MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pepeerowcy pili na smutno

Redakcja
Mniej więcej co trzy dni następował gdzieś w województwie krakowskim atak na posterunek służb podległych bezpiece

MACIEJ KORKUĆ: Krakowski Oddział IPN i "Dziennik Polski" przypominają

MACIEJ KORKUĆ: Krakowski Oddział IPN i "Dziennik Polski" przypominają

Mniej więcej co trzy dni następował gdzieś w województwie krakowskim

atak na posterunek służb podległych bezpiece

   W 1946 r. województwo krakowskie uznawano za jeden z głównych ośrodków działalności zbrojnego podziemia w kraju. Najpoważniejszym problemem dla komunistów było poparcie ogromnej większości społeczeństwa dla opozycji niepodległościowej i podziemia zbrojnego. Tym bardziej że dzięki współpracy ludności z oddziałami partyzanckimi z trudem tworzone komitety Polskiej Partii Robotniczej w wielu miejscach musiały zejść do konspiracji.
   Rozrost podziemia niepodległościowego po wojnie w południowych rejonach ziemi krakowskiej podciął podstawy tworzącej się władzy komunistów. W sprawozdaniu za sierpień 1946 r. szef Głównego Zarządu Polityczno-Wychowawczego WP stwierdził, że szczególnego znaczenia nabiera konieczność natychmiastowego wzmocnienia walki z bandami w [woj.] krakowskim, które stało się ośrodkiem działalności bandyckiej. Jesienią 1946 r. komunistyczny wojewoda krakowski stwierdzał wprost, że akcja band leśnych na terenie województwa przybrała takie rozmiary, że [jej] zlikwidowanie przez MO i UB jest niemożliwe. W "Sprawozdaniu z działalności operacyjnej jednostek WP, WBW, UB i MO na polu walki z bandytyzmem" z listopada 1946 r. województwo krakowskie uznano za najbardziej zagrożony region kraju.
   Działalność oddziałów leśnych w wielu rejonach województwa zahamowała budowę struktur nowego reżimu. Szczególnie wyraziste stało się to na południu województwa, gdzie najszerszy zasięg miała działalność oddziałów partyzanckich podporządkowanych mjr. Józefowi Kurasiowi ps. "Ogień". Ataki na posterunki MO i UB, a także na urzędy administracji skutecznie paraliżowały władzę komunistów. Niszczenie ksiąg podatkowych, wykazów kontyngentowych i meldunkowych dezorganizowało system egzekwowania obciążeń nakładanych na ludność.
   W 1946 r. ataki na posterunki MO i UB były niemal codziennością. Od 1 grudnia 1945 r. do 30 listopada 1946 r. co najmniej 126 razy atakowano posterunki w Krakowskiem. Przeliczenie jest proste: mniej więcej co trzy dni następował gdzieś w województwie atak na posterunek służb podległych bezpiece.
   W sprawozdaniu ze stycznia 1946 r. komunistyczny wojewoda krakowski stwierdzał, że działalność band kierowanych przez organizacje tajne nie tylko nie ustaje, ale stale wzrasta. W kwietniu tego roku odnotował dalszy wzrost przestępczości w powiatach: bialskim, bocheńskim, chrzanowskim, dąbrowskim, nowosądeckim, nowotarskim, wadowickim i żywieckim. W trakcie kontroli, jakiej w dniach 28-31 maja 1946 r. dokonali w Krakowskiem gen. Franciszek Jóźwiak i gen. Ostap Steca, stwierdzono, że z każdym miesiącem wzrasta aktywność podziemia, przy czym rejonami największego zagrożenia dla władzy są powiaty nowotarski i wadowicki: stwierdzono również, że mimo nasycenia tych terenów wojskiem, w dalszym ciągu przewaga należy do podziemia.
   Niepodległościowe oddziały leśne działały na własnym terenie. Przybysze z innych regionów stanowili niewielki odsetek składów osobowych. Większość partyzantów miała rozbudowane

powiązania rodzinne

i przyjacielskie

w okolicy. Ludność cywilna w sposób naturalny była zapleczem dla oddziałów, traktowała je jako własne, udzielała pomocy materialnej, informacyjnej i lokalowej.
   Jednocześnie mieszkańcy oczekiwali wsparcia i ochrony przed samowolą komunistów oraz szczególnie gorliwymi funkcjonariuszami i konfidentami. Tam, gdzie działała silna partyzantka, ludzie przestawali oddawać kontyngenty, odmawiali stawania do przymusowego poboru, a nawet nie płacili podatków. Wojewoda krakowski w sprawozdaniu za wrzesień 1946 r. pisał, że na terenach opanowanych przez partyzantów ludność odmawiała składania jakichkolwiek świadczeń: praca jest bardzo utrudnioną, specjalnie o ile chodzi o czynności władz samorządowych, które z trudnością ściągają podatki z tych terenów.
   Starosta nowosądecki informował, że po okresie, w którym władze siłą ściągały kontyngenty ze wsi tego powiatu, już pierwsze spektakularne uderzenia oddziałów leśnych w posterunki milicji spowodowały, że pojawiły się objawy nierespektowania zarządzeń władz w tych gminach jak Nawojowa i Korzenna, gdzie NSZ-owe bandy rozbroiły Posterunki MO [...], ale wynikają one nie tylko z solidaryzowania się z bandami, ile z pogorszenia się w tych gminach aparatu samorządowego i zmniejszenia się powagi rozbrojonej Milicji Obywatelskiej. Później dodawał, że po rozbrojeniu Posterunku MO w Nawojowej, Korzennej i Podegrodziu świadczenia rzeczowe i osobiste w tych gminach zaczęły słabnąć.
   W sprawozdaniu z 10 października 1945 r. wadowicki PPR pisał, że odpowiednie czynniki reakcyjne działają przeciw akcji świadczeń rzeczowych. [...] Poza tym reakcja występuje na każdym kroku. Zwracał na to uwagę także starosta z Wadowic: Dzięki wpływowi elementów wywrotowych, w niektórych gminach ludność przestała oddawać nabiał do mleczarni spółdzielczych oraz ociąga się z oddawaniem kontyngentu.
   W czasie, kiedy pod stałą kontrolą oddziałów leśnych znajdowały się południowe rejony powiatu wadowickiego, ludność z tych terenów nie reagowała m.in. na wezwania do odbycia służby wojskowej. W sierpniu 1946 r. starosta donosił, że spośród rocznika 1925 do wojska zgłosiło się tylko około 30 proc. poborowych, a pozostałe 70 proc. je zbojkotowało. Także z powiatu limanowskiego starosta w sprawozdaniu za styczeń 1946 r. pisał, że ludność uchyla się od stawania do poboru.
   Jeszcze bardziej wyraziste były dane z powiatu nowotarskiego - centrum działalności oddziałów "Ognia". Eugeniusz Wojnar, instruktor propagandy w Komitecie Powiatowym PPR w Nowym Targu, pisał, że miejscowa ludność miała uzasadnioną wątpliwość, czy władza ludowa w ogóle istnieje, wszak na tym terenie faktycznie nie liczyła się, nie była odczuwalna, na każdym kroku dawało o sobie znać [...] reakcyjne podziemie. Górale nie wywiązywali się z obowiązków wobec Państwa [...], np. do odbycia służby wojskowej zgłosiło się zaledwie 5 proc. poborowych.
   W sprawozdaniu KP PPR z Nowego Targu za okres od 12 stycznia do 12 lutego 1946 r. zwrócono uwagę, że przedstawiciele Polskiego Stronnictwa Ludowego solidaryzują się z działalnością partyzantów. Z oburzeniem przytoczono słowa przedstawiciela PSL w Powiatowej Radzie Narodowej, który "ośmielił się" zażądać przywrócenia korony orłu z godła państwowego, a inny przedstawiciel tej partii publicznie wyraził pogląd, że wykonywane przez podziemie wyroki śmierci są słuszne.
   W tym czasie kurczył się obszar, na którym komuniści sprawowali realną i niepodzielną władzę. "Ogień" stał się prawdziwym

postrachem

funkcjonariuszy UB

i jego konfidentów. W sprawozdaniu Wojewódzkiej Komisji Kontroli Partyjnej PPR o Nowotarszczyźnie napisano, że na powiat ten wysyłało się ludzi do UB czy MO za karę.
   Problem dostrzegali także komuniści w Warszawie. W cytowanym sprawozdaniu za sierpień 1946 r. szef GZPW WP pisał: W województwie krakowskim działalność band wzmogła się. W dalszym ciągu terenem najgroźniejszym są powiaty: Nowy Targ, Nowy Sącz, Limanowa - rejony działalności "Ognia" i band jemu podporządkowanych. Sytuacja na tym terenie jest szczególnie groźna ("Ogień" jest faktycznym gospodarzem, który nakłada kontrybucje, wysiedla niepożądanych dla niego ludzi z wiosek, zmienia sołtysów itd.). Miejscowe posterunki MO są albo rozbijane, albo po cichu współpracują lub przynajmniej są neutralne wobec band. Miały miejsce wypadki przekraczania granicy czechosłowackiej przez bandy, zagrabiania tam bydła itd. i powrotu do Polski. W dalszym ciągu regularnie zatrzymuje się pociągi, rozbraja żołnierzy, a w Chabówce bandyci nawet zapowiedzieli, że będą minować koleje i drogi.
   Wspomniany pepeerowiec z Nowego Targu Eugeniusz Wojnar pisał po latach, że w ciągu 1946 roku w powiecie tym nie ostał się ani jeden posterunek MO z wyjątkiem Zakopanego i Szczawnicy. Pozostałe były wielokrotnie rozbrajane, akta i urządzenia niszczone, broń i umundurowanie zabierane, a co aktywniejsi funkcjonariusze bici lub zabijani. Można stwierdzić (pisał dalej Wojnar), że "Ogień" wówczas panował w terenie, stanowił siłę, miał swoje oddziały w każdym niemal zakątku. Pisał też, że w warunkach zimowych istniały obszary, na których jedyną rzeczywistą władzą były oddziały "Ognia".
   Przewodniczący Wojewódzkiej Komisji Kontroli Partyjnej PPR Bronisław Pawlik w sprawozdaniu za okres od listopada 1945 r. do lutego 1946 r. określił sytuację na terenach powiatów Nowy Targ, Żywiec i Nowy Sącz jako bardzo ciężką, stwierdzając tam topnienie szeregów PPR. O "Ogniu" pisał bez satysfakcji, że chłopi znów po wsiach pomagają mu, przechowując go i jego ludzi. Są takie wsie, gdzie formalnie żadna władza wcale nie ma dostępu, dlatego organizacja [PPR] w terenie się wcale nie rozwija, [a] cały Komitet Powiatowy [PPR w Nowym Targu] pracuje pod strachem.
   W sprawozdaniu KP PPR z Nowego Targu za okres od 12 stycznia do 12 lutego 1946 r. rejestrowano spowodowany strachem odpływ członków i tak nielicznej tam partii. Na plenum Komitetu Wojewódzkiego PPR z 19 marca 1946 r. Komitet Powiatowy z Nowego Targu raportował: Terror bardzo silny, wielu członków oddaje legitymacje, ze strachu. Najgorzej, wprost katastrofalnie, przedstawia się stan bezpieczeństwa w pow. nowotarskim - pisał wojewoda w sierpniu 1946 r.
   W sprawozdaniach PPR ubolewano, że

ludność popierała

działalność

wymierzoną w komunistów: Najgorsze jest to, że ludność nie reaguje na te wypadki z wyjątkiem jednostek, które potępiają bandytyzm. [...] Chłopi wolą zapisać się do PSL, bo pewni są, że bandy nie będą ich terroryzować. [...] Członkowie [PPR] nie mogą oficjalnie występować jako pepe[e]rowcy - partia nie wzrasta.
   Eugeniusz Wojnar pisał, że nie było jeszcze mowy o tym, by rozszerzyć szeregi partii, utworzyć w terenie nowe jej komórki. Przeciwnie, nie było nawet możliwości ku temu, aby utrzymać status quo. Anemiczne koła PPR w tym powiecie zeszły do konspiracji. Wojnar rejestrował wśród nowotarskich pepeerowców poczucie beznadziejności sytuacji__wyrażającej się tym, że [...] przekształciliśmy się w swego rodzaju zakład pogrzebowy odprowadzający na cmentarz prawie co tydzień, a nieraz i dwa razy w tygodniu ciała zamordowanych towarzyszy.[...] Zaczęliśmy się raczyć alkoholem dość obficie. Upijaliśmy się na smutno.
   Partia w konspiracji- raportował krótko przedstawiciel PPR z Zakopanego na naradzie w Krakowie 12 października 1946 r.
   Podobnie było już na innych terenach. Żywiecki KP PPR w listopadzie 1946 r. pisał, że członkowie partii schodzą do konspiracji, gdyż pracować jawnie nie mogą ze względu na "terror". Oprócz koła PPR w jednej z fabryk w Żywcu, funkcjonowały jedynie koła w placówkach UB i MO: we wsiach Gilowice, Oczków, Żabnica są członkowie naszej partii, lecz koła jawne powstać nie mogą ze względu na bezpieczeństwo. Do miasta Suchej, Stryszawy, Ślemienia, Jeleśni, Rajczy, Zwardonia, ze względu [na to], że tereny te są mocno opanowane przez bandy, dostępu nie mamy.
   Z Wadowic Wydział Propagandy KP PPR w sprawozdaniu z 24 kwietnia 1946 r. donosił, że z powodu terroru ze strony band NSZ koła wiejskie są zmuszone utrzymać charakter konspiracyjn_y. Potwierdzał to we wspomnieniach ubowiec z Wadowic Tadeusz Kosowski: _Nasz PUBP faktycznie rozciągał swoje wpływy tylko na miasto Wadowice i sąsiadujące z nim miejscowości. Pozostałe rejony, zwłaszcza południowa i północna część powiatu, znajdowały się pod kontrolą zbrojnego podziemia. O napadach w terenie dowiadywaliśmy się z zasady z kilkudniowym opóźnieniem. Bandyci uszkadzali linie telefoniczne, a rzadko kto miał odwagę jechać natychmiast do Wadowic i meldować władzom o kolejnych wyczynach bojówek podziemia.
   Komendant KP MO w Wadowicach stwierdził w maju 1946 r., że sytuacja w południowej części powiatu jest nie do opanowania bez pomocy wojska, a pepeerowcy donosili, że Maków Podhalański jest stale napadany, bandy podchodzą coraz bliżej Wadowic i rozciągają się po rozległych terenach pow. wadowickiego. Sekretarz KP PPR w Wadowicach Władysław Pasternak pisał do zwierzchników w Krakowie: Niniejszym donoszę wam, że na terenie Wadowic zajmujemy się tylko pogrzebami. Po ostatniej odprawie wojewódzkiej chować będziemy 6-tą ofiarę. Oprócz tego pobicia i rabunków mieliśmy bez liku, nawet już nikt nie zgłasza, że u niego byli. Naród, a zwłaszcza partyjniacy po wsiach, nie chcą się udzielać.
   Jakby na potwierdzenie tych słów już 7 sierpnia 1946 r. Pasternak został postrzelony na stacji PKP w Wadowicach.
W sprawozdaniu za sierpień 1946 r. starosta wadowicki pisał: Walkę z bandami utrudnia fakt niewątpliwej współpracy ludności miejscowej z tymi bandami. W tym stanie rzeczy miejscowe władze bezpieczeństwa [i] MO mają utrudnioną pracę [...].
   O panice wśród członków PPR z Nowego Sącza pisano już w ostatnich miesiącach 1945 r. Po paru miesiącach nowosądeccy pepeerowcy dodawali: O pracy Kom[itetu] Powiatowego trudno coś powiedzieć; sekretarz nowy (ma wyrok śmierci), powiat sterroryzowany. [...] Partia nie rozrasta się, a raczej daje się zauważyć wybitne zahamowanie pracy w terenie na skutek dywersji w marcu, częściowo w kwietniu, i [na skutek] obecnego terroru. Wskutek terroru nieczynne są koła w 9 miejscowościach [...].
   Z wielu zachowanych świadectw wynika, że większość ludności Podhala, w tym lokalne autorytety polityczne z PSL, dość jednoznacznie popierały działalność "Ognia". I sekretarz KP PPR w Nowym Targu Jan Półchłopek wprost stwierdzał we wspomnieniach, iż najgroźniejsze było to, że banda "Ognia" miała oparcie w tamtejszym społeczeństwie. 20 lutego 1946 r. w Powiatowej Radzie Narodowej w Nowym Targu zwołano specjalne posiedzenie dla omówienia działalności "Ognia" - w tym celu przybyła do Nowego Targu delegacja Wojewódzkiej Rady Narodowej.
   W imieniu PSL zabrał głos prezes Polak, który ostrzegał pepeerowców przybyłych z Krakowa: Uważajcie, nie twórzcie u nas bandy "Ognia", bo my wszyscy jesteśmy "Ogniem", a jeżeli będziecie wytwarzać ognie, to gorzej z wami, bo nas jest 75 proc. Następnie - jak raportowali zbulwersowani peperowcy - powiedział, że "Ogień" nie jest złym człowiekiem, […] znając osobiście "Ognia" i całą jego rodzinę, twierdzi, że cieszy się on zaufaniem społeczeństwa, że jest on raczej podobny do "Janosika" niż do bandyty [...].

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski