MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Patrząc na Anglików

Redakcja
Sierpień bywa na Wyspach Brytyjskich gorący. Rzadko dotyczy to przyrody, chociaż pamiętam suszę, po której słynne trawniki wyglądały jak nasze ścierniska.

Tadeusz Jacewicz: Z BLISKA

"Wydarzenia sierpniowe” dotychczas związane były z karaibskim karnawałem w londyńskiej Notting Hill. Regularnie zdarzały się tam zadymy, niekiedy bardzo gwałtowne. Młodzi czarni tłukli się zawzięcie z policją. W jakiej sprawie? Coś tam bąkano na użytek szlachetnych ludzi, ale głównie atakowano policję dla zasady. Niekiedy bywało 100–200 rannych stróżów prawa. Sklepów jednak nie ruszano i niczego nie podpalano.

W tym roku nie czekano na karnawał. Zaczęto wcześniej i nie tylko w Londynie. Osłupiali telewidzowie oglądali sceny, które bardziej przypominały Liban czy Somalię niż brytyjskie miasta. Budynki w płomieniach, ulice zasłane grubą warstwą szkła, wyrwane ze ścian bankomaty i zdziczałe tłumy rabujące sklepy. Widoczne spod kapturów fragmenty twarzy miały różny kolor, głównie czarny.

Najbardziej zapadły jednak w pamięć krwawe jęzory ognia i nasza rodaczka na ich tle, skacząca z płonącego piętra. Trochę mnie uwiera reguła, że jak już o Polaku mówią międzynarodowe media, to tylko kiedy spotyka go nieszczęście. Głośno było o biedaku pozbawionym życia na lotnisku w Vancouver, o królowej ogórków zamordowanej przez kochanka w Paryżu, o bezsensownym wypadku Kubicy i bezprecedensowym mordzie na Jersey. Teraz znowu biedaczka skacząca z okna. Tym razem chociaż trochę na strachu zarobi. Ocalona wzięła agenta i udziela wywiadów za pieniądze. Wolałbym, żeby skakał kto inny, a nasza rodaczka dostała Grand Prix Word Press Photo za zrobienie zdjęcia. Byłoby więcej sławy – i pieniędzy.

Te obrazki nie tylko zburzyły międzynarodowy wizerunek W. Brytanii, ale wprawiły w osłupienie Anglików. Zamieszki, zbiorowe bójki z policją zdarzały się już niejednokrotnie. Podpalenia, rabunki, sparaliżowanie życia w całych dzielnicach stolicy i tuzina innych miast brytyjskich to jednak nowość. Policja była bezradna, politycy zagubieni, ludzie przerażeni. Wielka Brytania nagle zmalała do małego kraiku z wielkimi problemami.

Festiwal zdziczenia i kryminalnej anarchii został w końcu stłumiony. Premier zapowiedział, że przy następnej takiej okazji wyprowadzi na ulice wojsko. Brzmi to dobrze i ładnie wygląda w mediach, gorzej w życiu. Wojsko jest szkolone do zabijania, nie do negocjowania z rabującym, niszczącym, podpalającym tłumem. Żołnierze mają do zadymiarzy strzelać czy zachęcać, żeby poszli grzecznie do domu? Co będzie, jak atakowani żołnierze spanikują? Może być masakra.

Po pierwszym szoku rząd zabrał się do analiz, policja do aresztowań, a dziennikarze do obliczeń. Najłatwiej było podsumować: aresztowano 2000 osób, zginęło pięciu ludzi, rannych było kilkuset, głównie policjantów. Straty grubo przekroczyły 100milionów funtów. Najważniejsze jednak szkody nie dadzą się wyliczyć. W. Brytania utraciła wiarę w siebie. Brytyjczycy są przestraszeni, zagubieni i skrajnie zaniepokojeni. Pytają "why?” (dlaczego) i nie mają pojęcia, jak na nie odpowiedzieć.

Fala zbrodniczych zamieszek nie daje się sklasyfikować. Na ich początku pojawiły się opinie o wybuchu gniewu kolorowych, protestujących przeciwko zastrzeleniu przez policję czarnego dilera narkotyków. Później, kiedy bandy szumowin, głównie pochodzenia karaibskiego, zaczęły rabować sklepy, podpalać budynki i masakrować przypadkowych ludzi, dobrzy ludzie zamilkli. Trudno było snuć teorie o wykluczeniu, kiedy w Internecie i w smartfonach młodzi ludzie układali biznesplany, jakie sklepy gdzie rozbić i czym towar wywieźć.

Po twardym prawie z czasów Margaret Thatcher, teoretycy wmówili politykom, że trzeba delikatnie i łagodnie. Prawu wybito zęby, policja została obezwładniona. Dopiero w połowie ostatniej fali anarchii zezwolono na użycie gumowych pocisków i armatek wodnych, które musiano ściągać z Irlandii. Inny niż biały kolor skóry przestał też chronić od policyjnych kontroli.

Powróciły dyskusje o tym, co dalej? Pierwsze wnioski już nie mówią o bezrobociu, jako przyczynie, bo młodzi, dobrze ubrani i dobrze odżywieni bandyci nie kradli żywności, tylko drogie telewizory i laptopy. Oni nie chcą i nie mają zamiaru pracować. Chcą mieć, żeby fajnie żyć. Natychmiast, nie męcząc się i nie oglądając na jakieś prawne bzdury.

Problemy W. Brytanii są wynikiem upadku standardów moralnych ludzi i życia publicznego. Rośnie tam zawiść, agresja i podziały społeczne. Zupełnie jak u nas. Oglądając nienawiść produkowaną przez naszych polityków, warto pamiętać zdjęcie Polki skaczącej z płonącego domu. Tam też zaczęło się od słów. Skończyło pożarami i przelewem krwi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski