Wrażenie było tym większe, że prezydent Ukrainy łamiącym się głosem opowiadał w „serowej” Szwajcarii o sytuacji w swoim kraju.
Kawałek karoserii, gdyby mówił, mógłby opowiedzieć o cywilnych pasażerach zabitych w ataku terrorystycznym w Wołnowasze na wschodzie Ukrainy. Europa skupiona, godnie kontemplująca pamięć ofiar z Paryża nie ma już tyle czułości dla wschodnich Europejczyków. Duch Jałty krąży nad kontynentem 70 lat po rozmowach na Krymie.
Tym razem jednak, takie czasy, politycy mocarstw nie umieją stanąć i powiedzieć otwarcie: tak, handlujemy losem innych, by zapewnić bezpieczeństwo swoim wyborcom, jesteśmy w stanie sprzedać jak na besarabskim targu w Kijowie, bez wielkiego chandryczenia się los wschodnich Europejczyków nawet za ułudę bezpieczeństwa lub szansę na wygrane wybory u siebie.
Putin, jak kiedyś Stalin dysponuje znów Jałtą, bo zajął Krym, w Pałacu Liwadyjskim zostały jeszcze pielęgnowane przez muzealników stoły i fotele, na których siedzieli Roosevelt z Churchillem i radzili nad naszym losem. Nie trzeba ich jednak odkurzać na nowe spotkanie. Komu jest potrzebna taka demonstracja?
Brakuje unijnym liderom odwagi liderów Zachodu z 1944 roku. Teraz za Jałtę robią ciche gabinety urzędników europejskich, okazuje się, że przyznali właśnie Rosji prawo do wybierania sobie spośród unijnych krajów tych, z których będą importowali mięso. Tak to Polska, która już dostaje po głowie energetyką, dostanie jeszcze półtuszami. Mówią, że Putin jest anachroniczny, ale on jeden odrobił lekcję z historii.
Niektórzy ludzie są jak sumienie narodu – Bujak pisze w ,,Rzeczpospolitej”, że Polska prawie zdradziła Ukraińców. Coraz bardziej wygląda na to, że przede wszystkim to Polska nie zadbała o siebie. Od rzemyczka do koniczka. Najpierw sojusznicy odsunęli polskie krzesło od stołu negocjacji w sprawie rozwiązania konfliktu na Ukrainie, potem zaczęły się tajemnicze rozmowy niektórych zachodnich polityków w Moskwie (Steinmaier, Holland).
Potem okazało się, że niektórzy nasi sojusznicy testują już, jak można znieść sankcje wobec Rosji, nic nie wymagając w zamian. Polska znalazła się w aksamitnej izolacji. A teraz okazuje się, że nie tylko o „wielkie” wojskowe sprawy chodzi, ale nawet o handlowanie mięsem.
Wychodzi na to, że w regionie tylko Orban na czas zrozumiał, że na sojuszników z Zachodu nie ma co liczyć. Inna sprawa, jakie wyciągnął wnioski. Gdy w Warszawie cały rząd bierze udział w debacie o tabletce „dzień po”, gdzieś po cichu ustalane są warunki „normalizacji” z Rosją. Żadnych złudzeń, dzisiaj nikt nie da sfotografować się z Putinem na brzegu Morza Czarnego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?