MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Przeciw smutkom

Redakcja
Chyba każdy ma jakiś swój sposób na swoje gorsze dni. Nie sądzę, żebym tylko z powodu ostatniego felietonu (W tej sytuacji...) otrzymał tego SMS-a, czyli tę poradę.

Leszek Długosz: Z BRACKIEJ

Ktoś z zaprzyjaźnionych Czytelników, oprócz pozdrowień, do okienka komórkowego podpowiedź taką mi podrzucił. - Praca tworzy zaporę przeciwko smutkowi (Cyceron). Idę tworzyć mocną zaporę. Dobrego dnia. - Za doping dzięki, w zupełności zgadzam się. I ze Starożytnikiem, i z jego współczesnym Przekaźnikiem.

To prawda, i ja nie znam lepszego środka - poprawiacza nastroju, dźwignika optymizmu - jak z przekonaniem, z poczuciem sensu i jeszcze pewnej trwałości podjęta robota. Prawda stara jak świat. Byle tylko od "człowieka bieżącego", a jeszcze od kogoś życzliwego, usłyszeć ją w porę! Kiedyś tego rodzaju sentencję polecałbym na makatkę. Dziś jako hasło do krzyżówek? W czas beznadziei zimowej (a jeszcze, gdy dookoła wyprawia się, co się właśnie wyprawia) - "Dobra robota, na wagę zdrowia! Lepsza od złota!".

Tym sposobem może usprawiedliwię temat dzisiejszej mojej karteczki felietonowej. Innymi słowy - sprawozdanko z ostatnich szczęśliwych trudów (więc i wbrew wszelako pojętej ohydzie chwili, mojego całkiem niezłego nastroju?). Taka postawa wywoła co najmniej uśmiech zdziwienia - podejrzewam, ale ja już z właściwą odpornością opanowałem sztukę ustalania w moim życiu hierarchii spraw. Czyli - tak jak ja to wyznaczam. Śmiało powiedziane? W końcu czasu zostało nie tak wiele, zdobądźmy się na odwagę bycia szczerym (jak to ostatnio w okienku też się tu rozwodziłem). Z odwagą więc wyznaję - ostatnio jestem świetnie zajęty. W dodatku - wręcz zachwycony powodem tego zajęcia. Także sposobem, jak to się zdarzyło. I przeznaczeniem tej roboty. Otóż - moi koledzy, przyjaciele muzycy, z którymi (na wozie i pod wozem) kawał życia pograliśmy i objechaliśmy - ileż młodsi, energiczniejsi, w ogóle ileż bardziej dzisiejsi, coś (za mnie) postanowili! Podjęli decyzję - dosyć, trzeba wreszcie jakoś LD zdopingować i trochę go podkręcić. Najwyższa pora coś nagrać. Oczywiście, płytę. Utwory, które stanowią rodzaj klasyki nie tylko mojej, ale pewnego gatunku piosenki poetyckiej (doprawdy, tak już nieraz słyszałem) - o Apollo i wszystkie Muzy razem wzięte - nagrywane pod koniec lat 70., warto by jeszcze raz (w tym wcieleniu) zaaranżować i nagrać. Dać im barwę, przestrzeń dzisiejszą. Pozwolić zabrzmieć tak, jak dzisiaj jest to możliwe. Jednym trzeba by sprawić nowe brzmieniowe szaty, inne należy zostawić nietknięte.

Zachwycony postawą i pomysłem, powiedziałem - OK! Warunek - Długosz ma pozostać Długoszem. Dzisiejszym, to prawda, ale nikim innym. Repertuar to ich wybór, gust i ochota. Ode mnie kilka propozycji nowych. Boć przecie sporo się u mnie (za drzwiami) dzieje i w żadnym stopniu nie czuję się już historyczny. I tak robota idzie, fantastyczną stanowiąc zaporę przeciw smutkom.

Przy okazji powracają sceny i ludzie, gdym w tamtych czasach, w jedynej wtedy polskiej wytwórni, w Polskich Nagraniach, na Długiej w Warszawie, w 1979 r. płytę swoją pierwszą (po jakich bojach!) nagrywał. Miała zaskakujący sukces. Co właściwie przede mną, z paru powodów, zatajono. W ileś lat później dowiedziałem się dopiero o faktycznej liczbie sprzedanych płyt. Bo o jakości odbioru wiedziałem od razu. Miałem tego bezpośrednie dowody. Pisano, ludzie mówili mi na ulicy. Jako czułą pamiątkę z Polski wywożono, wysyłano za granicę. Do dziś istnieją (i to w szerokim świecie) fan cluby, by tak rzec, niektórych piosenek. Anim podejrzewał, jak mocno zapadną w pokolenia. - "Jaka szkoda (że dni nasze, dni wiosenne...)", "Karczma Jurgowska"... I tuwimowski ten "Berlin 1913"... I jeszcze pieśniczka z nalewkami - "Dzień w kolorze śliwkowym"... Ot, choćby. I teraz znów? Szczególna to sytuacja (i artystyczna, i psychologiczna) rejestrować jeszcze raz "zawartość młodości".

Mam doskonale w oczach, w uszach, ówczesne studio. Zmagania o każdy takt, czyli o każdy krążek zapisany na owym winylu. Muzycy, realizatorzy, noce do świtu spędzane w korytarzach dawnego klasztoru (Polskie Nagrania przy Długiej). To wszystko jest wpisane. Ale naprawdę (głębiej i skrycie) myślę o tym, co dla mnie jeszcze w tę płytę jest wpisane. Co wtedy śniło, roiło się... Zresztą, co w każde powstające dzieło wpisuje się. W płytę, w obraz, w rolę. Autor każdy i tylko on dobrze wie - co tam jeszcze jest... To wiedza dostępna tylko jemu.

Szum... Połyskliwy, czarny, falujący krążek... Potem tak się to dzieje - któryś z nich staje się kawałkiem także czyjegoś życia? W te winylowe rowki wpisują się, dołączają się, także i czyjeś "wpisy"... Emocje słuchaczy? Radości, smutki, pocieszenia. Uciszenia...

Teraz mam zaryzykować, zrobić to jeszcze raz? Nie roztkliwiajmy się. Coś woła? - Przeszłość? Lecz może i Przyszłość z zachętą jeszcze pohukuje? Do roboty! Przeciwko smutkom najlepsza to zapora.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski