MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Palec selekcjonera

Redakcja
Gdy wyczerpały się możliwości cywilizacji, a żyć dalej chce się jednak, bardzo chce - co pozostaje? Jaka iluzoryczność? Piszę te słowa wtorkowym świtem.

Paweł Głowacki: DOSTAWKA

Dzień przed meczem Polska - Kamerun w Szczecinie, kilka nocy po fundamentalnym, wielokrotnym łomocie, co go naszemu futbolowi nie tylko bracia Czesi, ale też nikt, głównie nikt, czyli Azerowie oraz mieszkańcy Malty, sprawili. Gdy cię już nie ma, gdy ostała się z ciebie tylko bezwładna chętka bycia - co możesz uczynić? Wejść w mgły wiejskich guseł, podjąć starą pieśń gminną, zanucić: "Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,/ Co to będzie, co to będzie?". Bądź prościej. Za selekcjonerem polskiej reprezentacji futbolowej Franciszkiem Smudą, zwanym Francem - szepnąć możesz tajemniczo: "Żeby się do kogoś przekonać, muszę go dotknąć".

Prasa sugeruje, że chodzi o Pawła Brożka, napastnika Wisły Kraków. Pawła Brożka nie ma, już nie. Franc powołuje go na mecz z Kamerunem, bo skoro każdego z tych, co są, w istocie i tak nie ma, już nie, to komu zaszkodzi akurat ten pusty futerał dawnej świetności - obecność na murawie akurat tego braku? Powołuje więc i zaklęciem w sprawie dotknięcia wkracza w mgłę romantyczną. Wyczerpały się już możliwości futbolowej cywilizacji - nie da się już operować kategoriami normalnego świata. Taktyka, technika, kondycja, szybkość, ambicja, konsekwencja, myślenie... Wiedząc, że kategorie te to 7 trupów - Franc podejmuje się w Szczecinie wywoływania duchów. Wyraźnie czuć zapach II części "Dziadów".

"Muszę go dotknąć...". Da się tę frazę tajemną pojąć bez obrazka przedstawiającego wnętrze starej kaplicy nocą, gdzie chór wieśniaków kolebie się w marnym świetle ogarków, czekając, aż mistrz ceremonii Guślarz, Guślarz Franc, czarodziejską różdżką wskazującego palca prawej dłoni dotknie o północy, dotknie i ożywi, co nieżywe, i tym samym przekona siebie do nieżywego? Nie da się. Więc i nie da się zbyt długo poważnie traktować pełnego trwogi pytania, które na kanwie zaklęcia Guślarza Franca krytyk futbolu Robert Błoński w "Wyborczej" postawił, pytania, co brzmi: "Czy w środowym meczu z Kamerunem dotknięcie selekcjonera odmieni Pawła Brożka?".

Drogi panie Robercie! Nie żyjemy w świecie normalnym, marniejemy na mgielnej planecie piłkarskiej irracjonalności. Jak chciał poeta - mamy serca. I na pohybel wyznawcom prawd "szkiełka i oka", patrząc w serce - klepiemy zaklęcia. By przez chwilę być na murawie, być choćby na niby tylko - przed wejściem na murawę gmeramy w spiżarniach guseł. Gdy słyszymy pieśń Guślarza Franca, ten song o mocy dotknięcia, bądź gdy uszom nie wierzymy, kiedy Guślarz Franc oznajmia, że sławetne 6-0 z Hiszpanią w Murcji to nie żaden wstyd, jeno wspaniałe doświadczenie (ot, klasyczny przykład przekuwania wychłostanej dupy w godność, przemieniania dna w szczyt piękna) - to jesteśmy w kaplicy, której nie ma, o północy, która dawno minęła.

Pocieszamy się starymi mgłami? Owszem. Wiem, co mówię, niestety. Po ostatnich wyczynach Wisły Kraków sam sobie, niepoprawny naiwniak, przez pół nocy przy wódce nuciłem kojące bzdury. Że się ze snu przebudzą, że opuści ich demon litej nieudolności, że przyjdzie nowy trener i za dotknięciem jego czarodziejskiej różdżki za pół roku, góra za rok, jedenastu chłopców z ul. Reymonta zacznie grać niczym Barcelona. Tak się pocieszamy - trykając się gadżetami guseł. Czosnkiem na wampiry, podkową szczęścia na progu chałupy, płomykiem kądzieli, spluwaniem za ramię, chwytaniem guzika na widok kominiarza, czarodziejskim palcem Franciszka Smudy... I tak dalej. "Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,/ Co to będzie, co to będzie?". Ktoś ma w tej materii wątpliwości?!

W kaplicy pod Szczecinem Guślarz Franc palcem dotknie stopę Pawła Brożka - i ta się wyprostuje. Dotknie głowę Sławomira Peszki - i ta przestanie być ascetycznie umeblowanym wnętrzem czaszki galopującego konia. Po kolei dotknie resztę graczy - i każdy pojmie, czym kaczka wodę pije, czyli że nie nogą. A później, po meczu? Jak to, co! Jasno wszędzie, głośno wszędzie! Bez względu na wynik! Tak, gdy kończy się realność - zaczyna się iluzoryczność tromtadracka. Biedny futbol... Ale też trudno mieć w Polsce nadzieję, że akurat futbol nie ulegnie powszechnej kulturze guseł. Zwłaszcza dziś.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski