Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podatkowe wątpliwości

Tytuł tekstu pochodzi od redakcji
"Nie będę odkrywczy stwierdzając, że system podatkowy jest sprawą istotną dla całego społeczeństwa i w poważnej mierze przesądza o sposobie funkcjonowania gospodarki kraju. Wprowadzane zmiany (z istotnych powodów - oby jak najrzadsze) powinny być dogłębnie przemyślane, również - a może przede wszystkim - ze względu na szanse zaakceptowania przez społeczeństwo.

List do redakcji

Czy proponowane po raz kolejny przez wicepremiera Leszka Balcerowicza zmiany systemu spełnią te wymogi? Obawiam się, że nie - w każdym razie nie do końca. Opinia, że propozycje są "wątpliwe z ekonomicznego punktu widzenia, szkodliwe społecznie, a fatalne politycznie" jest chyba zbyt ostra, ale zawiera sporo racji. (...) Nawet najlepsze propozycje (a takimi, moim zdaniem, przedmiotowe nie są - co postaram się dalej wykazać) nie na wiele się zdadzą, jeśli nie będą społecznie do zaakceptowania.
Niemożliwe jest znaczne obniżenie z dnia na dzień wszystkich, a nawet części stóp podatkowych bez rekompensaty powstałych ubytków w dochodach budżetu w taki czy inny sposób. Jest to sprawa oczywista. Wicepremier Balcerowicz reklamując proponowane obniżki podatków od osób fizycznych i prawnych jako "obniżki podatków" ucieka się jednak do głoszenia półprawd, gdyż pomija fakt, że będą one zrekompensowane - i to przypuszczalnie z nawiązką - przez podwyżki podatków pośrednich i likwidację ulg.
Przyjrzyjmy się sytuacji przysłowiowego Kowalskiego, plasującego się (jak 95 proc. społeczeństwa) w najniższej grupie zarobkowej. Załóżmy, że rodzina tegoż Kowalskiego składa się z 4 osób, w tym dwójki dzieci i niepracującej żony. Załóżmy, że zarabia on około średniej krajowej. Jak wykazują statystyki, taka rodzina musi przeznaczyć blisko 60 proc. swoich dochodów na zaspokojenie podstawowych potrzeb, głównie na zakupy żywności i ubrań dla dzieci. Podniesienie VAT na te dobra od 0 (obecnie) do np. 7 proc. spowoduje ubytek w budżecie rodziny kolejnych 4-5 proc., podczas gdy obniżka stóp podatkowych dla tej grupy podatkowej opiewać może na 1-2 proc. Tym samym prawdą jest (przynajmniej z propagandowego punktu widzenia - co natychmiast wykorzystała opozycja), że najbiedniejsi dopłacą najbogatszym, przy czym najbardziej ucierpią rodziny wielodzietne. Sytuację tych rodzin pogorszy dodatkowo likwidacja wspólnego rozliczania się małżonków, korzystnego w sytuacji, gdy matka zajmująca się dziećmi zarabia mało lub wcale. A przecież zachęcanie matek do opiekowania się własnymi dziećmi, przynajmniej przez pewien okres życia jest korzystne nie tylko ze względów społecznych, ale i ograniczania bezrobocia. Wszystko to nazywane jest polityką prorodzinną!
Łatanie oczywistych mankamentów omawianych projektów propozycjami w rodzaju podniesienia kwoty wolnej od podatku zaliczam do kategorii "zamienił stryjek...". Porównajmy uzyskaną rekompensatą rodziny ww. Kowalskiego, w której jeden członek 4-osobowej rodziny pracuje i tym samym korzysta z jednej kwoty nie opodatkowanej z korzyściami dla rodziny również 4-osobowej, w której wszyscy pracują. Rodzina ta skorzysta z 4-krotnie wyższej kwoty nie opodatkowanej!
Odbiór społeczny takich propozycji jest fatalny. I na nic się zdadzą humorystyczne argumentacje o tworzeniu zachęt do lepszej pracy, podobnie jak i podpieranie się entuzjastycznym poparciem organizacji w rodzaju BCC i im podobnych.
Zniesienie ulg - generalnie zgoda. Zbyt komplikują one system podatkowy i nierzadko są polem do różnych kombinacji. Ponadto, jaką wartość ma część z nich, np. ulga zdrowotna w wysokości 250 zł? Czy uda się jednak zlikwidować lub przynajmniej ograniczyć przywileje niektórych grup społecznych - to już inna sprawa.
Zgoda nie dotyczy ulgi budowlanej i remontowej. Mieszkanie należy do podstawowych potrzeb życiowych każdego człowieka, a budownictwo jest podobno "kołem zamachowym gospodarki". Dlatego wszelkie działania w tej sferze powinny być poprzedzone głębokim namysłem i odpowiednimi symulacjami, aby uniknąć efektów przeciwnych do zamierzonych. Proponowana likwidacja ulg połączona z podniesieniem podatku VAT na materiały budowlane na pewno nie będzie mogła być zaliczona do działań stymulujących w tej dziedzinie. Istnieją uzasadnione obawy, że zachęci do rozbudowy szarej strefy.
Należy się głęboko zastanowić, czy w naszej obecnej sytuacji społecznej i ekonomicznej należy tak łatwo ulegać naciskom rozlicznych silnych lobby (nie wyłączając tych rodem z krajów UE) i pochopnie obniżać cła na artykuły konsumpcyjne, np. samochody, przy okazji importując bezrobocie i deficyt handlowy, a powstające w wyniku likwidacji ceł ubytki w budżecie kompensować podwyżkami VAT, np. na materiały budowlane.
Uzasadniając tego typu działania często używa się argumentu, że tak życzy sobie UE w imię ujednolicania uregulowań. W związku z tym nasuwają mi się następujące uwagi i propozycje:
- o ile wiem, UE żąda ujednolicenia stawek, ale niekoniecznie na poziomie 22 proc. A może by tak, podwyższając stawki na jedne artykuły, obniżyć na pozostałe do jednolitego poziomu np. 17 proc.? Można by wtedy mówić o obniżeniu podatków bez narażania się na zarzut mówienia półprawd
- wobec żądań nie zawsze zgodnych z naszymi interesami proponuję zamiast "wyrywać się przed orkiestrę" stawiać sprawę tak, jak przy okazji prywatyzacji PLL "LOT"; jak wy określicie termin przystąpienia Polski do Unii, my określimy termin ujednolicenia uregulowań, ale nie wcześniej!
- ostrzegałbym przed nadużywaniem żądań Unii, jako parawanów. Jeśli przystąpienie do niej będziemy kojarzyć ludziom z kształtem ogórków, zniesieniem strzałek do skrętu w prawo i ustawicznymi podwyżkami cen i podatków, to może się okazać, że naród w referendum akcesyjnym zagłosuje przeciw. I co wtedy?
Wracając do ulg budowlanej i remontowej... Autorzy propozycji zmian w tym zakresie, jako koronnego argumentu przemawiającego za zniesieniem tych ulg, używają przekonania, rozpowszechnionego szczególnie przez kręgi zbliżone do Unii Pracy, że korzystają z nich jedynie osoby zamożne. W związku z tym nasuwa mi się parę uwag:
- oficjalne statystyki nie potwierdzają do końca tej tezy,
- nawet w krajach zamożnych najubożsi (bo tacy też tam są) sami nie finansują budowy domów. Do zapewnienia im mieszkań służą inne rozwiązania,
- większość osób zamożnych wybudowała już domy, wykorzystując ulgi w latach ubiegłych. Należałoby ewentualnie rozważyć celowość ograniczenia ulgi budowlanej do pierwszego domu (mieszkania),
- z wielu względów, działając m.in. za pośrednictwem instrumentów podatkowych, należałoby zachęcać osoby zamożniejsze (to nie znaczy tylko te z najwyższej grupy podatkowej) do wykorzystywania środków, jakimi dysponują, do zaspokojenia potrzeb mieszkaniowych własnymi siłami, stawiając tę potrzebę jako preferowaną w stosunku do zakupu zagranicznego samochodu czy wycieczki na Seszele,
- zgodnie z zapowiedzią, ulgi budowlane mają być zastąpione preferencyjnymi kredytami. Powstaje obawa, że własne decyzje podatnika dotyczące przeznaczenia osiąganego dochodu zastąpi się decyzją urzędnika przyznającego "po uważaniu" pieniądze pochodzące z kieszeni innych podatników. Przy okazji zarobią banki i różni spece od biznesplanów. Czy o to chodzi?
Podatki od osób prawnych. Propozycji ich obniżenia można by przyklasnąć, gdyby nie była spóźniona.
Gdy na początku lat 90. powstało szereg małych firm bardzo słabych ekonomicznie (bo skąd niby miały wziąć kapitał), stosowano wobec nich wysokie stopy podatkowe, by nie wspomnieć o żądaniach niektórych prominentnych polityków, którzy dziury w budżecie proponowali łatać podniesieniem ich do 80 proc. Utrudniając start, część z tych przedsiębiorstw doprowadzono do upadku. Na rynku pozostały najmocniejsze, czasem o dość tajemniczym pochodzeniu kapitału. Dziś nagradza się je, proponując obniżenie opodatkowania. Dobre i to! Lepiej późno niż wcale! Podzielam jednak obiekcje Henryka Goryszewskiego, dotyczące związku obniżki przedmiotowego podatku z inwestowaniem i powstawaniem nowych miejsc pracy. Zaoszczędzone dzięki obniżce podatku środki niekoniecznie zostaną przeznaczone na nowe maszyny, technologie czy stanowiska pracy.
Zresztą widzę więcej przeszkód z powstających równolegle uregulowań prawnych niż zysków z paroprocentowej obniżki podatku. Jeśli przedsiębiorca, licząc się np. z ewentualnością pogorszenia koniunktury nie będzie miał możliwości zwolnienia pracownika bez skomplikowanych procedur i odpraw popartych bezkarnością lekarzy, wydających nieuzasadnione zwolnienia L-4, to trzy razy zastanowi się, nim przyjmie nowego człowieka do pracy.
Mam następującą propozycję. Jeśli autorom zmian rzeczywiście zależy na tym, aby dochód został przeznaczony na tworzenie nowych miejsc pracy, a ogólnie rzecz ujmując, na cele inwestycyjne (np. nowe technologie, unowocześnienie parku maszyn - co byłoby działaniem z pewnością skuteczniejszym proeksportowo niż wieloletnia bezproduktywna gadanina na ten temat), sugeruję rozpatrzenie idei tworzenia "kont inwestycyjnych". Na tych kontach (bankowych) byłyby gromadzone fundusze uzyskane z obniżonej w znaczący sposób (np. do 15 proc.) w stosunku do poziomu nominalnego stopy opodatkowania z zastrzeżeniem przeznaczenia ich na cele inwestycyjne. Wykorzystanie depozytów na "konsumpcję" powodowałoby automatycznie przywrócenie stopy nominalnej z naliczeniem odsetek od chwili powstania obowiązku podatkowego.
Czy można jednak liczyć na tzw. wolę polityczną w sytuacji, gdy proponowane rozwiązanie naruszyłoby interesy np. firm leasingowych, wspomagających działalność niektórych partii politycznych?
Pozostający w niepewności, ale z niezmiennym szacunkiem"
Andrzej Szepczyński
Autor listu jest prywatnym przedsiębiorcą
(Tytuł tekstu pochodzi od redakcji)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: RPP zdecydowała ws. stóp procentowych? Kiedy obniżka?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski