko to jest niewątpliwą zasługą Lea oraz grupy jego zwolenników, zwanych przez opozycjonistów "leokracją", dokonujących w międzyczasie kilku zaskakujących zwrotów politycznych - od konserwatystów do liberałów - w rozpolitykowanej Radzie.

Kraków miał dotąd osiem dzielnic: Śródmieście, Wawel, Nowy Świat, Piasek, Kleparz, Wesoła, Stradom i Kazimierz. Teraz powiększył się o: Zakrzówek, Dębniki, Półwsie Zwierzynieckie, Zwierzyniec, Czarną Wieś, Nową Wieś, Łobzów, Krowodrzę, Warszawskie i Grzegórzki. Po roku przyłączono jeszcze Ludwinów, potem Płaszów.

Najdłużej trwały pertraktacje o przyłączenie największego i najzamożniejszego Podgórza. "Królewskie wolne miasto Podgórze" - z perspektywy Krakowa widziane jako "ostatnia twierdza separatyzmu" - zostało przyłączone faktycznie dopiero 1 lipca 1915 roku.

Tym samym obszar administracyjny miasta zwiększył się z 5,7 km kw. do blisko 47 km kw. Liczba ludności wzrosła z 85 tysięcy (1900 r.) do około 190 tysięcy.

Kraków zaczyna nabierać charakteru wielkomiejskiego. Buduje się wiele, tak z funduszy prywatnych, jak i ze środków państwowych. Zarówno przy II obwodnicy (Aleje), gdzie powstają kilkupiętrowe kamienice czynszowe i wielkie gmachy publiczne, jak i przy I obwodnicy, wzdłuż Plant, od Podwala do Basztowej. Dopiero I wojna światowa zahamuje rozwój miasta.

Numer trzeci: Mieczysław Kaplicki

Numer trzeci w naszym rankingu urodził się w rodzinie żydowskiej, 12 grudnia 1875 r. w podtarnowskich Wietrzychowicach, gdzie jego ojciec Jakub Kapellner dzierżawił majątki ziemskie. Przyszły prezydent Krakowa - Maurycy Kapellner - studiował medycynę w Krakowie i Wiedniu, uzyskując w 1901 r. doktorat na Wydziale Lekarskim UJ. W latach studenckich związał się z ruchem socjalistycznym. W czasie I wojny służył w Legionach Polskich jako lekarz, otrzymując Virtuti Militari i Krzyż Walecznych. Po wyzwoleniu został radnym z ramienia PPSD, a następnie PPS, do której wstąpił w 1919 r. Brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej, karierę wojskową zakończył w stopniu podpułkownika.

W 1926 r., po przewrocie majowym, już jako Mieczysław Kaplicki wystąpił z PPS i przeszedł do obozu sanacyjnego, wiążąc się z BBWR.

Gdy radni wybierają go na prezydenta Krakowa (16 lutego 1933 r.), w Polsce wciąż trwa recesja gospodarcza (choć Wielki Kryzys na świecie już mija). Toteż w przemówieniu programowym Kaplicki mówi: - Oszczędność, oszczędność i jeszcze raz oszczędność! Najwięcej pracy wydobyć, a jak najmniej konsumować!

Ale podejmuje zobowiązanie: - Wybudowanie gmachu Muzeum Narodowego uważam jako weksel honorowy.

By zrealizować ów "weksel", Kaplicki odwołuje się do ofiarności Krakowian. W stosunkowo krótkim czasie udało mu się zebrać 1,7 mln złotych z datków i darów osób prywatnych oraz instytucji. Budowę gmachu Muzeum Narodowego rozpoczęto w 1934. r.

Kaplicki reorganizuje finanse miejskie, konsekwentnie wymuszając - jak pisał z aprobatą "IKC" - "drakońskie oszczędności i celowość w wydawaniu każdej złotówki". Mniej więcej od 1935 roku zaczyna się powolne przełamywanie kryzysu. Motorem napędzającym rozwój przemysłu staje się budowa Centralnego Okręgu Przemysłowego, dla którego wielkie zamówienia otrzymują m.in. fabryka Zieleniewskiego i Fabryka Kabli. Ruszają inwestycje drogowe (do Tarnowa, Katowic i Zakopanego); kontynuowane są prace zabezpieczające przed powodziami, np. w latach 1935-37 zasypano ostatecznie młynówkę Rudawy na odcinku od ul. Łobzowskiej po Wenecję, kierując wody do kolektora.

Potrzebny jest kompleksowy program rozbudowy Krakowa, na miarę tych, jakie przed laty stworzyli Dietl i Leo. Prezydent powołuje więc magistracki Oddział Zabudowy Miasta, któremu stawia zadanie opracowania planu rozwoju urbanistycznego. W 1936 r. gotowy jest obszerny dokument: program na lata 1937-1944. Przewiduje on zróżnicowanie funkcji dzielnic - np. rejon al. Mickiewicza to dzielnica reprezentacyjna, zaś przemysł ma być rozwijany w rejonach południowo-wschodnich (Grzegórzki, Dąbie, Płaszów, Bonarka). Fabryki nie będą jednak dominowały, Kraków ma pozostać przede wszystkim ośrodkiem kulturalnym, naukowym i turystycznym.

Podtrzymując obwodnicową koncepcję rozwoju ruchu drogowego, proponuje się trzecią obwodnicę (np. na zachodzie ma to być droga łącząca Bronowice z Dębnikami; na południu ma powstać trasa odpowiadająca dzisiejszej ul. Telewizyjnej).
W latach 1935-39 zainwestowano w gospodarce gminnej ponad 24 miliony złotych, nie powiększając zadłużenia. Miasto zyskało nowe budynki użyteczności publicznej, rozbudowano i zmodernizowano przedsiębiorstwa gminne.

Gdy Kaplicki ustępuje ze stanowiska, "IKC" ubolewa: "Miasto traci przewidującego i zapobiegliwego gospodarza".

***

Co łączy tych trzech mężczyzn? Nie zawdzięczali stanowiska urodzeniu ani koneksjom. Nie byli "starymi Krakowianami", wręcz przeciwnie; ba, nie byli nawet Polakami z dziada pradziada. Z zewnątrz widać lepiej? Lecz - przybywając "z zewnątrz" - dokumentowali swymi losami owo przedziwne zjawisko przyciągania przez Kraków, wnikania w polskość.

Nierzadko wykonywali spore łamańce polityczne, przechodząc z ugrupowań do ugrupowań, by móc zrealizować swe koncepcje. Ale bo też oni koncepcje mieli! Nie tylko doraźne, lecz co się zowie perspektywiczne - obliczone na wiele lat kolejne "ramy rozwoju" miasta.

Jeśli sami nie zdołali ich do końca zrealizować, realizowali je ich następcy. Bo ci - może mniej zdolni, mniej uparci, mniej dalekowzroczni, a może po prostu działający w zbyt niesprzyjających okolicznościach - nigdy nie mieli złośliwej ambicji, by całkiem przekreślić dokonania i plany poprzedników, jednym słowem nie stosowali zasady TKM (teraz k.... my). I dobrze by było, żeby tak już w tym naszym Krakowie pozostało.

MAREK LOVELL

od 7 lat
Wideo

Materiał partnera zewnętrznego NBP

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski