MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Synekdocha Nowy Jork

Redakcja
Siedzę na słońcu i wcale mnie do kina nie ciągnie. Przeżyłem już największe wstrząśnienie niezmieszane tego lata, czyli "Incepcję" Christophera Nolana. I co teraz? Świat filmu się kończy, czy raczej - zgodnie z incepcyjnym trendem - zasypia?

Rafał Stanowski: FILMOMAN

Najwyraźniej, bo na ekranach próżno szukać mocnych rywali dla Nolanowskiego somnambulizmu. No więc siedzę sobie, rozleniwiony upałem, przełączam kanały w mojej cyfrowej kablówce (zmyślny patent, nawet zapauzować można). Zaczyna się jakiś film. I zaskoczenie. "Synekdocha Nowy Jork", dzieło Charliego Kaufmana. TEGO Kaufmana, który wymyślił "Być jak John Malkovich", "Zakochanego bez pamięci" i "Adaptację". Wybitnego scenarzysty amerykańskiego, uważanego za mistrza w budowaniu wielopiętrowych fabuł, w których czas i przestrzeń zostają poddane regułom wyobraźni.

"Synekdocha Nowy Jork" - tytuł osobliwy i zapadający w pamięć. Dlaczego zatem przeoczyłem go w kinach? Odpowiedź banalna - polskiej publiczności ten film nie widział. Choć od światowej premiery minęły dwa lata, a Kaufman to prawdziwy fenomen, tytuł został przez naszych dystrybutorów pominięty.

Słowo synekdocha - oto klucz do budowanej misternie zagadki. Cytując za słownikiem Władysława Kopalińskiego to "figura stylistyczna, polegająca na określeniu całości przez część, części przez całość, rodzaju przez gatunek, gatunku przez rodzaj, przedmiotu przez materiał, z którego jest wykonany". A zatem Nowy Jork jako metafora całości, gatunku, rodzaju, przedmiotu i materiału. Perpetuum mobile, miasto-masa-maszyna, metropolis - miejsce symbolizujące to wszystko, co wydarzyło się w socjologii skupisk ludzkich XX i początku XXI wieku.

Kaufman, pochodzący zresztą z Nowego Jorku, nie byłby sobą, gdyby poprzestał na tak naskórkowej interpretacji. Podobnie jak Nolan, schodzi głęboko w podświadomość. Obu twórców łączy coś na poziomie kinowego konceptu - zdają się mocno powątpiewać w realność rzeczywistości. Kaufman odmalowuje świat jako gargantuiczną scenę, na której gramy chaotyczne kreacje, począwszy od reżysera demiurga, a skończywszy na sprzątaczce. Motywem przewodnim jest historia reżysera teatralnego (znakomity Philip Seymour Hoffman), który szuka porządku w chaosie istnienia, próbując stworzyć epokową sztukę.

"Synekdocha Nowy Jork" zmusza do przebijania się przez gąszcz kontekstów i odniesień zarastających, zawikłany do granic absurdu labirynt wątków. Reżyser otwiera do niego drzwi, lecz nie daje instrukcji obsługi. Buduje tak wielopoziomową, skomplikowaną siatkę fabularną, że pod koniec filmu trudno rozeznać, kto gra sceniczną rolę, a kto jest autentyczną postacią; gdzie kończy się teatr, a zaczyna istnienie; co jest synekdochą, a co pierwotnym znaczeniem.

Kaufman przekracza fundamentalne granice - wyobraźni, filmu, scenariusza. Pokonuje barierę medium. Widz mimowolnie staje się uczestnikiem filozoficznej szarady, zostaje wciągnięty w artystyczny eksperyment. Film staje się życiem, życie okazuje się filmem. Sztuka totalna!

PS Film pokazuje Canal+.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski