Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pacjent pobił ratowników

Paweł Szeliga
Ratownicy często są ofiarami słownej czy fizycznej agresji - mówi Krzysztof Olejnik
Ratownicy często są ofiarami słownej czy fizycznej agresji - mówi Krzysztof Olejnik Archiwum
Stary Sącz. Ekipa karetki sądeckiego pogotowia ucierpiała, gdy obezwładniała pacjenta, który uderzył lekarkę. Ambulans przyjechał do nieprzytomnego, który okazał się pijany. Dwóch ratowników leczy rany

Wybity palec i skręcenie stawu kolanowego - to obrażenia jakich doznała ekipa pogotowia, która ratowała lekarkę przed pijanym pacjentem. Karetkę wezwali przechodnie do nieprzytomnego mężczyzny leżącego głową w dół na ławce przy placu zabaw na os. Słonecznym w Starym Sączu.

Oprzytomniał i zaczął bić
Gdy do pacjenta wyszła lekarka odzyskał świadomość i stał się agresywny. Uderzył ją pięścią w klatkę piersiową. Wtedy na pomoc ruszyło dwóch towarzyszących jej ratowników.

- Wykręciliśmy mu ręce i powaliliśmy go na ziemię - opowiada Marcin Ruchała, pracujący od 10 lat w Sądeckim Pogotowiu Ratunkowym. W trakcie tej interwencji pan Marcin doznał urazu palca. Jego starszy kolega ratownik Marek (prosi o nieujawnianie nazwiska w gazecie) został poważniej ranny. Bezwładne ciało upadło mu na nogę powodując skręcenie stawu kolanowego. - Dopóki nie ustąpi obrzęk noga będzie w szynie - mówi ratownik Marek. - Za tydzień pojadę na kontrolę i pewnie skończy się na włożeniu jej w gips.

Ranny ratownik pracuje w pogotowiu już 30 lat. W tym czasie nie jeden raz miał do czynienia z agresją ze strony pacjentów. Zwykle były to osoby chore psychicznie i pod wpływem alkoholu lub innych środków odurzających. - Ta druga sytuacja jest gorsza, bo nigdy nie wiemy, czego można się spodziewać po pijanym człowieku - podkreśla ratownik.

Szok w spokojnej dzielnicy
Mieszkańcy osiedla Słonecznego są zszokowani dramatycznym przebiegiem interwencji. Mimowolnym jej świadkiem był m.in. Bogdan Jarosz. Wyszedł z domu, żeby odszukać 11-letniego wnuka Szymona, który jeździł po osiedlu na rowerze. - Przestraszyłem się, gdy zobaczyłem karetkę i radiowóz przy placu zabaw - opowiada Bogdan Jarosz. - Przez głowę przemknęła mi myśl, że może stało się coś Szymonowi. Poczułem ulgę widząc, że jedzie do mnie na rowerze.

Pan Bogdan był zszokowany atakiem na zespół ambulansu. Dariusz Pająk, który codziennie przychodzi na plac zabaw z 4-letnim synkiem Jakubem pierwszy raz zetknął się z pijakiem na ławce na terenie osiedla. Zwisająca z ławki głowa mężczyzny zaniepokoiła ludzi pilnujących dzieci na placu zabaw na tyle, że wezwali karetkę. Pijak wyglądał na nieprzytomnego.

Kamieniami w lekarkę
W ostatnich latach załogi karetek często były ofiarami agresywnych pacjentów. W 2003 r. na nieistniejącym dziś osiedlu romskim przy ul. Zawiszy Czarnego kierowca karetki został tak dotkliwie pobity, że omal nie stracił oka. Rok później ratowników zaatakowali Romowie w Maszkowicach. Ambulans wezwano do mężczyzny, który miał się dusić, a na miejscu okazało się, że jest pijany i wymaga jedynie zmiany opatrunku. Potem dochodziło tam do podobnych sytuacji. Podczas jednej z nich agresywny tłum tak mocno rozbujał karetkę, w której schroniła się załoga, że z trudem udało się uratować sprzęt, spadający z półek.

- Ryzyko agresji ze strony pacjentów jest wpisane w nasz zawód - uważa Barbara Szczodrowska, lekarz rodzinny z Łącka. - W Maszkowicach raz poszczuto mnie psami, a koleżankę, która pełniła całodobowy dyżur obrzucono kamieniami. Kilka lat temu pod Łąckiem sfrustrowany pacjent przyłożył mi piłę elektryczną do szyi. Takie sytuacje niestety się zdarzają.

Fakty
Niczego nie pamięta
Sierżant sztabowy Justyna Basiaga z Zespołu Prasowego KMP w Nowym Sączu:
- Po ataku na załogę ambulansu 33-letni mężczyzna został zatrzymany. Gdy wytrzeźwiał postawiono mu zarzut naruszenia nietykalności funkcjonariusza publicznego w związku z pełnieniem przez niego obowiązków służbowych. Grozi za to kara do trzech lat pozbawienia wolności. Mężczyzna utrzymuje, że nie pamięta zdarzenia, bo był nietrzeźwy. Badanie wykazało, że miał w organizmie ponad dwa promile alkoholu. Nie jest to jednak okoliczność łagodząca.

Potrafimy się obronić
Krzysztof Olejnik, rzecznik Sądeckiego Pogotowia Ratunkowego:
- Ratownicy przechodzą szkolenie z technik obronnych i sztuk walki, by przygotować się na podobne sytuacje. Bardzo często spotykamy się najpierw z agresją słowną, która może przerodzić się w agresję fizyczną. Zwykle staramy się jednak do tego nie dopuścić i próbujemy załagodzić sytuację. Bywa, że powodem frustracji są pretensje dotyczące funkcjonowania służby zdrowia. Czasami rodzina pacjenta uważa, że karetka jechała do nich za długo. W sytuacjach zagrożenia życia najbliższej osoby czas się dłuży, co potęguje stres.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski