Magdalena Uchto: TAK MINĄŁ TYDZIEŃ
Strażacy pracowali non stop odbierając setki zgłoszeń o podtopieniach. Telefony urywały się w sztabach zarządzania kryzysowego. Wnioski o odszkodowania zasypywały biurka urzędników. To, co działo się w kilku gminach tych powiatów można określić słowem: "Niewiarygodne". Teraz najważniejsze jest to, by ludzie nie pozostali z naprawianiem szkód sami.
O tym, że poszkodowani czekają na pomoc mówił podczas sesji powiatowej starosta miechowski Marian Gamrat. Co ciekawe, poruszył ten temat nie wtedy, gdy toczyła się dyskusja o sytuacji w rolnictwie, ale wtedy, gdy radni mieli decydować o zabraniu dotacji galerii "U Jaksy" i przekazaniu jej Muzeum Ziemi Miechowskiej. Byłoby to oczywiście zrozumiałe, gdyby starosta te pieniądze chciał dać tym, którzy ucierpieli w wyniku nawałnic i gradobicia.
Ale nie! Starosta postanowił ratować muzeum. Okazuje się bowiem, że nowo utworzona placówka nie ma funduszy na funkcjonowanie. Kiedy dyrektor zawnioskował o 100 tys. zł, powiat przekazał swoją część, czyli 50 tys. zł. Ale już radni miejsko-gminni postanowili się z wydawaniem pieniędzy wstrzymać. Chcą poznać plany finansowe muzeum. I słusznie. Ale starosta uznał, że gmina jest "be". I zapewne stwierdził, że trzeba ją ukarać, zabierając dotację dla galerii - instytucji gminnej. Nie trudno oprzeć się wrażeniu, że spór powiatu i gminy o 20 tys. zł cieszy radnego Krzysztofa Świerczka. Z nieskrywaną satysfakcją pyta, czy to koniec samorządowej idylli. Trudno mu się dziwić, bo gdy on był burmistrzem, współpraca ze starostwem pozostawiała wiele do życzenia. A obecne władze - od początku kadencji - chwaliły się dobrymi relacjami.
Muzeum miało być wspólnym sukcesem gminy, powiatu i parafii. Jednak już po kilku miesiącach okazało się, że bardziej dzieli niż łączy. I to nie tylko samorządowców, ale i instytucje kultury. Ale trzeba na tę sprawę spojrzeć bardziej optymistycznie. Choć brakuje pieniędzy, Marian Gamrat zapewnia: "Muzeum rozwija się dynamicznie". W końcu pracuje w nim 7 pracowników i 3 stażystów.
Po raz pierwszy zdarzyło się też, by podczas sesji pojawił się apel w obronie"Dziennika Polskiego". - Jak pan mógł doniesienie na dziennikarza podpisać w imieniu radnych? Nie wyraziłem na to zgody. Jestem daleki od tego, by wpływać na media i ustawiać je pod swoje potrzeby - mówił Marek Boligłowa. Marian Brodowicz pismo do redakcji wysłał, bo Krzysztofowi Świerczkowi nie spodobał się tytuł artykułu. Radni tej sprawie poświęcili kilkanaście minut. Oby mieli tylko takie problemy...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?