Ratowanie reputacji

Emeryci wspomagają duńską policję

Emeryci wspomagają duńską policję

Korespondencja "Dziennika" z Kopenhagi

   Duńska policja jest oraz bardziej krytykowana za błędy i nieudolność. Po trwającym pięć lat procesie sąd orzekł, że policja musi zapłacić prawie milion koron odszkodowania kobiecie, której stróże prawa złamali nogę w trakcie próby aresztowania za awanturowanie się po pijanemu na dyskotece.
   Do sądu zaskarżona została decyzja prokuratora krajowego o odmowie wszczęcia postępowania przeciwko dwóm policjantom, którzy zastrzelili jedenastoma strzałami przypadkowo napotkanych złodziei samochodów.
   Media krytykują policję za niską wykrywalność przestępstw, w tym kradzieży i rozbojów dokonywanych w biały dzień, ucieczki więźniów i podejrzanych podczas transportu. Dodatkowym obciążeniem dla tutejszej policji stała się konieczność zabezpieczania licznych spotkań polityków w związku z przejęciem przez Danię półrocznego przewodnictwa w Unii Europejskiej od 1 lipca.
   Kierownictwo duńskiej policji, które skarży się na cięcia w budżecie i braki kadrowe, szuka nowych rozwiązań mających podnieść wykrywalność przestępstw. Stróżów prawa zaczął wspierać nowo powołany korpus złożony z emerytowanych policjantów oraz byłych pracowników towarzystw ubezpieczeniowych, którzy zajmują się poszukiwaniem skradzionych samochodów.
   Formację taką powołano po raz pierwszy 15 lat temu w Kopenhadze. Policja była bardzo zadowolona z pracy tego korpusu. Teraz postanowiono wrócić do sprawdzonego rozwiązania.
   Oddziały emerytów, powoływane w nieomal wszystkich miastach, odnalazły w całym kraju 17 300 samochodów o wartości ponad miliarda koron duńskich i doprowadziły do ujęcia wielu sprawców kradzieży.
   Rozważa się, czy nie powierzyć któremuś z emerytowanych funkcjonariuszy odnalezienia szczęśliwca, który kilka miesięcy temu wygrał w lotto ponad 9 milionów koron i mimo licznych apeli, dotąd nie zgłosił się po wygraną.
KATARZYNA DRABIK