MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Przekleństwa (nie) wolności

Redakcja
Gry

Przepis na dobry FPS? Wysmażyć pełną zwrotów akcji fabułę, wkroić do niej potężny arsenał, przyprawić szczyptą grozy i gotować razem na ekranie przez długi czas. Efekt to "Bioshock", jedna z nagłośniejszych gier tego roku.
Od czasu "Half-Life 2" (nie mówię o króciutkim "Episode 1") fani FPS-ów czekali na taką grę. Grę zrobioną z rozmachem godnym megaprodukcji z Hollywood, porywającej bogactwem świata i niepozwalającej oderwać się od ekranu. Twórcy "Bioshocka" te oczekiwania spełniają od pierwszej sceny, gdy nasz bohater rozbija się samolotem pośrodku oceanu w roku 1960. Zamiast powtórki z "Titanica", tyle że fruwającego, widzimy niezwykły obiekt wśród fal - masywną wieżę przypominającą latarnię morską. Nikt poza nami nie przeżył. W pojedynkę wchodzimy do tajemniczego budynku, oświetlonego tylko latarniami. Archaiczna winda, która okazuje się staroświeckim batyskafem, zabiera nas do potężnej, podwodnej metropolii Rapture. Szybko orientujemy się, że to miejsce, które z założenia miało być oazą wolności stworzoną przez filozofów, artystów i genetyków, zamieniło się w krwawe piekło rządzone przez tyrana utopistę. Atakowani przez zmutowane człekopotwory podejmujemy walkę o przetrwanie i szybko wplątujemy się w spisek mający na celu usunięcie władcy miasta.
"Bioshock" to jedna z niewielu gier, do których można przyłożyć interpretacyjne sztance z kulturoznawstwa czy socjologii. Fabuła nie skupia się tylko na strzelaniu, ale trawestuje wątki etyczne czy futurologiczne. Trafiamy do świata, w którym jedynym, naturalnym prawem miała być wszechobecna wolność jednostki. Począwszy od sfery filozofii, a skończywszy na medycynie, która pozwalała ludziom dowolnie modyfikować swoje ciała, umysły i geny. Jak się nietrudno domyślić, w wydaniu FPS-owym zaowocowało to rojem potworów, które tylko czyhają, by nas zgładzić i zapewne schrupać. Szybko i my stajemy się wyposażonym w śmiertelne bronie monstrum, które w jednej ręce trzyma rozpylacz napalmu, a drugą potrafi miotać ogłuszające błyskawice.
W miarę postępu musimy rozwijać swoją postać na podobieństwo RPG-ów, zdobywając kolejne modyfikacje genetyczne. Dzięki nim posiadamy nie tylko zabójcze zdolności (np. wypuszczamy rój owadów na przeciwnika albo zamieniamy go w słup lodu), ale również stajemy się bardziej wytrzymali, potrafimy być niewidzialni czy przeszukując zwłoki, odnajdujemy ukryte przedmioty. Broń możemy dokupywać, usprawniać i wyposażać w coraz bardziej zabójcze środki zagłady. W ten sposób szybko stajemy się Wunderwaffe, która sieje w Rapture większy postrach niż okrutny tyran. W pewnym momencie groza umyka i zaczyna się zabawa w kotka i myszkę, z tym, że to my stajemy się łowcą.
"Bioshock" zachwyca przede wszystkim pomysłem. Świat z lat 60., pełen cukierkowych barw, które mieszają się z mrokiem utopijnej enklawy, zapada głęboko w pamięć. Z tym pomysłem może równać się tylko fabuła obu gier "Half-Life". Idąc podwodnymi korytarzami, natykamy się na archaiczne reklamy, sprzęty wyglądają jak wyjęte żywcem z przeszłości, a nad miastem unosi się duch nuklearnej grozy z czasów Żelaznej Kurtyny. Programiści pozostawili nam wiele swobody, jednak przebieg fabuły rzadko każe z niej korzystać. Idziemy głównie za migającą u góry ekranu strzałką, wykonując zadania jedno po drugim.
Dzięki zagmatwaniu fabularnemu ta liniowość jednak dość szybko się zaciera. O ile "Half-Life 2" rozczarowywał pod względem prowadzenia wątków, w "Bioshock" tego błędu nie popełniono. Przyjaciel może zawsze okazać się wrogiem, nie ma postaci jednoznacznych, rozróżnienie między dobrem a złem szybko okazuje się nieprecyzyjne. Fabuła w czasie gry kilka razy nas zaskoczy. Choć poprowadzenie niektórych wątków wydaje się zbyt rozwlekłe, "Bioshock" daje dużo satysfakcji, a zarazem przyjemności. Nie skończymy go na pewno w dwie-trzy godziny, więc nie będziemy żałować wydanych pieniędzy.
Produkt studia 2K (autorzy m.in. "SWAT 4") jest też jednym z pionierów na rynku, którzy stawiają na technologię procesorów dwurdzeniowych (grę oparto na znakomitym, niezwykle stabilnym silniku graficznym Unreal 3). Mając do dyspozycji sprzęt nowej generacji, wsparty kartą serii 8000 i DirectX 10, czekają nas na ekranie fajerwerki, jakich nie oferowała dotąd żadna gra. Podwodne pejzaże odmalowane w detalach, pełne cieni pomieszczenia rozświetlane przez migoczące, staroświeckie żarówki czy iście wybuchowe efekty dają idealne złudzenie bycia w świecie gry. Dla tej gry warto zainwestować w upgrade sprzętu i zrobić mu istny bioshock. Gra roku? Nie wiadomo, bo tej jesieni czeka nas jeszcze kilka ważnych premier. "Bioshock" będzie na pewno mocnym kandydatem do tego tytułu i jednym z faworytów wśród FPS-ów. Jedno jest pewne - o Rapture i jego duchach dłuuugo nie zapomnimy.
RAFAŁ STANOWSKI
Wymagania sprzętowe PC:
Procesor Core 2 Duo 1.86 GHz
2 GB RAM
karta grafiki 512MB (GeForce 7900GT lub lepsza)
8 GB na dysku
Windows XP/Vista

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski