MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Polityk w świecie lalek

Redakcja
Jarosław Gowin nie mógł postąpić inaczej. To, co zrobił, wynika z istoty misji polityka. Gdyby wbrew rozumowi, a tylko ze strachu przed Tuskiem, milcząco przyzwolił na prawne usankcjonowanie rodziny homoseksualnej, stałby się jeszcze jedną z licznych kukiełek zaludniających polską politykę.

Jan Maria Rokita: LUKSUS WŁASNEGO ZDANIA

Te krzykliwe lalki naciskają na rozkaz zielone albo czerwone przyciski w ławach sejmowych i warczą na siebie albo się łaszą, w zależności od otrzymanej komendy. W czasach partyjnych tyranii Tuska i Kaczyńskiego Gowin jest jedną z ostatnich figur próbujących – wbrew wszystkiemu – nadal uprawiać politykę. W sprawach moralności i polityki nie ma czegoś takiego jak posłuszeństwo. To jest reguła, poza którą nie istnieje liberalna i republikańska polityka. Tak przynajmniej sądziła wielka Hannah Arendt, która ją niegdyś explicite sformułowała. Jeśli w swoich wyborach moralnych ludzie abdykują z sumienia i oddają je władzy – rezygnują z obywatelstwa i stają się poddanymi. Jeśli zaś politycy zrzekają się swej podmiotowości, godząc się na rolę kukiełek pociąganych za sznurki – to znak, że kończy się czas liberalnej republiki i zaczyna się miękka tyrania.

Spór Gowina z Tuskiem jest więc konfliktem najbardziej zasadniczych racji, jakie w ogóle mogą pojawić się w polityce. Po stronie Gowina są silne przekonania moralne i religijne, z których wynika, że prawo w żaden sposób nie powinno sankcjonować odwiecznych, różnorodnych i często niepohamowanych ludzkich namiętności seksualnych. Funkcją prawa jest bowiem roztropnie powściągać namiętności ludzkiej natury, a nie promować je albo dawać im upust. Za Gowinem przemawiają także cnota roztropności i polityczny rozum. Przełamanie dotychczasowego monopolu zwykłej rodziny – złożonej z kobiety, mężczyzny i dzieci – oznaczać musi w dłuższej perspektywie jakiś gigantyczny eksperyment społeczny, wywracający nasz świat do góry nogami. Polityka w ogóle, a już zwłaszcza polityka konserwatywna, ma za zadanie wyhamowywać takie rewolucyjne szaleństwa. Tym bardziej w kraju, w którym drastycznym kłopotem stał się właśnie spadek liczby urodzin. A ochrona zwykłej rodziny nie jest już jedynie kwestią zasad, ale stała się również postulatem narodowego interesu.

Po stronie Tuska są natomiast wymogi taktyki politycznej. Premier nie należy do grona rewolucjonistów, którzy w rozprawie z instytucją rodziny widzą nadzieję na obalenie znienawidzonego starego świata, ukształtowanego przez Biblię, antyk i chrześcijaństwo. Podobnie jak liczni władcy z przeszłości Tusk po prostu nie wierzy w żaden porządek poza takim, który służy jego osobistej władzy. Jeśli niegdyś Paryż wart był mszy, to dziś Warszawa warta jest homoseksualistów. Skoro ideologiczną podstawą władzy Tuska stała się walka na śmierć i życie z prawicowym PiS-em, nie może on sobie pozwolić na to, aby pod bokiem wyrastała mu światopoglądowa lewica. Od czasu antyreligijnych ekscesów na Krakowskim Przedmieściu Tusk próbuje zaabsorbować ten nowy trend na rzecz PO. A przybierając lewicowe ubarwienie, stara się zablokować ekspansję nowej lewicy – w stylu Kalisza i Palikota, być może pod patronatem Kwaśniewskiego. Dla takiego taktycznie logicznego projektu żąda dość apodyktycznie posłuszeństwa i uległości. Także od Gowina.

 Nieoczekiwanie Tusk przegrał. Bynajmniej nie dlatego że w PO zmienił się układ sił i narodziła się jakaś silna „konserwatywna frakcja”. Przegrał, bo w zapale urabiania partii na każde swoje widzimisię nie wziął pod uwagę, że w Polsce rodzina homoseksualna traktowana jest przez ogół – w najlepszym razie – jako obce kulturowo dziwactwo. Co innego było z hukiem walczyć przeciw funduszowi kościelnemu, by potem cichcem przywrócić go drogą senackich poprawek. Tamto mogło się podobać, bo otyły i zasobny pleban był, jest i będzie obiektem zdrowego ludowego antyklerykalizmu. Teraz Tusk ma kłopot. Przegrana z Gowinem rozjątrzyła jego „postępowych” zwolenników, którzy domagają się nie tylko, aby postawił na swoim, ale także usunął Gowina i pojednał się z lewicą i Palikotem. Tusk będzie próbował ich nie stracić, nie spełniając jednak ich żądań. Co innego próbować przejąć lewicową retorykę i wyborców, a co innego zrobić z partii rządzącej ekscentrycznego herolda wyzwolenia homoseksualistów.

 I tu jest właśnie szansa Gowina. Ostatnio nazbyt często ulegał Tuskowi, tak że jeszcze tylko jeden krok w tył dzielił go od tego, by stać się konserwatywną kukiełką w ręku Tuska. Ale teraz właśnie zrobił duży i własny krok w przód, rozpętując kampanię upokarzających dla polityka reprymend, nagan i przestróg. Te upokorzenia są jednak ceną za podmiotowość. Tylko jeśli się nie ugnie, może nadal pozostać politykiem w świecie lalek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski