Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przyjechał ciężarówką z pomocą dla Polaków

Rozmawiała Sylwia Nowosińska
Adam Wojnar
Rozmowa kroniki. Alain Michel, francuski działacz społeczny, pochodzi z Lyonu. Otrzymał właśnie Medal Fundacji św. Brata Alberta za organizację pomocy dla potrzebujących Polaków

- Jak to się stało, że trzydzieści lat temu trafił Pan do Krakowa?

- Kiedy w 1984 roku w mojej parafii w Lyonie załatwiałem sprawy związane z pogrzebem ojca, dowiedziałem się od księdza, że jest organizowana pomoc dla Polaków ze Skawiny. Była potrzebna osoba, która przewiezie dary. Miałem akurat ciężarówkę, bo hodowałem wtedy konie, więc postanowiłem pomóc.

- Podróż przebiegła pomyślne?

- Nie do końca, po drodze zabrakło nam benzyny, a pod Skawiną z samochodu wypadła skrzynia biegów. Mimo to dojechałem, co uznałem za dobry znak, i postanowiłem zostać na dłużej. Trafiłem do Krakowa i nawiązałem tu kontakt z ks. Kazimierzem Jancarzem z Mistrzejowic. Z mojej inicjatywy powstały m.in. dwie apteki prowadzone przez stowarzyszenia (Lekarze Nadziei i Stowarzyszenie Pomocy Obywateli na os. Widok), w których potrzebujący dostają za darmo lekarstwa. Podobne działają m.in. na Ukrainie.

- Założył Pan stowarzyszenie Przyjaciele Polski. Na czym polegała jego działalność?

- Oddziały Przyjaciół Polski założono w 25 francuskich miastach. W każdym z nich zbieraliśmy potrzebne produkty dla Polaków. Później powstała organizacja EquiLibre, której celem było przywrócenie równowagi między biednymi i bogatymi. Francuzi byli w latach 80. bardzo aktywni, chętnie włączali się w organizację pomocy humanitarnej dla Polski. Kiedy zorganizowałem zbiórkę mleka dla dzieci, otrzymałem... milion litrów.

- To znaczy, że teraz nie chcą pomagać?

- Teraz Polacy robią więcej niż Francuzi. To oni pomogli nam zrozumieć, co znaczy słowo "solidarność". Francuzi pomagają rzadziej iż kiedyś. Przeraża ich nagromadzenie nieszczęść na świecie, o których słyszą każdego dnia. Być może wydaje im się, że nie zdołają tego wszystkiego ogarnąć. Zmienił się też sposób udzielania pomocy. Dawniej były to głównie oddolne inicjatywy. Teraz pomagają duże organizacje humanitarne, które dysponują ogromnymi pieniędzmi.

- We Francji rozpoczął Pan współpracę z Janiną Ochojską, która zajmuje się pomocą charytatywną.

- To prawda, Jankę poznałem przez znajomych, kiedy przyjechała na leczenie. Później wyraziła chęć współpracy z Przyjaciółmi Polski. Kierowała także biurem organizacji w Toruniu. Wspólnie organizowaliśmy pomoc dla Bośni. Podczas wojny Janina, podobnie jak my wszyscy, bardzo przeżyła śmierć jednej z naszych wolontariuszek. Wtedy poczuła, że chce kontynuować organizowanie pomocy dla tego kraju. Wkrótce powstała też Polska Akcja Humanitarna.

- EquiLibre zakończyła działalność we Francji, jak to się stało?

- Po tym jak wyraziłem stanowczy sprzeciw wobec wojny w Iraku (gdzie także były oddziały naszej fundacji),Amerykanie zwrócili się do rządu Francji, aby rozwiązał stowarzyszenie w kraju.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski