Bohatersko wystawiłem odsłonięte ramię i czekałem. Niedługo. Śliczna pani komarowa pewnie nie mogła uwierzyć w swoje szczęście. Wielki kawał nagiej skóry. I żadnej obrony, wymachiwania rękoma. Ukłucie było nad wyraz delikatne.
Za to pierwszy etap ssania był wyczuwalny i wówczas dochodzi do niepotrzebnego zabójstwa, o czym za chwilę. Ze stoickim spokojem patrzyłem jak odwłok owada powoli pęcznieje od krwi. Policzyłem do dziesięciu i jednym klaśnięciem dłoni zakończyłem eksperyment. Był to szczyt złośliwości. Parafrazując znane powiedzenie, już była w ogródku, już witała się z gąską i … bum! Koniec posiłku.
Usunąłem truchło z kroplą krwi i czekałem co dalej. Nic. Najmniejszego swędzenia, opuchlizny czy innych nieprzyjemnych wrażeń. Wyjaśnienie jest proste. Owad wpierw wtłacza ślinę ze związkami przeciw krzepnięciu krwi i różnymi uczulającym substancjami. Jeśli pozwolić mu ssać, zabierze większą część owego paskudztwa ze sobą.
Wygrałem zakład. Jeśli ktoś mi nie daje wiary, to sam może sprawdzić, jak to jest z kąsaniem przez komary.
WIDEO: Trzy Szybkie
- Pol'and'Rock Festival tuż-tuż. A tak wyglądały kiedyś Przystanki Woodstock!
- Nie pomogła im nawet Magda Gessler. Oto knajpy, które upadły
- Tak wyglądał Kraków u schyłku II wojny światowej [GALERIA]
- Tak wyglądają porodówki w naszych szpitalach. Zobacz zdjęcia
- Nie jedz tego! Te produkty zostały wycofane przez GIS
- Jak odpoczywają piłkarze Wisły? [PRYWATNE ZDJĘCIA]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?