Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prowadziłem eksperyment i dałem się ukąsić komarzycy

Grzegorz Tabasz
Założyłem się, iż lepiej dać się wyssać komarowi do końca niż zabić go, gdy tylko ukłuje.

Bohatersko wystawiłem odsłonięte ramię i czekałem. Niedługo. Śliczna pani komarowa pewnie nie mogła uwierzyć w swoje szczęście. Wielki kawał nagiej skóry. I żadnej obrony, wymachiwania rękoma. Ukłucie było nad wyraz delikatne.

Za to pierwszy etap ssania był wyczuwalny i wówczas dochodzi do niepotrzebnego zabójstwa, o czym za chwilę. Ze stoickim spokojem patrzyłem jak odwłok owada powoli pęcznieje od krwi. Policzyłem do dziesięciu i jednym klaśnięciem dłoni zakończyłem eksperyment. Był to szczyt złośliwości. Parafrazując znane powiedzenie, już była w ogródku, już witała się z gąską i … bum! Koniec posiłku.

Usunąłem truchło z kroplą krwi i czekałem co dalej. Nic. Najmniejszego swędzenia, opuchlizny czy innych nieprzyjemnych wrażeń. Wyjaśnienie jest proste. Owad wpierw wtłacza ślinę ze związkami przeciw krzepnięciu krwi i różnymi uczulającym substancjami. Jeśli pozwolić mu ssać, zabierze większą część owego paskudztwa ze sobą.

Wygrałem zakład. Jeśli ktoś mi nie daje wiary, to sam może sprawdzić, jak to jest z kąsaniem przez komary.

WIDEO: Trzy Szybkie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski