MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Polski hazard

Redakcja
Polska żyje w iluzji własnego bezpieczeństwa, a polska polityka jest hazardem, w którym stawką jest własne państwo. Taka jest konkluzja raportu amerykańskiej agencji wywiadowczej Stratfor, opublikowanego w serii analiz geopolitycznych.

Jan Maria Rokita: LUKSUS WŁASNEGO ZDANIA

Raporty tego typu otrzymuje na e-mail przeszło 300 tysięcy subskrybentów: publicystów, polityków, ich doradców ds. międzynarodowych, profesorów w tej dziedzinie i analityków koncernów zbrojeniowych. Autorem jest szef agencji George Friedman – węgierski Żyd, autor ważnej książki o polityce zagranicznej USA i postać opiniotwórcza, zwłaszcza w kręgu republikanów. Roztropnie można zatem założyć, że pod koniec lata istotna część "ludzi ważnych” w polityce międzynarodowej poświęciła chwilę uwagi Polsce i pomyślała zapewne (tak jak zwykle w przeszłości): "Ach, ci Polacy!”.

Friedman zastanawia się nad długofalowymi przesłankami utrzymania przez Polskę niepodległości. Z eur-azjatyckiego układu sił wnioskuje, iż państwo polskie trwale nie jest zdolne do samodzielnej obrony własnego istnienia. Słusznie zatem polskie wysiłki koncentrują się na budowaniu systemu ze­wnętrznych sojuszów i gwarancji. W latach międzywojnia były to przymierza z Francją i Anglią, które w chwili krytycznej jednak nie zadziałały. Stało się tak z dwóch powodów: w 1939 roku sojusznicy nie widzieli swojego interesu w zbrojnej interwencji w Polsce, a poza tym na taką interwencję potrzebowali sporo czasu.

Współczesny system polskich sojuszów jest wyraźnie lepszy: nie tylko bowiem zakłada zbiorową obronę całej demokratycznej Europy wraz z USA, ale przede wszystkim zawiesza zagrożenie ze strony związanych tym sojuszem Niemiec. Jednak wbrew tym niebanalnym różnicom istota zewnętrznych gwarancji pozostała taka sama. Tyle tylko że decyzja o obronie Polski tym razem zapaść by musiała nie w Paryżu ani Londynie – tu od razu widać nieprzydatność w czarnym scenariuszu Unii Europejskiej – lecz w Waszyngtonie. Analogicznie do 1939 roku Ameryka musiałaby w takiej decyzji widzieć swój interes i potrzebowałaby na nią czasu. I tu właśnie raport Stratfor wylewa pierwszy kubeł zimnej wody na polską głowę: "Istotą zimnej wojny była walka o wpływy na Nizinie Północnoeuropejskiej, która zajęła 40 lat i kosztowała straszne pieniądze. Polska nie może liczyć na to, że Ameryka gotowa jest uczynić to powtórnie, zwłaszcza w kontekście NATO”. Żadna miarodajna amerykańska analiza polityczna nie postawiła dotąd tezy o zawodności NATO tak jasno i bezceremonialnie.

Czy to znaczy, że także dwustronne amerykańskie gwarancje będą bezwartościowe? Bynajmniej. Tylko trzeba rozumieć, kiedy i do czego mogą się one przydać. Zdaniem Friedmana Ameryka wspierać będzie coraz silniej w świecie – także w Europie – regionalne układy równowagi, gwarantujące stabilność i minimalizujące ryzyko wojny. Irak i Afganistan wzmocnią takie "kissingerowskie”, geopolityczne podejście USA do świata. Gwarancje amerykańskie nigdy nie będą więc oznaczać ani zobowiązania do uderzenia prewencyjnego w obronie niepodległości Polski, ani nawet do natychmiastowego odwetu. W czym jak w czym, ale w wojskowości Friedman wie, co mówi: polityczne i militarne zmontowanie interwencji w Polsce to kwestia kilku miesięcy od wybuchu wojny. Przez ten czas Polska musi być zdolna do samodzielnej obrony. Wiemy aż nadto dobrze, że nie jest.

Polska chciałaby, aby Unia i NATO wieczyście odstraszały wszelkich wrogów, gwarantując bezpieczeństwo bez ryzyka wojny. Ale nie jest na tyle silna, by na to realnie wpływać. Próbowała zatem rozsądnie odbudowywać bufor Europy Środkowo- -Wschodniej, ale – zdaniem Friedmana – pojedynek z Rosją o Ukrainę i Białoruś najprawdopodobniej przegra. Między dwiema wojnami światowymi państwo polskie było bezradne: nie miało ani potencjału gospodarczego, ani dość czasu, by zbudować swoją zdolność obrony. Dzisiaj historia daje Polsce czas, a rosnąca gospodarka pozwalałaby już podjąć wielki i wieloletni wysiłek militarny. Ale brak po temu naro­dowej woli. Raport Stratfor obnaża miałkość i bezmyślność polskiej gadaniny o Unii i NATO, beznamiętnie dowodząc, że tak jak w przeszłości, tak i obecnie system międzynarodowych gwarancji nie działa ZAMIAST własnej obrony, ale tylko jako jej UZUPEŁNIENIE. Kleimy więc sojusze na czarną godzinę, o których z góry wiadomo, że w czarnej godzinie nie mogą się przydać. Skąd taka lekkomyślność? Ano stąd, że wbrew lekcjom ojczystej historii i współczesnej polityki, w jednym mamy narodową zgodę ponad wszystkimi podziałami: w przekonaniu, że czarne scenariusze nam się przydarzyć nie mogą.

Kto wie, czy ta sarmacka skłonność do hazardu własnym państwem nie jest najobrzydliwszą naszą narodową wadą?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski