Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pociąg do stolicy

Redakcja
InterCity relacji Kraków - Warszawa to pociąg jedyny w swoim rodzaju. Nie tylko z powodu krążącego po przedziałach dowcipu: "Co dzieje się w stolicy w piątek po południu, kiedy odjeżdża ostatni IC do Krakowa? - Drastycznie spada poziom inteligencji".

Beata Chomątowska

Po pierwsze: komfort

   Stanisławowi Sozańskiemu, kierownikowi pociągu z dwudziestodwuletnim stażem, szczególnie utkwiła w pamięci grupa japońskich turystów. Siedzieli spokojnie w pierwszej klasie, póki obsługa nie zaczęła rozwozić darmowego poczęstunku. Uprzejmie uśmiechnięci, stanowczo kręcili głowami na widok kawy, herbaty, soków, batonów i kanapek, aż ktoś przetłumaczył, że to za darmo. Zapadła cisza, spojrzeli po sobie, a po chwili jeden powiedział głośno: shinkansen. - Shinkansen - powtórzyli pozostali. Każdy wziął po bułce z serem, w ruch poszły flesze: japońska wycieczka dokumentowała podróż koleją z Krakowa do stolicy, pozując do zdjęć z kanapkami w dłoniach. Dopiero później Sozański dowiedział się, że w Japonii darmowe posiłki serwowane są tylko w najdroższych, superszybkich pociągach.
   Reakcja Japończyków ucieszyłaby zapewne Jerzego Matuszka, dyrektora PKP InterCity w Krakowie i przełożonego kierownika Sozańskiego. - Od początku pracujemy nad jakością usług - _zapewnia dyrektor. Mówiąc "początek", ma na myśli 1993 r., w którym po raz pierwszy na polskich torach pojawiły się wagony oznaczone literami "IC". Wśród nich Krakus, jeżdżący dotąd jako ekspres po dziewięcioletniej wówczas "ceemce", czyli Centralnej Magistrali Kolejowej. Miał po czternaście wagonów i wyruszał w trasę raz dziennie. Dziś oprócz Krakusa jest Kościuszko, Kossak, Lajkonik, Kaszub, Matejko, Tatry, Wyspiański, Norwid i Sawa, a w sezonie letnim dodatkowo Szkuner. Trzy InterCity i dziewięć ekspresów. Rano i po południu - co godzinę, a w ciągu dnia - co dwie. Tylko wagonów im ubyło.
   Najlepszym przykładem "systematycznej poprawy jakości usług" jest Krakus, siódma zero zero z Dworca Głównego, na Centralnym o dziewiątej czterdzieści pięć.
- Nasz sztandarowy pociąg - przyznaje nie bez dumy Jerzy Matuszek. - _Klimatyzowane wagony, przedziały dla menedżerów, w nich gniazdka do laptopów. Obsługa znająca języki obce i kulinarne gusty stałych klientów. Cały skład made in Europe: obudowa wytwarzana w Niemczech, hydraulika w Szwecji. Siedzenia polskie, a warte 25 tys. zł rozsuwane drzwi - wspólny produkt polskiej spółki RawoMeg i firmy niemieckiej. W tych samych zakładach powstają drzwi do włoskich ekspresów Pendolino i samolotów.

Po drugie: ludzie

   Czwarta rano. Żeby zdążyć do pracy w Krakusie, kierownik Sozański musi już być na nogach. W "pokoju krótkiego wypoczynku", jak określa służbową, siedmioosobową sypialnię dla personelu PKP IC przy placu Kolejowym, dzwoni właśnie budzik w służbowej komórce. Po szybkiej toalecie wizyta u dyspozytora i już można przyjmować pociąg. Trwa to zazwyczaj godzinę. Najpierw obowiązkowe wietrzenie, bo choć na bocznicy ochrona pilnuje, by w przedziałach nie nocowali nieproszeni goście, czasem któremuś z bezdomnych uda się tam wślizgnąć. Potem, gdy Krakus podjedzie już na Dworzec Główny, też trzeba mieć oczy dookoła głowy, inaczej z toalet zniknie papier, ręczniki albo mydło, a i wietrzyć będzie trzeba od nowa. Zwłaszcza że podróżny nie byle jaki. Jak mówi Stanisław Sozański: "Człowiek musiałby chyba telewizora w domu nie mieć i nie czytać gazet, żeby podczas przechadzki po wagonach nie rozpoznać choćby kilku znajomych twarzy".
   - Jerzy Hausner, Jan Maria Rokita, Bogdan Pęk, zawsze w charakterystycznym brązowym kapeluszu, Janusz Korwin-Mikke, Adam Bielan, Zbigniew Wassermann, Jerzy Trela, Anna Dymna, rektor Franciszek Ziejka, profesorowie Dziatkowiak i Zoll, Robert Makłowicz, Jerzy i Maciej Stuhrowie... - _wylicza Sozański. Dawniej często można było spotkać premiera Mazowieckiego - jeździł bez obstawy, ministrów Syryjczyka i Chrzanowskiego, Ewę Wachowicz - jeszcze jako rzeczniczkę rządu Waldemara Pawlaka. Posłowie najczęściej podróżują w poniedziałki, kiedy zaczynają się obrady Sejmu. Niemal wszyscy - pierwszą klasą. Bilety (w cenie 120,25 zł) funduje sejmowa kancelaria.
   Do pasażerów Krakusa trzeba mieć - jak to mówi Sozański - odpowiednie podejście. Odrobina zdolności aktorskich też się przydaje. Na przykład podchodzi Marcin Daniec: - _Dwa bileciki poproszę. Dla mnie i dla pieska. _Konduktor patrzy - żadnego pieska nie ma, a satyryk śmieje mu się prosto w oczy. Młody, niedoświadczony pracownik mógłby się zdenerwować, a Sozański mówi spokojnie: - _To będzie kosztować 140 zł. - Jak to? - _dziwi się Daniec. - _Przecież zawsze płacę 100 zł. - Ale jeszcze 40 zł kary za brak pieska - _odpowiada Sozański. I śmieją się obaj.
   Stanisław Tym (dawniej podróżował częściej) też lubił sobie stroić żarty. Jerzy Trela (bardzo uprzejmy, nigdy nie pozwolił, żeby obsługa wnosiła mu do pociągu bagaże) poprosił kiedyś, by pozwolono mu się zdrzemnąć w służbowym przedziale, bo był bardzo zmęczony. Prośbę spełniono - odpoczywał aż do Krakowa. Janina Ochojska zażyczyła raz sobie, żeby pociąg odjechał kilka minut później ze względu na jej znajomych, którzy nie dotarli na czas na peron. Krzysztof Cugowski z Budki Suflera jechał kiedyś bez biletu. Młodzi konduktorzy nie rozpoznali go, doszło do awantury, dopiero Sozański musiał interweniować. Z kolei z posłem Bronisławem Cieślakiem, czyli porucznikiem Borewiczem, rozmawia się zawsze jak ze starym znajomym. Wiadomo - swój człowiek, syn kolejarza, pracownika stacji w Prokocimiu. Niedawno powszechne zainteresowanie wśród obsługi wzbudził Radosław Majdan i jego narzeczona Doda Elektroda. - _Dekolt do pasa, krótka spódniczka, buty na koturnach - _entuzjazmuje się Sozański. -
Wpatrzony w nią Majdan płacił za wszystko z gestem.
   Krakusem jeździ niemal wyłącznie elita. Ma to i swoje dobre strony: Krakus to pociąg wyjątkowo bezpieczny. Po pierwsze - na odcinku od Krakowa Głównego do Warszawy Zachodniej nie zatrzymuje się. Nie ma więc gdzie uciec z ewentualnym łupem. Po drugie - oprócz dwóch konduktorów i kierownika pociągu oraz obsługi Warsu na peronach zawsze pilnują go sokiści. Zarobek dla złodzieja wątpliwy, nie opłaca się mu wydawać 75 zł na bilet.
   Wypadki? Stanisław Sozański w swojej dwudziestodwuletniej karierze pamięta tylko jeden: na Dworcu Centralnym wszedł do wagonu narkoman. Bez biletu, odarty, brudny, szedł ze strzykawką w ręce korytarzem, budząc zgrozę. Pociąg ruszył, dwóch konduktorów zbliża się do intruza, a ten - najwyraźniej świeżo czymś oszołomiony - otwiera okno i wychodzi. Z pociągu jadącego 100 kilometrów na godzinę!
   
- Znaleźliśmy go dopiero po długim szukaniu - mówi Sozański. - _Leżał pod peronami w Grodzisku. Przeżył, ale stracił obie nogi.
   Sozański poważnie bał się tylko raz, w ubiegłym roku, kiedy na dworcach zawisły ulotki informujące, jak należy zachować się w wypadku ataku terrorystycznego. Krakus wydawał się wtedy potencjalnym celem.

Kraków Główny, 6.30

   - Dzień dobry, panie dyrektorze! Dzień dobry, panie prezesie! Może buty wyczyścić? - punktualnie pół godziny przed odjazdem w klimatyzowanych przedziałach rozlega się uprzejmy głos pana Władzia. Pan Władzio nie ma problemów z identyfikacją poszczególnych podróżnych. Jak głosi wieść dworcowa, jest dyplomowanym doktorem ekonomii i włada biegle trzema językami, co nie przeszkadza mu obsługiwać najlepszych rannych pociągów w charakterze pucybuta. Po południu przenosi się ze swoim podręcznym arsenałem do czyszczenia obuwia na ulicę Floriańską, wstępując po drodze do którejś z darmowych jadłodajni. Wieczorem zaś wraca do schroniska dla bezdomnych, gdzie w skupieniu podlicza dzienny utarg.

Kraków Główny, 7.00

   "Pociąg IC Krakus odjeżdża z toru pierwszego przy peronie czwartym"...
   Najtłoczniej jest pod drzwiami Warsu. Na otwarcie wagonu restauracyjnego czekają wszyscy, którzy wskoczyli do pociągu w ostatniej chwili, najczęściej bez biletu. Biznesmeni, pracownicy banków, agencji reklamowych, maklerzy, dziennikarze, działacze samorządowi, prawnicy ze znanych kancelarii. Czeka Maciej Stuhr z dużą walizką, Paweł Prokop, wiceprezes firmy ComArch, i Marek Zuber, główny ekonomista Domu Maklerskiego TMS Brokers SA.
   - Wars w Krakusie to prawdziwa kawiarnia na kołach - _mówi Zuber. - _Ceny nieco wyższe niż w przeciętnej krakowskiej knajpie, ale jednak niższe niż w warszawskiej. W każdym przedziale jedzie ktoś znajomy, więc można nadrobić towarzyskie zaległości. Zwłaszcza że większość pasażerów to ludzie bardzo zapracowani. Z reguły nie ma czasu, by spotkać się gdzie indziej.
   Sam spotyka się głównie z ludźmi z branży finansowej. Ci, którzy pracują na stałe w Warszawie, a mieszkają w Krakowie, jak on, korzystają z usług PKP InterCity dwa razy w tygodniu - wyjeżdżają w niedzielę wieczorem albo w poniedziałek rano, a wracają piątkowym popołudniem. Inni, dzielący obowiązki zawodowe między dwa miasta, podróżują na tej trasie częściej. Zwykle we wtorki, środy i czwartki. To najlepsze dni, by coś załatwić. W piątek stolica przygotowuje się już do weekendu, a w poniedziałek - dopiero powoli rozkręca po dwóch dniach odpoczynku.
   "Pociąg do stolicy" to hasło dwuznaczne. - Warszawa jest niezwykle atrakcyjnym miastem dla krakowian - _przyznaje Marek Zuber. - _W Krakowie nie ma dziś siedziby żadnej dużej instytucji finansowej, zakładu ubezpieczeniowego, domu maklerskiego. Ci, którzy chcą pracować, rozwinąć skrzydła, muszą próbować szczęścia w stolicy.
   Sam jest w niej stałym gościem od czterech lat. Przez pierwszy rok próbował dojeżdżać samochodem, ale im dłużej to trwało, tym bardziej czuł się zmęczony. - Duży ruch, korki, objazdy - _twierdzi teraz. - _Pociąg jest pewniejszy, szybszy, rzadko się spóźnia.
   Paweł Prokop, jeden z najwierniejszych klientów PKP IC na trasie warszawskiej (podróżuje w ten sposób już dziesięć lat), narzeka na zmianę rozkładu jazdy. Do niedawna Krakus wyjeżdżał z Dworca Głównego o 6.50 i była to - jego zdaniem - pora najbardziej optymalna. Pozwalała umówić się z klientami w centrum stolicy na godzinę 10. Wiceprezes ComArchu miał nawet opracowaną, precyzyjną co do minuty, strategię dotarcia na dworzec, przygotowaną w oparciu o rozkłady jazdy komunikacji miejskiej. - Teraz wszystko trzeba zaczynać od nowa - _nie kryje niezadowolenia.
   Siódma piętnaście. Wars wypełnił się błyskawicznie. Tylko co drugi pasażer prosi o wypisanie biletu, skarżąc się, że w kasie odmówiono mu sprzedaży z powodu braku miejsc w wagonach.
   
- Po tylu latach opanowałem już zasady systemu przydzielania biletów - chwali się Paweł Prokop. - Im bliżej Warsu, tym bardziej zapchane wagony. W pierwszej kolejności sprzedają się miejsca przy oknach, później od strony korytarza.
   Aby uniknąć niespodzianek, menedżerowie zazwyczaj zaopatrują się w bilety sieciowe kwartalne (1812,50 zł), które mają tę dodatkową zaletę, że dzięki nim można podróżować IC po całej Polsce, nie płacąc za miejscówki. Prym wiedzie jednak druga, a nie pierwsza klasa.
   
- W przypadku InterCity nie ma uzasadnienia, żeby płacić podwójnie - w drugiej klasie też jest klimatyzacja, wysoki standard, bezpieczeństwo. Chyba że ktoś dba o prestiż i chce popatrzeć sobie z bliska na osoby z pierwszych stron gazet - mówi Paweł Prokop.
   W Niemczech, Francji czy Wielkiej Brytanii Krakus szybko przegrałby z pierwszym porannym połączeniem lotniczym. W polskich warunkach jest jednak bezkonkurencyjny. - _Wystarczy policzyć, ile zajmuje dojazd do Balic i z Okęcia, porównać ceny biletów, i już wiadomo, że jest to rozwiązanie nieopłacalne - _mówi Paweł Prokop. - _Tymczasem pociągiem docieram od razu do centrum stolicy. Nierzadko zdarza się, że jadąc Krakusem, wstaję o tej samej porze, co moi warszawscy znajomi: jeśli mieszkają na peryferiach, dojazd do pracy zajmuje im nawet półtorej godziny.

   Podróż InterCity z Krakowa do Warszawy zajmuje dziś dwie godziny czterdzieści pięć minut. Kiedyś trwała krócej: dwie i pół. Wszystkiemu winne remonty trakcji i odcinki dojazdowe do "ceemki", na których obowiązują ograniczenia prędkości. Tutaj jedzie się średnio sto czterdzieści, a nawet sto dwadzieścia kilometrów na godzinę. Na "ceemce" - sto sześćdziesiąt. Można by i dwieście pięćdziesiąt, ale pociągiem Pendolino. To wciąż, niestety, melodia przyszłości.
   Siódma trzydzieści. Maszynista nie rozwinął jeszcze maksymalnej prędkości. Pracownicy Warsu roznoszą gorące dania. Rano największą popularnością cieszy się jajecznica. Beata Fudalej i Krzysztof Globisz, aktorzy Starego Teatru, zamawiają soki i kawę. Maciej Stuhr drzemie. Za oknem, na budynkach mijanej stacji, miga napis: "Łuczyce - miasto seksu i korupcji".

Po trzecie: atmosfera

   Podróż Krakusem nie służy kontemplacji pięknych widoków. Ani nawiązywaniu przygodnych znajomości, towarzyskim konwersacjom o dzieciach, chorobach i wrażeniach z wakacji, którym towarzyszyłby szelest kanapek domowej roboty, zawiniętych w papier. Zamiast tego słychać szelest dokumentów, stukot klawiszy w laptopach i przyciszone, poważne rozmowy. Krakus jest przedłużeniem miejsca pracy, ruchomym biurem i salą konferencyjną.
   Wielu podróżnych Krakusa zna się z widzenia, ale nikomu nie przyjdzie do głowy, żeby - zwłaszcza rano - zaczepić kogoś na korytarzu. Tu ceni się czas własny i innych. Ci, którzy szczególnie nie chcą, by im przeszkadzano, wynajmują z wyprzedzeniem oddzielone od reszty współpasażerów przedziały menedżerskie. Atmosfera w nich ożywia się po wizycie pracownika Warsu, pchającego przed sobą ruchomy bufet z kawą. Im bliżej stolicy, tym częściej odzywają się dzwonki służbowych komórek.

Warszawa Centralna, 16.05

   "InterCity Krakus wjedzie na tor szósty przy peronie trzecim. Pociąg objęty jest całkowitą rezerwacją miejsc".
   Co innego w piątek po południu. - Kiedy tylko pociąg mija ostatnie zabudowania Warszawy, prawie instynktownie rozluźniam krawat i wkładam słuchawki z ulubioną muzyką - _zwierza się Marek Zuber. - _Choć w przeciwieństwie do wielu krakowian lubię stolicę i nie mam problemów z powrotem do niej w poniedziałek rano, w piątek odczuwam wyraźną ulgę, że stamtąd wyjeżdżam. Na weekend w Warszawie zostają tylko ci, którzy naprawdę muszą.
   Dwa najbardziej zatłoczone pociągi do Krakowa wyjeżdżają z Dworca Centralnego w piątek o 16.05 i 17.05. Jeden z nich to właśnie Krakus, wyjątkowo oblegany ze względu na wyższy komfort podróży. W rytm piątkowego rozkładu jazdy stopniowo wypełniają się ulubione przez warszawiaków krakowskie knajpy - jak Paparazzi. A po drodze jeszcze jest Wars. Tym razem nikt nie prowadzi w nim biznesowych rozmów.
   - O "warsowych" imprezach krążą legendy, teraz już chyba trochę przesadzone - _mówi Marek Zuber. - _Dobrze, jeśli na peronie w Krakowie na niektórych przyjezdnych czeka ktoś z rodziny... Jednak są i tacy, którzy ze zmęczenia po całym tygodniu zapadają w sen, żeby obudzić się dopiero na Głównym.
   Teoretycznie w Warsie nie można serwować wysokoprocentowych trunków. Piwo? Zapewne bezalkoholowe...

Kraków Główny, 18.50

   "Obsługa pociągu IC Krakus żegna i prosi o sprawdzenie, czy w przedziale nie pozostał bagaż i rzeczy osobiste. Dziękujemy za wspólną podróż i zapraszamy do korzystania z usług PKP InterCity".
   Fala podróżnych wypełnia peron i korytarze dworca. Znów dzwonią komórki - tym razem stęsknieni znajomi umawiają się na nocny rajd po mieście. Kierownik Sozański rozpoczyna obchód po wagonach. Gdy zgasi światło i podpisze dokumenty u dyspozytora, wsiądzie w kolejny pociąg - do rodzinnego Sterkowca. Przed nim dwa dni przerwy. W poniedziałek, żeby zdążyć do pracy na Krakusie, znów będzie musiał nastawić budzik na czwartą.
Beata ChomĄtowska

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski