MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Skok z białą grzywą

Redakcja
Takiego mnie jeszcze nie znacie: MAURYCY MERUNOWICZ

   -Pani pozwoli, że przedstawię - słyszę z daleka głos Maurycego Merunowicza, który podjeżdża do mnie na pięknym siwku. - To właśnie jest Virtus - mówi, głaszcząc konia po grzywie. - Tyle o nim opowiadałem. Virtus po łacinie znaczy mężny, odważny, piękny. I muszę powiedzieć, że imię idealnie do niego pasuje. On naprawdę taki jest. Przyjaźnimy się ze sobą na tyle, że rozumiemy się nawet bez słów. Można go pogłaskać po chrapach. Bardzo to lubi.
   Wyciągam rękę. Virtus patrzy na mnie spode łba i delikatnie sprawdza, czy nie mam w dłoni kostki cukru. Kiedy już wie, że ręka jest pusta, wzdycha rozczarowany.
   Koń radośnie rusza na sygnał jeźdźca. Rozwiana biała grzywa, uniesiony ogon. Najpierw dla rozgrzewki kilka okrążeń kłusem, potem chwila musztry, obrót w prawo, w lewo, dwa kroki do tyłu i znowu kilka okrążeń. W lustrach zamontowanych w hali odbija się sylwetka siedzącego na koniu Maurycego Merunowicza. Proste plecy, głowa wzniesiona do góry. Od razu widać, że jeździec i koń tworzą całość.
   - Tajemnicą dobrych skoków jest właśnie rytm. Jeżeli jeździec zachwieje rytm konia swoim złym ruchem, nic ze skoku nie będzie - mówi Merunowicz. - Od rytmu wszystko zależy, jak w muzyce.
   Maurycy Merunowicz, wirtuoz organów, absolwent krakowskiej Akademii Muzycznej, jest artystą znanym nie tylko w Krakowie, gdzie od kilkunastu lat prezentuje letnie cykle organowe. Trasy jego koncertowych podróży wiodły przez wszystkie kraje Europy, przez USA, Turcję i Japonię. Jego kariera muzyczna trwa już blisko 40 lat. Przez ten czas zagrał 1900 koncertów, wykonując wielokrotnie wszystkie dzieła Bacha, Krebsa, Mendelssohna, Francka, Brahmsa. Ma teraz przygotowane do koncertowania 123 godziny klasycznej muzyki organowej - od renesansu po późny romantyzm. Jednocześnie niewielu wie, że ten wirtuoz organów jest wicemistrzem Polski juniorów w skokach przez przeszkody z 1967 r.
   Jego przygoda z jeździectwem zaczęła się jeszcze w dzieciństwie. Miał zaledwie 13 lat, gdy zaczął jeździć w znajdującym się przy Ogrodzie Botanicznym w Krakowie Krakowskim Klubie Jazdy Konnej. Spodobało mu się. Pokochał konie i zrozumiał ich psychikę. Sukcesy przyszły szybko. Przez kilka miesięcy po zdobyciu wicemistrzostwa Polski Merunowicz trenował z innymi jeźdźcami na zgrupowaniu przed olimpiadą w Monachium. Był wówczas uczniem Liceum Muzycznego w Krakowie. Treningi odbywały się pod Poznaniem, mimo to potrafił sobie zorganizować życie. Ćwiczył na organach w pobliskim kościele parafialnym, a co pewien czas przyjeżdżał do Krakowa na lekcje u prof. Jargonia oraz na egzaminy z innych przedmiotów. Złamana noga spowodowała jednak, że o olimpiadzie przestał marzyć.
   - Najgorszym dniem w moim życiu był moment, w którym zrezygnowałem z jeździectwa. Zostałem organistą w kościele św. Anny w Krakowie, miałem zajęte soboty i niedziele, a więc czas zawodów. Musiałem z czegoś zrezygnować.

   Kilkanaście lat temu powrócił do jazdy konnej. Przez przypadek podczas tournée w Niemczech zajrzał do tamtejszej stadniny. Dosiadł konia i już wiedział, czego mu w życiu brakowało. Podjął decyzję. Nie przerażało go, że dobry koń sporo kosztuje, że jego utrzymanie też jest drogie, że na zawody trzeba zwierzę wozić w przyczepie. Nie wiedział jeszcze, że nieraz będzie musiał grać koncerty z kontuzjowanymi żebrami, a nawet ze złamanym piątym palcem.
   - Ten sport daje mi siłę, wiarę i optymizm. Gdy siadam na koniu, czuję się, jakbym nadal miał 30 lat - mówi Maurycy Merunowicz.
   Pierwszy jego koń miał na imię Tangens. Zachwycał urodą. Niestety, dostał paraliżu kręgosłupa. Druga była Giselle, prześliczna siwuchna. Kupił ją w Niemczech. Też zmarła przedwcześnie, prawdopodobnie na udar mózgu. Choć wydarzyło się to siedem lat temu, do dziś Maurycy Merunowicz nie może spokojnie mówić o tej śmierci.
   A potem pojawił się Virtus. - Nauczyłem się, że gdy odchodzi jedno życie, można je zastąpić tylko nowym życiem - mówi. - Virtusa wypatrzyłem w stadninie pod Poznaniem. Od razu go zauważyłem. Stał godnie i śmiało się rozglądał. Gdy spostrzegł zainteresowanie człowieka, zarżał przyjaźnie i uśmiechnął się do mnie. Wtedy wiedziałem, że będzie mój.
   Virtus jest urodzonym przywódcą stada. Umie sobie podporządkować wszystkie inne ogiery. W mocnym ciele mieszka jednak ogromny pieszczoch. Potrafi szaleć z radości, gdy słyszy, jak na teren stadniny w Swoszowicach wjeżdża samochodem Maurycy Merunowicz. Wchodzącego do stajni artystę wita tubalnym basem. - Niemal wyśpiewuje na mój widok piękne arie. Jakby chciał mi wiele opowiedzieć. Pracownicy stadniny śmieją się, że jest to gadający koń.
   Codziennie przed południem Maurycy Merunowicz przyjeżdża na trening do Swoszowic. Na wejście Virtus dostaje od niego trzy słodkie jabłka. Następne pół godziny przeznaczone jest na pieszczoty, rozmowy i siodłanie. Później wjeżdżają już razem do hali, by trenować przynajmniej przez 45 minut, niekiedy godzinę. Po krótkim odpoczynku Virtus dostaje obiad i znowu jabłka, na deser. Odstępstwem od tego codziennego rytuału jest tylko podróż koncertowa Maurycego Merunowicza. Wtedy Virtus pozostaje pod opieką pracowników stadniny.
   Virtus ma 10 lat. Kolejne, coraz to wyższe przeszkody pokonuje perfekcyjnie, zdecydowanie i radośnie, od czasu do czasu rżąc cichutko...
   - Co jest moim największym sukcesem? - zastanawia się Maurycy Merunowicz dając Virtusowi chwilę odpoczynku w treningu. - Przede wszystkim to, że koń jest młody, w pełni sił, zdrowy, zaszanowany. Gdy będziemy rozsądnie trenować, na pewno przyjdą wspaniałe wyniki sportowe. Nie zrezygnowałem z marzeń o najwyższym podium. Czekam. Przed nami jeszcze 10 lat skakania - mówi klepiąc Virtusa po grzywie. - Już dobrze, dobrze - szepce, podając mu do pyska kostkę cukru. - Chodź, jeszcze trochę potrenujemy.
AGNIESZKA MALATYŃSKA-
-STANKIEWICZ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski